ŚwiatProfil wyborcy Donalda Trumpa. Kto zapewnił zwycięstwo nowemu prezydentowi USA?

Profil wyborcy Donalda Trumpa. Kto zapewnił zwycięstwo nowemu prezydentowi USA?

Elektorat niezadowolonych - tak można w skrócie opisać większość, która wybrała nowego prezydenta USA. Donald Trump, sam będąc miliarderem i członkiem elit, wiele miesięcy temu postawił diagnozę, z której wynikało, że establishment jest zgniły, a Ameryka zepsuta. Obiecał ją naprawić. Ci, do których to mówił, uwierzyli i dali mu zwycięstwo.



Profil wyborcy Donalda Trumpa. Kto zapewnił zwycięstwo nowemu prezydentowi USA?
Źródło zdjęć: © AFP | Mandel Ngan
Adam Parfieniuk

09.11.2016 | aktual.: 09.11.2016 14:39

Według ostatnich prognoz Clinton najprawdopodobniej wygra głosowanie powszechne różnicą około 0,7 proc. Jednak w amerykańskich wyborach walczy się o głosy elektorskie w poszczególnych stanach. Donald Trump skuteczniej znalazł wspólny język z wyborcami w kluczowych, niezdecydowanych stanach, gdzie przeważył szalę zwycięstwa na swoją korzyść i zgarnął wszystkich elektorów.

Pas rdzy uwierzył w "Make America Great Again"

Ciekawie kształtują się szczegółowe wyniki sondaży exit poll w północno-wschodnich stanach, które w ostatnich dekadach uległy głębokiej deindustrializacji. Miasta, będące niegdyś siedzibami fabryk, dziś podupadają, a ich populacja spada. Pas przemysłowy zaczął być nazywany pasem rdzy.

Populacja kilkudziesięciu dużych miast tej części USA jest dziś od 30 do nawet ponad 60 proc. mniejsza niż w okresie ich największego rozkwitu 50-80 lat temu. To właśnie na północnym-wschodzie główne motto Trumpa - "Make America Great Again" (Sprawmy, by Ameryka była znów wielka) - trafiło na podatny grunt.

W czasie kampanii wyborczej Trump forsował tezę, że to umowy o wolnym handlu odbierają pracę Amerykanom. Według exit poll w stanie Michigan, wśród tych, którzy popierają ten pogląd, aż 57 proc. poparło Trumpa (Clinton 36 proc.).

W stanie Ohio aż 47 proc. wszystkich wyborców sądzi, że wolny handel niszczy rynek pracy i w tej grupie Trump zdobył tam prawie 2/3 głosów. Przybliżone proporcje w tej kwestii można zaobserwować także w stanie Pensylwania.

Wszystkie te stany były w gronie swing states, gdzie szanse na zwycięstwo mieli kandydaci obu partii. Trump łatwo wygrał Ohio, zwyciężył w Pensylwanii i najprawdopodobniej wygra także w Michigan (liczenie głosów się kończy). Te trzy stany dają w sumie 54 elektorskie głosy, a w myśl amerykańskich reguł wyborczych, ten kto wygrywa stan, bierze wszystkich elektorów. Do zwycięstwa potrzeba w sumie 270 takich głosów, a prognozy mówią, że Trump zgromadzi ich 305-306.

Może się więc okazać, że zwycięstwo Trumpa zapewnili ci, którzy pamiętają potęgę dawnej przemysłowej Ameryki.

Mniejszości nie takie straszne

Kolejną ciekawą tendencją, która mogła w dużej mierze zadecydować o ostatecznym wyniku, są głosy mniejszości etnicznych i religijnych. Coś, co miało być jej ważnym orężem, nie do końca sprawdziło się na polu wyborczej bitwy w takim stopniu, w jakim oczekiwano.

Obraz
© (fot. WP)

Trump zdobył więcej głosów czarnoskórych niż Mitt Romney w 2012 roku (8 proc. kontra 7 proc.). Wprawdzie można to zrozumieć, bo wówczas Afroamerykanie głosowali na Obamę chętniej niż teraz na Clinton. Prawdziwy dylemat poznawczy pojawia się w przypadku analizy głosów Latynosów.

Jedną z kart w kampanii wyborczej Trumpa było straszenie nielegalną imigracją z Meksyku, demonizowanie latynoskich przybyszów - przypisywanie im morderstw i gwałtów czy wreszcie budowa muru na granicy z Meksykiem. Tymczasem według badań exit poll, na Trumpa głosowało 29 proc. Latynosów, podczas gdy na Romneya w 2012 roku 27 proc.

Niedostateczna mobilizacja mniejszości etnicznych przez Hillary Clinton jest wskazywana jako druga przyczyna jej wyborczej porażki. Oczywiście Donald Trump bazował przede wszystkim na białych wyborcach (58 proc.) i przy całej ksenofobicznej retoryce nie miał szans na równorzędną walkę wśród innych grup etnicznych. Jednak jego ostateczny wynik i tak jest lepszy niż można było się spodziewać.

Biali za Trumpem

Grupą, która była motorem napędowym elektoratu Trumpa, są biali Amerykanie bez wyższego wykształcenia. Tutaj przyszły prezydent zdobył aż 68 proc. głosów (Hillary Clinton - 28 proc.). Tak wysoki odsetek może być też kluczem do interpretacji zwycięstwa we wspominanym już pasie rdzy, gdzie Trump zjednał sobie tzw. niebieskie kołnierzyki, a więc klasę robotniczą.

Przewidywano, że populistyczny i nieraz antynaukowy dyskurs Trumpa może zrazić do niego białych wyborców z wyższym wykształceniem, którzy w swojej masie stanowią naturalne zaplecze wyborcze republikanów. Tak się w istocie stało, bo Clinton osiągnęła w tej grupie o 10 punktów procentowych lepszy wynik niż Obama cztery lata temu. Jednak to nie wystarczyło do zwycięstwa i biali z wyższym wykształceniem nadal pozostali przy republikanach.

Niezadowolenie - wspólny mianownik wyborców Trumpa

Przy próbie wyobrażenia przeciętnego wyborcy Donalda Trumpa wyłania się przede wszystkim obraz osób rozczarowanych obecną kondycją USA. To elektorat niezadowolonych wyłonił 45. prezydenta USA

Wśród tych, którzy oceniają, że gospodarka USA jest w złej kondycji aż 79 proc. wybrało Trumpa. Ci, który mówią, że dziś wiedzie im się gorzej niż kiedyś także zdecydowanie poparli Trumpa (78 proc.). Aż 90 proc. jego elektoratu negatywnie ocenia prezydenturę Baracka Obamy.

W parze z niezadowoleniem, do wyborców Trumpa trafiła antyimigrancka retoryka nowego prezydenta. Deportacje nielegalnych imigrantów i budowę muru na granicy z Meksykiem popiera odpowiednio 86 i 84 proc. wyborców Trumpa.

Krytyka establishmentu i negatywna diagnoza rzeczywistości wydają się przy tym kluczami do zrozumienia sukcesu wyborczego Donalda Trumpa, który poprawnie odczytał niezadowolenie dużej części obywateli USA. Partia Demokratyczna, wybierając Hillary Clinton, która jest symbolem znienawidzonego establishmentu, sama dolała paliwa do kampanii Trumpa. Co więcej, Clinton nie mogła posunąć się zbyt daleko w krytyce prezydentury Obamy, bo sama przez jedną kadencję była członkinią jego administracji.

Status quo, którego twarzą była kandydatka demokratów, właśnie zostało wypowiedziane na rzecz kandydata, który od początku robił wszystko, by je podważyć. I zrobił to skutecznie.

Zobacz także
Komentarze (203)