Proksa nie chce kamer
Sekretarz Rady Ministrów Aleksander Proksa, przesłuchiwany w środę przez sejmową komisję śledczą badającą sprawę Rywina uważa, że żaden z obowiązujących przepisów nie przewiduje bezpośredniej transmisji telewizyjnej z zeznań świadka.
02.07.2003 | aktual.: 02.07.2003 10:01
"Czy procesowa czynność jaką jest przesłuchanie świadka może być, w świetle obowiązującego w Polsce porządku prawnego, przekazywana na bieżąco przez telewizję" - zapytał Proksa, zanim rozpoczął składanie zeznań.
"Ja takiej podstawy nie znajduję, nie ma takiej podstawy prawnej" - zaznaczył. Według niego, żaden z obowiązujących przepisów nie przewiduje bezpośredniej transmisji telewizyjnej z zeznań świadka.
Szef komisji Tomasz Nałęcz (UP) zapytał, czy w związku z tym Proksa chce, aby poinformować dziennikarzy, że nie życzy on sobie przekazu.
"Nie zamierzam wnosić o wyłączenie kamer i zaniechanie przekazu - oświadczył Proksa. - Zwracam tylko na to uwagę, bo to może mieć znaczenie z punktu widzenia oceny wartości dowodowej wszystkich zeznań".
Według niego, pojawia się pytanie, "czy zeznania złożone w warunkach bezpośredniego przekazu telewizyjnego mają wartość dowodową taką, jak zeznania składane w warunkach zwykłych".
Nałęcz odparł, że nie ma najmniejszych powodów, aby kwestionować wiarygodność, prawomocność zeznań składanych w warunkach jawności. "Co więcej mają dodatkowy wymiar, bo są weryfikowane przez opinię publiczną" - dodał.
"Zostaliśmy powołani, żeby zajmować się podejrzeniem o korupcję. Korupcja świetnie rozwija się w mroku i bez kamer, stąd jeśli mamy walczyć z korupcją, to walor jawności jest walorem o podstawowym znaczeniu" - podkreślił Nałęcz.
"Proszę nie stwarzać wrażenia, że tutaj, w tej sali odbywa się mordowanie praw obywatelskich" - powiedział szef komisji.
Proksa odpowiedział, że taki słów nie wypowiedział. "Nie jestem przeciwko jawności i w najmniejszym stopniu nie zamierzam ograniczać dostępu do swoich zeznań, nie mam zresztą nic do ukrycia" - dodał.