Prokurator zbada sprawę "klonów" komitetów wyborczych
Prokuratura bada głośną sprawę sklonowanych
komitetów wyborczych, które założyli w powiecie lublinieckim
działacze Samoobrony. Doniesienie złożył komisarz wyborczy Edward
Przesłański, któremu podpadły podpisy osób popierających komitety.
Teraz grafolog sprawdzi, czy części podpisów przypadkiem nie
podrobiono. Zeznania składał już między innymi lider śląskiej
Samoobrony poseł Andrzej Grzesik - pisze "Dziennik Zachodni".
12.12.2006 | aktual.: 12.12.2006 01:43
Gazeta przypomina: osoby związane z Samoobroną zarejestrowały komitety o takich samych nazwach, jakie od lat noszą trzy główne ugrupowania polityczne w Lublińcu. Co więcej, znaleziono też kandydatów noszących takie same nazwiska, jak najbardziej znani politycy tych ugrupowań. Nic to jednak nie dało, bo nie tylko klony w wyborach przepadły z kretesem, ale i Samoobrona wypadła cieniutko.
Do tej pory współrządziła powiatem, teraz jej dwóch radnych przeszło do opozycji. Wygląda też na to, że ta operacja może kilku zamieszanych w sprawę działaczy zaprowadzić na ławę oskarżonych. Co ciekawe, prokuratura została zawiadomiona natychmiast po rejestracji komitetów, a więc na długo przed wyborami.
Działaczy Samoobrony zgubiło działanie na chybcika i zwykłe niechlujstwo. Gdy okazało się, że na jednej z list poparcia nie ma wymaganych 20 podpisów, panowie rejestrujący komitet wyszli na pół godziny i wrócili z kompletem. Gołym okiem było widać, że część nazwisk wpisano tą samą ręką.
Prokuratura przesłuchuje osoby, co do których istnieje podejrzenie, że nie podpisały się osobiście. Wszystkie zapewniają, że składały podpis same i nikt ich nie wyręczał. Prokuratury to jednak nie zadowoliło.
Powołamy biegłego z zakresu pisma, który porówna podpisy na listach poparcia z podpisami złożonymi przez te osoby na innych dokumentach, czyli z tak zwanymi próbkami bezwpływowymi- mówi "DZ" rzecznik częstochowskiej prokuratury Romuald Basiński.
Prokurator Basiński nie chce spekulować na temat kwalifikacji karnej. Wiadomo jednak, że za podrobienie podpisu grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Gdyby grafolog potwierdził podejrzenia komisarza wyborczego, to kłopoty mogą mieć też te osoby, które złożyły fałszywe zeznania w sprawie autentyczności swoich podpisów. (PAP)