Prof. Andrzej Rychard: wskazanie Ewy Kopacz na premiera to niepotrzebny zgrzyt w życiu publicznym
Prof. Andrzej Rychard uważa, że wskazanie przez PO kandydatki na nowego premiera to niepotrzebny zgrzyt w polskim życiu publicznym. Z kolei Wojciech Jabłoński z UW sądzi,
że po decyzji zarządu PO o poparciu dla Ewy Kopacz można powiedzieć, że "nic się nie stało".
04.09.2014 | aktual.: 04.09.2014 02:29
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz ma pełne wsparcie zarządu Platformy Obywatelskiej, jako kandydat na premiera - poinformował w środę Tomasz Lenz z zarządu PO. Podkreślił jednak, że decyzja ws. desygnowania nowego premiera należy do prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zarząd opowiedział się też za tym, by wybory nowego szefa partii odbyły się po wyborach parlamentarnych w 2015 r.
Prezydent Bronisław Komorowski podkreślił, że rekomendacja zarządu PO ws. kandydatury Ewy Kopacz na premiera nie jest dla niego decyzją wiążącą. - Prezydent jest w tym zakresie zupełnie nieskrępowany, decyduje o tym konstytucja - powiedział na briefingu prasowym Komorowski.
W ocenie socjologa, prof. Andrzeja Rycharda z Uniwersytetu Warszawskiego wskazywanie Kopacz przez PO na kandydatkę na nowego premiera to w tej chwili "trochę niepotrzebny zgrzyt dla polskiego życia publicznego". Zdaniem profesora ten zgrzyt nie pozwala prezydentowi nie przypominać, co mówi konstytucja - w sytuacji, gdy zwolennicy kandydatury Kopacz nie zamierzają przedstawić wniosku o konstruktywne wotum nieufności i zgłosić jej kandydatury.
- To przecież jest jedyna droga, w której sam sejm mógłby zaproponować nowego premiera. W sytuacji zwykłej dymisji ruch należy do prezydenta i kto wie, czy ten ruch nie zakończyłby się tym, że Ewa Kopacz byłaby przez niego wyznaczona na nowego premiera - powiedział. - Ale takie demonstracyjne zaznaczenie przez partię, że to ma być ona, chyba uniemożliwia prezydentowi inną reakcję - musi przypominać o swojej roli i że stanowisko żadnej partii nie może go wiązać - zaznaczył profesor.
- Ciekaw jestem, jak to się skończy, a jednocześnie sądzę, że można było tego uniknąć - tym bardziej, że wszystkie strony deklarowały, że chcą, by przejście odbyło się w sposób możliwie spokojny, szybki - bez tarć - podkreślił.
- Pewien mechanizm tarć został uruchomiony - doprowadzono do sytuacji, w której prezydent musiał przypomnieć to, co przypomniał. Nie wiem, czy to nie był dla PO ruch kontrproduktywny z punktu widzenia celu, jaki chce się osiągnąć - mówił Rychard.
W jego ocenie lepszym ruchem byłoby pozostawienie decyzji Komorowskiemu, "mając nadzieję, że to i tak byłaby Kopacz, a nie stawiać prezydenta pod ścianą i zmuszać do tego, żeby przypomniał swoją konstytucyjna rolę".
Prof. Rychard ocenił, że debata o samej kandydatce - czy jest odpowiednia, czy nie - została sprowadzona do kwestii proceduralnych.
- W moim przekonaniu to nie musi być wcale zła kandydatka. Uważam, że ludzie bardzo szybko potrafią dorastać do nowych funkcji - powiedział.
- Marszałek sejmu jest w samym środku polityki i to może być całkiem dobry premier. Nie potrafię znaleźć racjonalnego wytłumaczenia, z jakiego powodu ta droga do jej ewentualnego powołania zostaje naznaczona drobnymi, ale widocznymi wybojami - dodał.
"Nic się nie stało"
Specjalista ds. marketingu medialnego Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że po środowej decyzji zarządu PO o poparciu Kopacz jako kandydatki na premiera w miejsce Donalda Tuska w zasadzie można powiedzieć, że "nic się nie stało".
- Zasada była taka, że nawet nie wybór, a dobór kandydata na premiera będzie sięgnięciem po osobę najbardziej lojalną z otoczenia Donalda Tuska. Kopacz, która bezdyskusyjnie powtórzy dokładnie to, co powie Tusk, jest kandydatem z tego punktu widzenia idealnym - ocenił Jabłoński. - Są jednak drobne zakłócenia - dodał.
Według Jabłońskiego jedno z zakłóceń atmosfery przejęcia teki przez osobę ślepo lojalną wobec Tuska to "wmieszanie się w ten proces prezydenta Bronisława Komorowskiego, który, jak głosi plotka, forsuje szefa MON Tomasza Siemoniaka".
- To wmieszanie się jest dla mnie niezrozumiałe, bo wyjazd Tuska do Brukseli ułatwia Komorowskiemu sytuację w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. To jest dopiero polityczna bezczelność, która zakłóca proces przekazania tej pałeczki premierostwa marszałek Kopacz - ocenił ekspert z UW.
Drugi zgrzyt - według Jabłońskiego - to informacja, która pojawiła się w mediach, o kulisach poparcia dla Tuska: że miał zgodzić się na ograniczenie praw socjalnych emigrantów w Wielkiej Brytanii.
- To wszystko wpłynie na klimat, w jakim Kopacz i tak bardzo słaba medialnie i o niskiej pozycji politycznej - nie mówię o stanowiskach, tylko kto jej te stanowiska załatwiał - obejmie tekę premiera. W tym momencie znajduje się w bardzo złej sytuacji jako nowy premier, oczywiście jeśli bez przeszkód ze strony prezydenta dojdzie do tej kontynuacji w osobie Kopacz - zaznaczył.
"Grabarz Platformy Obywatelskiej"
W ocenie Jabłońskiego Kopacz będzie dla PO tym, kim dla SLD był Marek Belka. - Będzie grabarzem Platformy Obywatelskiej, która wykopie PO polityczny grób - powiedział.
- Nawet gdyby liderem PO pozostał Donald Tusk, zgodnie z logiką wyborczą w ostatnim roku przed wyborami nie przeprowadza się gwałtownych reform. Ten ostatni rok to jest rok podsumowania, z punktu widzenia marketingu politycznego bronienia swoich racji, pokazywania domniemanych - rzadziej faktycznych sukcesów - podkreślił. - To była idealna pozycja dla Tuska, który propagandowo medialnie jest świetny, natomiast Kopacz tutaj zupełnie nie da sobie rady - mówił.
W sobotę premier Donald Tusk został wybrany na nowego szefa Rady Europejskiej. Obejmie tę funkcję 1 grudnia.