Prokuratorskie matactwa
Zarzut przekroczenia uprawnień w śledztwie w sprawie tragedii w kopalni "Wujek", prowadzonego na przełomie 1981/1982 r. postawił katowicki oddział IPN Romanowi T., byłemu szefowi wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach, prowadzącej wówczcas to śledztwo.
16.08.2004 | aktual.: 16.08.2004 17:41
To już czwarty prokurator wojskowy, któremu postawiono zarzuty w śledztwie prowadzonym przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN.
Prokuratura zarzuciła Romanowi T., że polecił prowadzącemu śledztwo prokuratorowi, aby ten nie zarządzał doręczenia pokrzywdzonym w tej sprawie, m.in. żonom poległych górników postanowienia o umorzeniu postępowania. W związku z tym nie mogli oni korzystać ze swoich praw.
Roman T. ma dziś 74 lata, jest pułkownikiem w stanie spoczynku. Przyznał się do winy stwierdzając, że on również otrzymał takie polecenie od przełożonych.
Zdaniem IPN prokuratorzy wojskowi nie przeprowadzili wielu podstawowych czynności dowodowych, m.in. nie zabezpieczyli miejsca zdarzenia i dowodów, takich jak na przykład broni, w którą byli wyposażeni milicjanci pacyfikacjący kopalnie.
Podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" od milicyjnych kul zginęło dziewięciu górników. Pierwsze postępowanie w tej sprawie prokuratura wojskowa wszczęła bezpośrednio po tragedii i umorzyła przyjmując tezę o obronie koniecznej milicjantów, którzy użyli broni palnej.
Sprawę wznowiono po upadku komunizmu. Przeprowadzone w tej sprawie 2 procesy nie wskazały odpowiedzialnych za strzelanie do górników w śląskich kopalniach. Prawdopodbnie jesienią rozpocznie się trzeci proces w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiądzie 17 byłych członków plutonu specjalnego ZOMO, oskarżonych o strzelanie do górników.