Proces przeciwko Wałęsie. Wyszkowski: obraził człowieka, którego powinien wynagrodzić
Dawny kolega Wałęsy ze Stoczni Gdańskiej chce od niego przeprosin i zadośćuczynienia. W obronie Henryka Jagielskiego, którego były prezydent oskarżył o współpracę z SB, stanęli Krzysztof Wyszkowski i Sławomir Cenckiewicz.
19.05.2017 14:36
Sąd Okręgowy w Gdańsku rozpoczął proces, jaki b. prezydentowi Lechowi Wałęsie wytoczył jego dawny kolega ze Stoczni Gdańskiej. Henryk Jagielski żąda przeprosin za nazwanie go tajnym współpracownikiem SB. Rejestrację Jagielskiego potwierdził w sądzie Sławomir Cenckiewicz, ale uznał jego przypadek za "dość złożony".
Oprócz przeprosin Jagielski domaga się też od Wałęsy 20 tys. zł zadośćuczynienia, ale żądanie to znajduje się w pozwie rozszerzonym, którego sąd jeszcze oficjalnie nie przyjął.
"Oszczerstwa, bełkot i same kłamstwa Wałęsy"
Sprawa dotyczy wypowiedzi b. prezydenta RP z 20 stycznia 2017 r. podczas konferencji naukowej organizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej pt. "Sprzeczne Narracje. Historia powojennej Polski". Wałęsa zarzucił wówczas zarzucił Jagielskiemu tajną współpracę z SB.
- Według Wałęsy to ja jestem "Bolkiem", a nie on. To oszczerstwa, bełkot i same kłamstwa. Niech pokaże, że ja na kogokolwiek donosiłem. To przez niego przenieśli mnie na inny wydział Stoczni Gdańskiej i przez 10 lat mniej zarabiałem - mówił dziennikarzom 85-letni Jagielski, który jak Wałęsa był elektrykiem w Stoczni Gdańskiej w latach 70. XX wieku.Jagielski mówił WP, że był przez niego szykanowany i nigdy mu nie wybaczy.
Wałęsa nie pojawił się w sądzie, reprezentował go pełnomocnik Maciej Prusak. Adwokat b. prezydenta powiedział dziennikarzom przed rozpoczęciem procesu, że strona pozwana wniosła do sądu o oddalenie pozwu. Nie chciał jednak w żaden inny sposób komentować sprawy. Pełnomocnik Wałęsy wniósł też o wyłączenie jawności procesu, ale sąd odrzucił ten wniosek.
Jako świadek przed sądem zeznawał historyk Sławomir Cenckiewicz, który jest obecnie dyrektorem Wojskowego Biura Historycznego.
Przyznał, że pracując wraz z Piotrem Gontarczykiem nad książką "SB a Lech Wałęsa" (wydana w 2008 r. przez IPN) odkrył, że SB zarejestrowała Jagielskiego w latach 60. XX wieku jako swojego tajnego współpracownika o pseudonimie "Rak".
"Jagielski był represjonowany, SB prowadziła przeciwko niemu cztery sprawy"
- Robiąc jednak wówczas kwerendę wszystkich dostępnych materiałów stwierdziłem, że nie zachowały się w IPN żadne inne dokumenty z lat późniejszych świadczące o tym, że powód rzeczywiście współpracował z SB. Nie znalazłem żadnych dokumentów, które można by uznać za wytwór działalności TW "Rak". Znalazłem za to zapisy w aktach SB, że Henryk Jagielski jest "zadeklarowanym wrogiem socjalizmu". Był represjonowany, SB prowadziła przeciwko niemu w latach 1970-87 cztery sprawy operacyjne" - zeznał Cenckiewicz. Historyk przyznał, że przypadek Jagielskiego to sprawa "dość złożona".
- Po rozmowach z Henrykiem Jagielskim, jak i kwerendzie akt uznałem, że ta historia jest incydentalna. Doszedłem do wniosku, że być może doszło do spotkania powoda z funkcjonariuszem SB, który mógł uznać tę rozmowę jako werbunkową i na tej podstawie dokonać rejestracji. Powód mówił mi na przykład, że w tym okresie próbował wraz kolegami uciec z kraju do Szwecji, ale ten pomysł został przez służby udaremniony - dodał.
W ocenie Cenckiewicza, sam fakt rejestracji kogoś jako tajnego współpracownika nie wystarcza, żeby uznać taką osobę za agenta.
Wyszkowski: zapis w aktach SB niewiarygodny
Przed sądem wystąpił również jako świadek b. działacz opozycji antykomunistycznej Krzysztof Wyszkowski.
- Rozważaliśmy sprawę Jagielskiego z kolegami stoczni i w środowisku opozycyjnym, ale nie znaleźlibyśmy żadnego świadka, który potwierdzałby jego współpracę. Uznaliśmy więc ten zapis w aktach SB jako niewiarygodny. Jako doświadczony działacz opozycji antykomunistycznej mogę powiedzieć, że gdyby SB miała rzeczywiście na kogoś jakiegoś haka, to wtedy wykorzystała by te informacje - ocenił Wyszkowski.
Zdaniem Wyszkowskiego, wielokrotnie "SB uznawała wielu ludzi za swoich agentów, choć te osoby nie miały o tym zielonego pojęcia"
Wyszkowski dodał, że poznał Jagielskiego latem 1978 r. - To człowiek odważny, zdecydowany antykomunista. Jedyna osoba, która ma wobec niego wrogi stosunek, to właśnie Lech Wałęsa, któremu naukowo udowodniono, że bezsprzecznie był autorem donosów na Jagielskiego. Powód często namawiał Wałęsę, żeby się przyznał, że był "Bolkiem". Jeszcze w latach 90., kiedy ja miałem procesy z Wałęsą ich wzajemne stosunki były koleżeńskie - dodał.
"To szczyt obrzydliwości, kiedy agent oskarża swoją ofiarę"
W rozmowie z dziennikarzami Wyszkowski mówił, że Jagielski słusznie pozwał Wałęsę do sądu.
- Wałęsa nie dość, że donosił na Henryka Jagielskiego i innych kolegów z pracy, to jeszcze jego oskarża o współpracę z SB. To szczyt obrzydliwości, kiedy agent oskarża swoją ofiarę. Wałęsa obraził człowieka, którego powinien przeprosić i wynagrodzić za krzywdy, które mu urządził, a on jeszcze go dodatkowo poniża i to jeszcze publicznie - powiedział.
Następna rozprawa w procesie Jagielskiego przeciwko Wałęsie odbędzie się 23 czerwca - ma na niej zeznawać jako świadkowie trzech byłych pracowników wydziału W4 Stoczni Gdańskiej.