Prokuratura bada, czy "Wprost" pomówił prof. Ceynowę
Stołeczna prokuratura bada czy wszcząć śledztwo w sprawie domniemanego pomówienia przez tygodnik "Wprost" rektora Uniwersytetu Gdańskiego prof. Andrzeja Ceynowy zarzutem współpracy z SB. Śledztwa domaga się sam naukowiec. Właśnie wpłynęło do nas zawiadomienie prof. Ceynowy w tej sprawie - poinformował rzecznik Prokuratury
Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski.
16.04.2007 | aktual.: 16.04.2007 17:17
Prokuratura prowadzi postępowanie sprawdzające, które poprzedza decyzję o wszczęciu formalnego śledztwa lub odmowie tego. Kujawski nie ujawnia, jakie czynności będą wykonane w tym postępowaniu.
Według artykułu kodeksu karnego, na który powołuje się Ceynowa, za pomówienie w mediach danej osoby o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności grozi grzywna, kara ograniczenia albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
Dwa tygodnie temu "Wprost" zamieścił artykuł "Agenci w gronostajach", w którym pisano, że "przywódcy antylustracyjnego buntu na uniwersytetach" prof. Ceynowa i prof. Józef Włodarski, dziekan wydziału filologiczno-historycznego UG, mieli współpracować z SB. Tygodnik powołuje się na dokumenty IPN.
Ceynowa zapewnia, że nie był agentem, choć przyznawał, że w latach 70. był zmuszany przez SB do współpracy. Dodał, że w związku z pełnioną przez niego przed laty funkcją pełnomocnika rektora UG ds. amerykańskiego stypendium Fullbrighta był wzywany na milicję.
Odpowiadając wówczas na stawiane pytania, przedstawiałem realizację procesu stypendialnego. Nigdy nie współpracowałem z SB i do żadnej współpracy się nie zobowiązywałem - podał. Podkreślał, że mimo gróźb - np. utrudniania wyjazdów zagranicznych czy wręcz gróźb zwolnienia z pracy - odmawiał jakichkolwiek form współpracy.
Prof. Ceynowa skierował wniosek do prokuratury o wszczęcie postępowania za pomówienie go we "Wprost". Zapowiedział też powództwo o ochronę dóbr osobistych przeciwko autorce artykułu, redaktorowi naczelnemu "Wprost" oraz jego wydawcy.
W zeszłym tygodniu prof. Włodarski przyznał, że w połowie lat 70. był osobowym źródłem informacji SB. Zaznaczył jednak, że jego kontakty z SB szybko się zakończyły. Wyjaśnień Włodarskiego wysłuchała rada wydziału, która udzieliła mu poparcia i nie odwołała z funkcji dziekana.