Prof. Bogdan Góralczyk - Nowa Era, z Chinami w środku
Kto obserwował, ten wie: właśnie zakończone obrady XIX zjazdu Komunistycznej Partii Chin (KPCh) nakreśliły wizję, zgodnie z którą do połowy tego wieku Chiny ponownie, jak było dawniej, mają stać się supermocarstwem i wielką cywilizacją promieniującą na świat.
26.10.2017 11:20
Ma być to dokładnie jak w tytule najnowszej książki znanego chińskiego stratega, prof. Hu Anganga: "Chiny wkraczają do centrum światowej sceny". Zjazd pokazał harmonogram, jak do tego powinno dojść.
Cele na stulecia
Podstawą ambitnego planu są, sformułowane już wcześniej przez charyzmatycznego Xi Jinpinga, teraz wykreowanego na prawdziwego wodza, "dwa cele na stulecie". Pierwszy, już realizowany, ma polegać na tym, że do połowy 2021 r., czyli na stulecie KPCh, w Chinach zostanie zbudowane "społeczeństwo umiarkowanego dobrobytu", oparte na silnej klasie średniej i kwitnącym rynku wewnętrznym.
Natomiast do roku 2035, co już dodano na zjeździe, ma to być także społeczeństwo rozwinięte, bogatsze, a przede wszystkim gospodarka zielona i innowacyjna, oparta na alternatywnych źródłach energii i nowoczesnych technologiach.
Chcąc, by tak się stało, po raz pierwszy w dokumentach partii położono nacisk nie tylko na wzrost potęgi i mocy państwa, ale także konieczność budowy siły nabywczej obywatela. Po to, by zbudować i wzmocnić rynek wewnętrzny, który ma zastąpić wielkie inwestycje i eksport jako siła napędowa nowego modelu.
Jest więc dokładnie tak, jak to zdefiniował już przed laty inny chiński strateg, pracujący na stałe w Singapurze, ale najważniejsze prace nadal publikujący w Ojczyźnie, prof. Zheng Yongnian. Jego zdaniem, po pierwszych ponad 30 latach budowy mocy państwa przyjdzie, być może równie długi, okres budowy mocy i zadowolenia obywateli, a dopiero potem nastąpi faza trzecia - reform politycznych.
Ładnie to brzmi, ale zanim to nastąpi, przed Chinami do pokonania wiele palących problemów: korupcja, ogromne rozwarstwienie dochodowe i terytorialne, narastający rozdźwięk - też dochodowy - między miastem a wsią, niebywałe zniszczenia środowiska naturalnego i inne.
To wszystko jednak, choć ważne i poważne, wręcz znika w kontekście celu bodaj najtrudniejszego do osiągnięcia: jak przejść suchą stopą od ilości ku jakości? Bo przecież nie będzie żadnej Nowej Ery, o której się teraz otwarcie mówi, ani Chin nowoczesnych i mocarnych, jeśli będą opierać się na podróbkach i produkcji miernej jakości.
Jakby tego wszystkiego było mało, równolegle Chiny mają zmierzać ku realizacji drugiego "celu na stulecie", tym razem proklamowania Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL), które przypada na 1 października 2049 roku. Wówczas Chiny mają być nowoczesnym i silnym państwem socjalistycznym (z kilkoma innymi przymiotnikami), czyli - mówiąc krótko - wielkim mocarstwem.
Jednakże nie dojdzie do tego bez spełnienia jednego podstawowego warunku: pokojowego zjednoczenia z Tajwanem, bowiem po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej nadal mamy dwa podmioty z Chinami w nazwie. Chiny nie mogą być mocarne, pozostając podzielone.
To dlatego w referacie głównym Xi Jinping poświęcił tyle uwagi najpierw studentom w Hongkongu, niezadowolonym z jego coraz bardziej autorytarnych rządów, i pogroził im za "wywrotową działalność". Jednak główne przesłanie dał przede Tajwanowi - by nawet nie próbował podejmować działań separatystycznych, jako że jest "integralną częścią Chin", a stosunki z nim to sprawa wewnętrzna Państwa Środka.
Nowa Era chińskiego snu
Tak wyglądają, zarysy wielkiej wizji, mającej wypełnić chińskie marzenie, czy sen (Chinese Dream - Zhongguo meng) jakie zaproponował w początkach tej dekady w głośnym bestsellerze płk. Liu Mingfu, a Xi Jinping przejął od początku swych rządów, czyli już w listopadzie 2012 roku.
Początkowo nie bardzo wiedziano, czym ten sen czy marzenie wypełnić, teraz już wiadomo. Chodzi o "wielki renesans narodu chińskiego", trzeci najważniejszy w jego długich dziejach, gdy Chiny znowu będą - jak to było do początków XIX stulecia i niesławnych tam "wojen opiumowych" - wielką potęgą gospodarczą i ośrodkiem cywilizacyjnym, dającym pozytywny przykład innym, ale gdy trzeba - to także żądającym od nich trybutu.
Ta koncepcja z kolei zbiega się z pomysłami innego znanego chińskiego intelektualisty, kiedyś tłumacza wizjonera chińskich reform Deng Xiaopinga, wykształconego w Genewie prof. Zhang Weiwei, który w głośnej w ChRL trylogii określił nową rolę Chin na świecie jako wenming xing guojia, czyli "państwo-cywilizację", promieniujące na innych. A że XIX zjazd dodał do tego także silną i nowoczesną armię, konkurującą z najlepszymi? No cóż, nawet najlepsza cywilizacja potrzebuje argumentów siły.
Podobnie jak potrzebuje ich władza, by te nader ambitne cele wprowadzić w życie. Niby mówi o upodmiotowieniu obywatela i wraca do znanej niegdyś w chińskim myśleniu mantry yi ren wei ben, czyi jednostki będącej w centrum zainteresowania, ale równocześnie najwyraźniej tym jednostkom nie wierzy, czego dowodem wielkie środki bezpieczeństwa przy okazji obrad zjazdu, jak też ogromne środki na bezpieczeństwo wewnętrzne w ogóle, większe niż na zbrojenia.
Ponadto, co XIX zjazd tak wyraźnie uwypuklił, wraca era jednoosobowych rządów i swoisty syndrom cesarza, z jakim Chiny przez wieki się borykały. Raz cesarz był dobrym, raz zły. Próbował go rozmontować i się go pozbyć Deng Xiaoping, ciężko doświadczony kultem jednostki poprzednika, czyli ostatniego cesarza, choć z nadania KPCh - Mao Zedonga.
Xi Jinping jednakże tamte decyzje z początków ery reform odwraca, a zapowiada Nową Erę w ramach "socjalizmu o chińskiej specyfice". Ten ostatni termin ukuto już na XIII zjeździe KPCh jesienią 1987 r. jako dowód, że Chiny mają własny, odmienny od innych, ustrój państwa, a przy tym są ośrodkiem sui generis, kreatywnie podchodzącym do rzeczywistości i podążającym własną ścieżką transformacji i reform.
Czy to się uda?
Choreografia zjazdu, czerwone flagi, sierp i młot, "Międzynarodówka" odśpiewana na jego zakończenie, nie powinny nas mylić. To tylko sztafaż, treść jest inna. Czego dowodem fakt, iż najlepsza bodaj analiza chińskich reform i "socjalizmu o chińskiej specyfice", napisana przez Chińczyka pracującego już od lat w USA (to nowa kategoria osób w wielu dziedzinach, na które warto zwracać uwagę), prof. Yasheng Huanga, nosi znamienny tytuł: "Kapitalizm o chińskiej specyfice". Wybieraj, czytelniku/obserwatorze, co chcesz, bo masz do czynienia - z naszego punktu widzenia - z hybrydą systemową. Natomiast zgodnie z chińskim myśleniem to nic innego jak Wielka Jednia, czyli perfekcyjne połączenie dwóch przeciwstawnych pierwiastków i światów, na zasadzie yin i yang.
ChRL przez minione blisko cztery dekady udowodniła, że nie dekoracje i symbole kreują przyszłość, lecz twarde realia i pragmatyka. Efekty znamy. Mamy ich aż nadmiar. Nie bez kozery wpływowy i ceniony tygodnik "The Economist" dał tuż przed zjazdem okładkę z podobizną Xi Jinpinga i określił go mianem "najsilniejszego człowieka świata". Każdy wie, że przykłady chińskich sukcesów można mnożyć, a tu - jak widać - stawia sie jeszcze ambitniejsze cele, teraz już naprawdę o wymiarze globalnym, a nie tylko wewnątrzchińskim.
Dlatego do słów, deklaracji, terminów i pojęć zdefiniowanych na XIX zjeździe KPCh warto podejść z powagą i rozważyć je. Oczywiście, że należy być sceptycznym, ale jedno pozostaje pewne: o Chinach dziś trzeba wiedzieć więcej. Albowiem jeśli my nie pójdziemy do nich, to one przyjdą do nas. Już przychodzą i nadchodzą, zapowiadają to otwarcie.
Prof. Bogdan Góralczyk dla WP Opinie