Prokuratura na zawołanie Gosiewskiego
Prokuratura trzy razy umarzała śledztwo przeciwko Józefowi Grabalskiemu, burmistrzowi Włoszczowy z SLD. Zmieniła zdanie po interwencji Przemysława Gosiewskiego (PiS). Burmistrz natychmiast dostał wezwanie, musiał zapłacić 10 tys. zł kaucji, prokuratura zajęła mu trzyletniego volkswagena. Sam Grabalski boi się o sprawie rozmawiać - pisze "Gazeta Wyborcza".
06.07.2006 | aktual.: 06.07.2006 10:31
Burmistrz Włoszczowy (Świętokrzyskie) Józef Grabalski jest szefem powiatowych struktur SLD. W opozycji do burmistrza pozostaje czterech radnych skupionych w Klubie Radnych Prawicy Niezależnej. Od 2005 r. radni oskarżają Grabalskiego, że jest odpowiedzialny za nieprawidłowości przy budowie 12-kilometrowego odcinka kanalizacji.
Burmistrz twierdzi, że o przekrętach nie miał pojęcia. Sam zresztą po ich wykryciu zawiadomił prokuraturę. Radni z Klubu Prawicy uznali jednak, że prokurator powinien zająć się przede wszystkim burmistrzem. Ich zdania nie podzieliła miejscowa prokuratura i odmówiła wszczęcia postępowania przeciwko Grabalskiemu - relacjonuje dziennik.
Radni skarżyli się więc do kolejnych instancji - do prokuratury w Jędrzejowie, Kielcach i Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Za każdym razem dostawali odpowiedź, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa.
Klub Prawicy Niezależnej zwrócił się więc do szefa Klubu Parlamentarnego PiS Przemysława Gosiewskiego - posła ze świętokrzyskiego.
10 kwietnia Gosiewski wystąpił do ministra sprawiedliwości i swojego partyjnego kolegi Zbigniewa Ziobro z pismem, w którym prosił o sprawdzenie, czy prokuratura we Włoszczowie słusznie odmawia ścigania burmistrza.
Efekt był piorunujący. Sprawę przekazano do prokuratury w Starachowicach. Tuż przed świętami wielkanocnymi burmistrz Grabalski, który przebywał w szpitalu w Iwoniczu Zdroju, dostał za pośrednictwem miejscowej policji wezwanie, by stawił się na policji w Kielcach.
Na przesłuchaniu policjanci przedstawili mu zarzut przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Burmistrz cudem wywinął się od aresztowania, ale musiał zapłacić 10 tys. zł kaucji, a prokuratura zajęła mu trzyletniego volkswagena. Grabalski do dzisiaj boi się rozmawiać o sprawie: Nie wiem, czy to mi nie zaszkodzi - mówi "Gazecie Wyborczej". (PAP)