PolskaProkurator przesłuchał strażnika-desperata

Prokurator przesłuchał strażnika-desperata

43-letni strażnik więzienny Krzysztof W. pod eskortą policji opuścił areszt śledczy w Jeleniej Górze, gdzie od rana okupował jedną z czterech wież strażniczych. Wcześniej prokurator przesłuchał strażnika.

Prokurator przesłuchał strażnika-desperata
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Hawałej

18.04.2006 | aktual.: 18.04.2006 23:37

Strażnik z aresztu został przewieziony do lekarza psychiatry, który zbada mężczyznę i zdecyduje, czy umieścić go w szpitalu. Wciąż nie są znane przyczyny zachowania mężczyzny.

Krzysztof W. po południu dał się przekonać policyjnym negocjatorom, odrzucił broń - kałasznikowa, którego miał ze sobą, zszedł z wieży aresztu i oddał się w ręce policji.

Jak poinformowała dziennikarzy Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej policji, cała akcja zakończyła się przed godz. 18 i "była sukcesem policyjnych negocjatorów, którzy przekonali strażnika, aby się poddał". Przyznała, że policja rozważała różne warianty rozwiązania konfliktu, w tym użycie siły. Na miejsce, oprócz antyterrorystów z Wrocławia, sprowadzeni zostali również policyjni snajperzy.

Obecnie nie postawiono strażnikowi żadnych zarzutów, bowiem najpierw trzeba go dokładnie przebadać - poinformował Andrzej Reczka z prokuratury rejonowej w Jeleniej Górze, który prowadzi śledztwo. Prawdopodobnie postawimy mu zarzut nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, za co grozi do 3 lat. Może postawimy mu jeszcze drugi zarzut: sprowadzenia powszechnego niebezpieczeństwa. Tu zagrożenie jest do 8 lat - mówił Reczka.

Nie wiadomo jeszcze, jak długo Krzysztof W. pozostanie w szpitalu psychiatrycznym i jaka zostanie postawiona diagnoza. Reczka pytany, czy strażnik przebywał na miesięcznym zwolnieniu lekarskim z powodu depresji, powiedział jedynie, że mężczyzna miał już wcześniej kontakt z psychiatrą. Luiza Sałapa, rzeczniczka prasowa Służby Więziennej powiedziała, że strażnik faktycznie był na zwolnieniu lekarskim, ale po powrocie do pracy został przebadany przez lekarza internistę i psychiatrę. Musiał dostarczyć zaświadczenie lekarskie od psychiatry, że nie ma przeciwwskazań do podjęcia pracy. I takie zaświadczenie z datą kwietniową dostarczył - mówiła Sałapa.

Natomiast Stanisław Kutrowski, dyrektor aresztu śledczego w Jeleniej Górze powiedział, że sam przyjmował strażnika do pracy i zawsze był z niego zadowolony. Nie było z nim problemów. Był dobrym i rzetelnym pracownikiem, który w pewnym momencie nawet awansował - opowiadał Kutrowski. Pytany czy Krzysztof W. zabarykadował się na wieży z powodu problemów w pracy, dyrektor wyjaśnił, że doszło do jakichś nieporozumień między strażnikiem, a jego bezpośrednim przełożonym. Nie nazwałbym tego jednak konfliktem, lecz małą sprzeczką i nie sądzę, aby to był jakiś istotny problem - mówił Kutrowski.

Sałapa z kolei wyjaśniła, że mężczyzna miał "jakiś konflikt" ze swym przełożonym, ale ona nie znała szczegółów sprawy. Dodała jedynie, że postępowanie wyjaśniające w tej sprawie zawieszono ze względu na zwolnienie lekarskie strażnika.

Motywy działania strażnika więziennego wciąż pozostają tajemnicą. Nie wiadomo, dlaczego się tak zachował, czy z powodu problemów osobistych, czy zawodowych. W pewnym momencie do aresztu śledczego została sprowadzona żona Krzyszofa W., która miała pomóc w zrozumieniu motywów działania męża. Jednak jak powiedziała Sałapa, kobieta nie powiedziała niczego istotnego, co pomogłoby pięciu negocjatorom.

Najprawdopodobniej 18 kwietnia był pierwszym dniem w pracy Krzysztofa W., który wrócił z dłuższego, ponad miesięcznego zwolnienia lekarskiego. Strażnik pracował w jeleniogórskim areszcie przez 10 lat.

Nigdy jednak wszystkiego nie da się przewidzieć - tak rzeczniczka odpowiedziała na pytanie czy zrobiono wszystko, by zapobiec tej sytuacji.

*Wydarzenia TV POLSAT*

Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)