Projekt rezolucji ws. legalizacji aborcji upadł w Parlamencie Europejskim
Parlament Europejski nie przyjął kontrowersyjnego projektu niewiążącej rezolucji wzywającej do wprowadzenia legalnej aborcji w państwach Unie Europejskiej. Przeszedł zaś konkurencyjny dokument zgłoszony przez konserwatystów, który podkreśla, że to kraje decydują o przepisach aborcyjnych.
"Określanie i realizacja polityki w dziedzinie zdrowia reprodukcyjnego i seksualnego oraz edukacji seksualnej należą do kompetencji państw członkowskich" - głosi tekst rezolucji, którą wspólnie zgłosiły frakcje centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL) oraz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). Podczas sesji plenarnej w Strasburgu zwięzły projekt przeszedł przy poparciu 334 głosów. Przeciw głosowało 327 członków PE, a 35 wstrzymało się od głosu.
Tym samym upadł budzący wiele emocji projekt rezolucji ws. zdrowia reprodukcyjnego i seksualnego oraz praw w tej dziedzinie, którego autorką jest portugalska socjaldemokratka Edite Estrela. Wzywano w nim m.in. do tego, by aborcja była legalna, bezpieczna i dostępna we wszystkich krajach UE. Jednocześnie w rezolucji zaznaczono, że aborcja nie powinna być promowana jako metoda planowania rodziny. Ten dokument już po raz drugi trafił pod obrady plenarne PE. Pod koniec października projekt został odesłany do dalszych prac w komisji praw kobiet i równouprawnienia (FEMM). Ta następnie wprowadziła do tekstu niewielkie poprawki, ale pozostawiła takie samo przesłanie.
W odrzuconym projekcie podkreślano, że prawa seksualne i reprodukcyjne są prawami człowieka oraz że "poszanowanie prawa kobiet do swobodnego i odpowiedzialnego decydowania o tym, ile, kiedy i w jakich odstępach czasu chcą mieć dzieci, jest niezbędne dla ich rozwoju osobistego, społecznego i gospodarczego". Wezwano też kraje UE do wspierania badań naukowych nad środkami antykoncepcyjnymi dla kobiet i mężczyzn. Ponadto rezolucja kładła nacisk na dostęp do antykoncepcji i obowiązkowej edukacji seksualnej odpowiednio przystosowanej do wieku dzieci i młodzieży.
Zdaniem szefa frakcji socjaldemokratów w PE Hannesa Swobody odrzucając rezolucję, "konserwatyści wyrzucają do kosza lata postępów w dziedzinie praw kobiet". - Jestem zbulwersowany wprowadzającą w błąd i demagogiczną kampanią prowadzoną przez konserwatystów i skrajną prawicę w PE oraz poza nim - dodał Swoboda.
Według polskiej europosłanki Joanny Senyszyn (SLD), PE przyjął "absurdalną" rezolucję, która niczego nie wnosi. - To efekt skandaliczniej, kłamliwej, oszukańczej kampanii prowadzonej przez prawicę - oświadczyła Senyszyn, która zasiada w komisji FEMM. Przypomniała, że komisja ta dwukrotnie przyjęła raport Portugalki, ale "ostatecznie część posłów dała się zastraszyć oszołomstwu i siłom wstecznictwa" - dodała.
"Zmasowana akcja e-mailowa, rozdawanie europosłom ulotek z dołączonym smoczkiem i prezerwatywą sprowadziło parlamentarzystów z drogi prawdy na manowce szkodliwej ideologii, która sprzeciwia się edukacji seksualnej i antykoncepcji, a tym samym prowadzi do niechcianych ciąż i aborcji" - napisała Senyszyn w komunikacie. W ocenie polskiej eurodeputowanej wszyscy ludzie "mają prawo do dokonywania świadomych i odpowiedzialnych wyborów dotyczących własnego zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz do korzystania w tym celu ze wszystkich środków i możliwości". "To wstyd, iż prawica tego nie rozumie" - dodała.
Z kolei zadowolenie z wtorkowego głosowania wyraził europoseł Konrad Szymański (PiS), który nazwał je "wielkim zwycięstwem prawicy". Według Szymańskiego projekt rezolucji autorstwa Estreli to "feministyczny gniot", który opierał się na "całkowicie bezpodstawnym założeniu, że tzw. prawa reprodukcyjne są prawami człowieka". - Na tym kłamliwym fundamencie zbudowano monstrualny tekst, który notorycznie ingerował w kompetencje wyłączne państw członkowskich UE - dodał.
Według Tadeusza Cymańskiego (SP) wynik głosowania "jest przede wszystkim wyrazem poszanowania przez Parlament zasady nieingerowania w rozwiązania prawne państw członkowskich w dziedzinach zastrzeżonych dla ich kompetencji".
W 21 krajach UE dopuszczalna jest aborcja na życzenie. Wielka Brytania, Finlandia i Cypr pozwalają na dużą dowolność w interpretowaniu, czy aborcja jest dopuszczalna w danym przypadku, podczas gdy w Polsce, Irlandii i Luksemburgu restrykcyjna interpretacja i ogólna niechęć lub strach przed przerywaniem ciąży sprawiają, że legalnie przeprowadzone aborcje są rzadkością - stwierdzono w dokumencie. Jedynym państwem UE bezwarunkowo zakazującym aborcji jest Malta.
W Polsce zgodnie z obecnie obowiązującą ustawą o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży aborcja jest legalna w trzech przypadkach: gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, gdy jest wynikiem czynu zabronionego lub gdy płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony.