Prof. Roman Kuźniar dla WP.PL: Ukraina nie stara się stawić czoła rosyjskiej presji na Krymie
Myślę, że Władimir Putin będzie stanowczy i nieprzejednany w walce o Krym. Natomiast nie sądzę, by interwencja rosyjska miała objąć inne części ukraińskiego terytorium. Warto zauważyć, że Ukraina nie stara się stawić czoła rosyjskiej presji na Krymie, co pozwala Rosjanom na przejmowanie półwyspu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Roman Kuźniar, dyplomata, politolog, doradca ds. międzynarodowych w kancelarii Bronisława Komorowskiego, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
02.03.2014 | aktual.: 03.03.2014 10:25
WP: Agnieszka Niesłuchowska: Krym jest już niemal całkowicie opanowany przez Rosję. Ukraińcy wycofali jednostki straży przybrzeżnej z dwóch portów na półwyspie i skierowali je do innych baz na Morzu Czarnym. To oznacza, jak pisze agencja Reuters, że wojska rosyjskie finalizują przejęcie półwyspu. Jaki będzie kolejny krok Władimira Putina? Dąży do podzielenia kraju i anektowania wschodniej Ukrainy?
Prof. Roman Kuźniar: Rzeczywiście, Rosja wykazuje ogromną determinację ws. Krymu. Nie może pogodzić się z tym, że w 1954 roku przekazała półwysep Ukrainie, a w wyniku rozpadu ZSRR ostatecznie znalazł się on w rękach Kijowa. Myślę, że Władimir Putin będzie stanowczy i nieprzejednany w walce o Krym. Natomiast nie sądzę, by interwencja rosyjska miała objąć inne części ukraińskiego terytorium. Warto zauważyć, że Ukraina nie stara się stawić czoła rosyjskiej presji na Krymie, co pozwala Rosjanom na przejmowanie półwyspu.
WP: Pojawiają się jednak głosy, że Europa mogła wcześniej interweniować.
- To nonsens. UE wykazywała od początku nadzwyczajną aktywność w sprawie Ukrainy. Te żenujące lamenty, że można było zrobić więcej, że można było dać więcej niż Rosja, aby w ten sposób „kupić” Ukrainę, wynikają z braku wiedzy, z myślenia życzeniowego i co gorsza, z braku szacunku dla własnych zasad. Nie wiedzieć czemu UE miałaby spełniać życzenia każdego polityka czy komentatora.
WP: Unia niczego nie przegapiła?
- Jeśli ktokolwiek coś przegapił, to Ukraina, to Ukraińcy. Ich los jest w ich rękach. Jakim prawem ktoś z zewnątrz miałby decydować za nich? Czy ktoś w 1989 roku decydował za Polskę, za Polaków? Nie. Sami doprowadziliśmy do demokratycznych zmian, do przyłączenia się do Zachodu. Nie formułujmy zatem nierealistycznych oczekiwań. Śmieszne jest zwłaszcza to, że zdecydowanej reakcji UE domagają się w Polsce te środowiska, ci politycy, którzy w przeszłości sprzeciwiali się silnej Unii. Podobnie z Sojuszem Północnoatlantyckim. Przecież to Ukraina porzuciła drogę do członkostwa, a dzisiaj wielu domaga się, aby to właśnie NATO dało jej jakieś gwarancje. To infantylne.
WP: Czy jest jednak jakiś sposób na powstrzymanie Władimira Putina? Zachodnie media nie pozostawiają suchej nitki na prezydencie USA, piszą, że Barack Obama powinien podjąć bardziej zdecydowane kroki względem Rosji.
- Gdy konflikt zbrojny wisi na włosku, trudno tę machinę zatrzymać. Społeczność międzynarodowa nie ma takich instrumentów. Nikt nie potrafił powstrzymać USA od bezprawnego ataku na Irak. A niektóre kraje, w tym Polska, nawet wzięły udział w tym przedsięwzięciu. Nie oczekujmy zatem rzeczy niemożliwych. Świat nie jest idealny, nie ma skutecznych środków, by w każdym przypadku wojnę zdusić w zarodku. Dopiero po pewnym czasie nałożone sankcje czy inne działania, lub koszty inwazji mogą wpłynąć na zmianę stanowiska strony, która rozpoczęła konflikt. Powtórzę, obowiązek ochrony własnego terytorium spoczywa przede wszystkim na państwie, które zostało zaatakowane.
WP: Istnieją sposoby wywierania presji, które uczynią rosyjską operację nieopłacalną?
- Oczywiście. Sądzę, że właśnie ze względu na długofalowe konsekwencje, na możliwe sankcje nałożone przez społeczność międzynarodową, Rosja nie pójdzie na otwartą wojnę o podział Ukrainy kontynentalnej. Przecież to groźba sankcji ze strony UE zatrzymała rosyjską inwazję na Gruzję w 2008 roku, a nie Sojusz Atlantycki, który pozostał wtedy bezczynny. Nie zawsze siła militarna jest dobrą odpowiedzią na akcję wojskową.
WP: Inaczej będzie w przypadku samego Krymu?
- Trudno przewidzieć, ponieważ kontekst narodowościowy i historyczny jest tu bardzo złożony. Wygląda na to, że Rosja będzie gotowa zapłacić każdą cenę za przejęcie kontroli nad półwyspem. Przecież Turcja też nie dała się zniechęcić do opuszczenia „swojej” części Cypru.
WP: Władimir Putin długo przygotowywał się do interwencji, zapewne rozpatrywał wszelkie warianty. Prof. Wawrzyniec Konarski mówi WP.PL, że wszystko, co dziś robią, a raczej udają, że robią przedstawiciele Zachodu jest zwykłym straszeniem. Co więcej, straszeniem, które Putin wcześniej przewidział.
- To, czy miał plan, opracowywał strategię, nie ma większego znaczenia. W tej chwili nie dzieje się nic, co wymagałoby od Rosji wcześniejszych wielotygodniowych przygotowań. Większej mobilizacji czy ćwiczeń wojskowych nie dałoby się bowiem ukryć przed światem. Wysłanie na Krym lokalnych oddziałów, działania w mikroskali, jest wszystkim, na co Rosję w tej chwili stać. To, co dzieje się teraz, jest spontaniczną reakcją na ucieczkę Janukowycza, na obalenie przez Ukraińców jego reżimu. Rosja postanowiła ostro zareagować, czując się stroną przegraną w obliczu rozwoju sytuacji w Kijowie. Prezydent Putin próbuje skarcić Kijów za upadek Janukowycza, który miał gwarantować pozostawanie Ukrainy w rosyjskiej strefie wpływów. Z drugiej strony, korzystając z tego „pretekstu” – położyć rękę na terytorium, które uważa za swoje. Wreszcie, pokazać Zachodowi, że nie pozwoli nikomu mieszać się w obszar, który uważa za strefę swoich wpływów. Są to działania spontanicznie, niekoniecznie będące elementem zakrojonego na szeroką
skalę i przygotowywanego od miesięcy planu oderwania jakiejś części Ukrainy.
WP: Francja, Wielka Brytania, USA i Kanada zawiesiły przygotowania do G8 w Soczi w związku z militarną polityką Rosji. Czy podobną deklaracje złożą Niemcy, Włochy i Japonia?
- To pierwsze kroki. Za nimi pójdą kolejne. W całości będą zmierzać do odstraszenia Rosji od wojny przeciwko Ukrainie. Moskwa musi zdać sobie sprawę, że kontynuacja obecnego kursu wobec Ukrainy będzie oznaczać jej międzynarodową izolację i koszty gospodarcze oraz w innych dziedzinach. Kreml zacznie kalkulować: czy to się opłaca, zwłaszcza, że zarówno na Krymie, jak i całej Ukrainie Rosjanom nic nie grozi.
WP: Co zrobi teraz Putin?
- W zeszłym roku miał dobrą koniunkturę. Zdarzyły się rzeczy, które utwierdziły go w przekonaniu, że ma silną pozycję na świecie - dostał od Zachodu w prezencie Snowdena, Syrię. Jednak ws. Ukrainy wszystko dopiero się zaczyna. Trudno przewidzieć kiedy nastąpi przesilenie i kto zwycięży. Nie sądzę, aby Moskwa poszła dalej i sprowokowała konflikt międzypaństwowy. Mam nadzieję, że pamięta historię. W 1853 roku Rosja zaczęła pierwszą wojnę krymską pod pretekstem obrony ludności prawosławnej w Turcji. W istocie chodziło o przejęcie kontroli nad Morzem Czarnym. I choć początkowo osiągała sukcesy, po trzech latach poniosła klęskę.
WP: Historia zatoczy koło?
- Rosja może przeszarżować, przeliczyć się w myśleniu, że można jednostronnie osiągać cele bez ponoszenia kosztów. Zapewne ostatecznie Kreml spuści z tonu, a w pewnym momencie to właśnie Zachód będzie musiał pomóc Putinowi wyjść z twarzą z sytuacji, którą rosyjski prezydent nieopatrznie sam stworzył.
Prof. Roman Kuźniar- dyplomata, politolog, doradca ds. międzynarodowych w kancelarii Bronisława Komorowskiego, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych