Proces ws. śmierci Ewy Tylman
Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się we wtorek proces Adama Z. oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman. Mężczyźnie grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie. Oświadczył przed sądem, że nie przyznaje się do zbrodni. Powiedział, że nie wie, jak doszło do śmierci Tylman. - Zmuszano mnie, żebym się przyznał - dodał Adam Z.
02.01.2017 | aktual.: 03.01.2017 12:52
Sędzia odczytała zeznania oskarżonego. "Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...) Nie zabiłem jej" - powtarzała słowa Adama Z. Po wysłuchaniu odczytanych zeznań, Adam Z. powiedział, że nie podtrzymuje swoich słów od momentu wyjścia z klubu.
- Zostałem wplątany w coś, czego nie zrobiłem. Policjanci mi powiedzieli, że to moja ostatnia szansa i mam złożyć wyjaśnienia - mówił oskarżony. Oskarżony wręcz mówi, że proponowano mu zrezygnowanie z adwokata. - Pytali mnie czy ją zabiłem, wrzeszczeli na mnie. Jeden z policjantów powiedział, że za jego głowę jakiś koniński biznesmen wyznaczył milion złotych - zeznawał Adam Z.
- Przy pierwszym przesłuchaniu byłem zastraszany przez policjantów - powiedział. Powiedział, że w trakcie pierwszego przesłuchania był zrzucany przez policjantów na podłogę z krzesła, ponieważ nie chciał odpowiadać na pytania. Potwierdził również, że był tak traktowany, że w czasie kolejnego przesłuchania próbował wyskoczyć przez okno.
Adam Z. mówił, że miał kontakt też z policjantką, która miała mu mówić, że długo w więzieniu nie wytrzyma i w końcu się i tak zabiję i że ma zeznawać. - Opowiadała też o swoim partnerze, że tez ma czasem ochotę go zabić - zeznał.
Sąd przytoczył zeznania oskarżonego, dotyczące jego życia prywatnego, preferencji i kontaktów seksualnych.
Rozprawa odbywa się w największej sali poznańskiego sądu; proces relacjonuje ok. 60 dziennikarzy, fotoreporterów i pracowników mediów. Sąd nie wyraził zgody na prowadzenie bezpośredniej transmisji z rozprawy, o co wnosiły telewizje informacyjne. Zdaniem sądu "mogłoby to działać krępująco na strony postępowania oraz przesłuchiwanych świadków".
Adam Z. znajduje się w przylegającym do sali rozpraw pomieszczeniu za pancerną szybą. Wszystkie osoby uczestniczące w procesie, w tym zarówno publiczność, jak i dziennikarze, zostali poddani podwójnej kontroli bezpieczeństwa; po wejściu do sądu i bezpośrednio przed wejściem na salę. Porządku na sali dodatkowo pilnują funkcjonariusze policji.
W rozprawie uczestniczy ojciec i brat Ewy Tylman.
Ciało Ewy Tylman odnaleziono w Warcie pod koniec lipca ub. roku
Prokurator oskarżył Adama Z. o to, że 23 listopada 2015 r., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną zepchnął do wody. Według śledczych, mężczyzna w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny.
Ciało kobiety odnaleziono w Warcie pod koniec lipca, ok. 12 km od miejsca, w którym po raz ostatni zarejestrowały ją kamery monitoringu. Tożsamość potwierdziły badania DNA. Sekcja zwłok, ze względu na stan odnalezionego ciała, nie pozwoliła jednak na ustalenie przyczyny śmierci kobiety.
Akt oskarżenia przeciwko Adamowi Z. liczy kilkadziesiąt tomów. W śledztwie wykonano kilkanaście różnego rodzaju ekspertyz, zabezpieczono też wszelkie dostępne nagrania z monitoringu. W trakcie procesu będzie zeznawało ok. 60 świadków spośród ok. 200, którzy zostali w tej sprawie przesłuchani przed śledczych.
Po raz ostatni postać Ewy Tylman zarejestrowały kamery monitoringu w nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. około godziny 3.20 w okolicach ul. Mostowej, przed mostem Rocha. W trakcie policyjnych czynności wielokrotnie zostały sprawdzone i przeszukane tereny nadwarciańskie, policjanci przejrzeli monitoringi i przesłuchali osoby, które widziały kobietę w dniu zaginięcia. Do poszukiwań, poza policją, włączyła się także straż pożarna oraz Grupa Specjalna Płetwonurków RP. Rodzina zaginionej zaangażowała prywatną agencję detektywistyczną. Do poszukiwań użyte były łodzie, sonary, drony, śmigłowiec z kamerą termowizyjną, patrole konne, a także robot do eksploracji studzienek kanalizacyjnych. W pomoc włączyli się niemieccy policjanci z psami specjalnie szkolonymi do poszukiwania ludzi, wówczas na kilka godzin zamknięto ulice w centrum Poznania.
Adam Z. został zatrzymany na początku grudnia 2015 roku po eksperymencie procesowym, polegającym m.in. na odtworzeniu drogi, jaką pokonała wracająca nocą do domu zaginiona. Od tego czasu mężczyzna przebywa w areszcie. Kilkakrotnie składane przez obrońcę Adama Z. zażalenia na decyzję sądu o stosowaniu aresztu za każdym razem były odrzucane. Według sądu "istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż podejrzany popełnił zarzucane mu przestępstwo", oraz zachodzi "uzasadniona obawa ucieczki lub ukrywania się, ponieważ czyn, którego popełnienie mu zarzucono, jest zbrodnią zagrożoną wysoką karą".
Ciało Ewy Tylman odnaleziono w Warcie pod koniec lipca ub. roku, ok. 12 km od miejsca, w którym po raz ostatni zarejestrowały ją kamery monitoringu. Na podstawie znalezionych przy zwłokach elementów odzieży, a także przedmiotów osobistych, w tym karty płatniczej, ustalono że niemal na pewno są to zwłoki zaginionej. Tożsamość kobiety potwierdziły ostatecznie badania DNA. Sekcja zwłok, ze względu na stan odnalezionego ciała, nie pozwoliła jednak na ustalenie przyczyny jej śmierci.
Śledztwo w sprawie zabójstwa kobiety zakończono w listopadzie i wówczas do sądu skierowano akt oskarżenia. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, oskarżając Adama Z. o zabójstwo Ewy Tylman, uznała, że działał on z zamiarem ewentualnym, tzn. że przewidując możliwość pozbawienia życia, zepchnął ją ze skarpy, w wyniku czego Ewa Tylman straciła przytomność. Następnie Z. miał zepchnąć nieprzytomną kobietę do Warty.
Jak tłumaczyła prokuratura, z nagrania monitoringu oraz zeznań świadków wynika, że zarówno Adam Z. jak i Ewa Tylman byli pod wpływem alkoholu. Śledczym udało się ustalić ich trasę od północy do godz. 3.26. Potem nastąpiła trwająca ponad 5 minut przerwa w zapisach monitoringu, po czym na nagraniach pojawił się już sam Adam Z. Według biegłych i wyników obserwacji sądowo-psychiatrycznej mężczyzna w chwili popełnienia czynu był poczytalny.
Oskarżony był w sprawie wielokrotnie przesłuchiwany, kilkakrotnie zmieniał wersję przedstawianych wydarzeń. W części wyjaśnień zasłaniał się niepamięcią. Według prokuratury, pomiędzy oskarżonym a Tylman doszło do kłótni. - Treści tej sprzeczki nie znamy, jednak zapis monitoringu wskazuje jednoznacznie, że pomiędzy pokrzywdzoną a oskarżonym doszło do szarpaniny - tłumaczyła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Magdalena Mazur -Prus. Jak dodała, proces będzie w pewnej mierze poszlakowy, jednak zdaniem śledczych, dowody zebrane w sprawie "układają się w logiczną całość".
Jednym z dowodów mają być także zeznania policjantów, którym Adam Z. miał się przyznać do zabójstwa koleżanki. Mężczyzna jednak twierdzi, że został do tego zmuszony siłą i, jak informowały media, miał w tej sprawie wysłać z aresztu pismo do Prokuratury Generalnej. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura we Wschowie w woj. lubuskim.
W związku ze sprawą Ewy Tylman zarzuty usłyszały również dwie osoby z firmy transportującej zwłoki, mężczyzna, który zobaczył w Warcie ciało oraz jego pracodawca. Jak ustalono, pracownicy firmy przewożącej zwłoki mieli na terenie Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu otworzyć worek z ciałem i robić zdjęcia. Osoba, która zobaczyła zwłoki w Warcie oraz jego pracodawca mieli wykonane tam zdjęcia oferować mediom.
Przed rozpoczęciem procesu Adama Z. prokuratura wnioskowała o jego utajnienie. Argumentowała, że w przypadku publicznego postępowania przed sądem istniałaby uzasadniona możliwość zakłócenia jego przebiegu. Ponadto, jak twierdziła prokuratura, proces mógłby naruszyć interes prywatny różnych osób, nie tylko pokrzywdzonych, ale też oskarżonego.
Utajnienia procesu nie chciała natomiast rodzina Tylman i sam oskarżony. List w tej sprawie przesłał pod koniec listopada do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry ojciec Ewy Tylman. Po zapoznaniu się ze sprawą Prokurator Generalny polecił poznańskiej prokuraturze okręgowej cofnięcie wniosku. Poznańska prokuratura zapowiedziała jednak, że nie wyklucza w trakcie procesu składania wniosków o częściowe wyłączenie jawności.
Anna Jowsa