Projekt ustawy liberalizującej aborcję 4 sierpnia trafi do Sejmu. "Zebraliśmy ponad 130 tys. podpisów"
• 4 sierpnia trafi do Sejmu projekt ustawy liberalizującej prawo aborcyjne
• Mamy już zebrane ponad 130 tysięcy podpisów i wciąż spływają nowe - mówi WP Dariusz Osowski z komitetu "Ratujmy Kobiety"
• Zgodnie z praktyką, która była stosowana w poprzedniej kadencji Sejmu, projekty dotyczące tego samego tematu powinny być rozpatrywane łącznie - mówi WP Wanda Nowicka
27.07.2016 | aktual.: 30.07.2016 10:52
W połowie kwietnia komitet "Ratujmy Kobiety" złoży na ręce marszałka Sejmu projekt ustawy liberalizującej prawo aborcyjne w Polsce. Zapisano w nim, że ustawa reguluje sprawy związane z prawem do informacji, edukacji, poradnictwa i środków umożliwiających podejmowanie decyzji w zakresie świadomego rodzicielstwa.
W myśl projektu kobieta miałaby prawo m.in. do przerwania ciąży do końca 12 tygodnia; później aborcja byłaby dopuszczalna w tych samych przypadkach, w jakich obecnie jest dozwolona, czyli gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, występuje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża jest następstwem czynu zabronionego.
- Chodzi nam też o to, by obecny rząd nie mógł powiedzieć, że ustawa zaproponowana przez ultraprawicę jest wolą i głosem narodu. Chcemy pokazać, że nie wszyscy myślą tak jak ultrakonserwatyści i PiS - tłumaczyła wówczas WP pełnomocniczka Komitetu Barbara Nowacka.
Od momentu rejestracji komitetu zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego mieli trzy miesiące na zebranie 100 tysięcy podpisów pod swoją inicjatywą. Akcja kończy się 31 lipca, ale już teraz można powiedzieć, że jej inicjatorzy osiągnęli swój cel.
- Wciąż trwa liczenie głosów. Mogę zdradzić, że na tę chwilę mamy 130 tysięcy podpisów, ale wciąż spływają do nas nowe z całego kraju. W samej Warszawie zebraliśmy prawie 30 tysięcy. Naszą akcję będziemy prowadzili do końca tygodnia, więc jeżeli ktoś jeszcze chciałby nas wesprzeć, to może to zrobić. 4 sierpnia złożymy zebrane podpisy na ręce marszałka Sejmu - mówi WP Dariusz Osowski, koordynator akcji w Warszawie.
Sejm pochyli się na dwoma projektami w jednym czasie?
Na początku lipca br. w Sejmie złożony został również obywatelski projekt zaostrzający przepisy aborcyjne. Komitet "Stop Aborcji" zdołał zebrać pod nim prawie pół miliona podpisów. Premier Beata Szydło pytana wówczas na konferencji prasowej, jak będzie głosowała w sprawie tego projektu i jak rząd przygotowany jest do realizacji zobowiązań, które nałożyłoby na niego przepisy tej ustawy, powiedziała, że w tej chwili nie ma takiego tematu - ani w rządzie, ani w Sejmie. - Na razie się tym nie zajmujemy - ucięła premier.
Prawo i Sprawiedliwość, które w kampanii wyborczej często krytykowało koalicję Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego za lekceważenie obywatelskich inicjatyw, będzie jednak musiało się zająć tym tematem. Niewykluczone, że oba obywatelskie projekty dotyczące aborcji trafią pod obrady Sejmu w jednym czasie.
- Zgodnie z praktyką, która była stosowana w poprzedniej kadencji Sejmu, projekty dotyczące tego samego tematu powinny być rozpatrywane łącznie. Doskonale zdajemy sobie jednak sprawę, że obecnie wszystko w Sejmie stoi na głowie, a regulamin jest notorycznie łamany i służy wyłącznie do załatwiania partykularnych interesów PiS. Nie można więc wykluczyć, że projekt skrajnej prawicy zostanie przyjęty w jakiejś formie, a nasz będzie czekał w zamrażarce lub będzie odrzucony podczas nocnego posiedzenia Sejmu - mówi WP Wanda Nowicka z komitetu "Ratujmy Kobiety".
Nasza rozmówczyni liczy jednak na to, że PiS dotrzyma słowa i nie zlekceważy ponad 130 tysięcy podpisów obywateli.
- Trudno powiedzieć, co się stanie z naszym projektem po złożeniu go w Sejmie. Może być odrzucony już po pierwszym czytaniu lub skierowany do komisji. PiS zapowiadał, że będzie dawał szansę projektom obywatelskim i liczymy na to, że dotrzyma słowa. Miejmy nadzieję, że nasza inicjatywa nie będzie stanowiła w tej materii wyjątku. Na pewno będziemy trzymali rękę na pulsie i pilnowali, co się z nim dzieje. Ciężko nam będzie jednak lobbować za nim od wewnątrz, gdyż w tej kadencji Sejmu nie ma żadnego ugrupowania politycznego, z którym jako lewica moglibyśmy współpracować. Również kobiety nie mają obecnie żadnych rzeczników swoich praw w Sejmie. Nawet partie centro-prawicowe obstają za utrzymaniem obecnego kompromisu, który naszym zdaniem jest zdradą kobiet i ich praw. Pod tym względem mamy pod górkę - kończy Nowicka.