Proces przeciw kawiarni tylko dla pań
Przed Sądem Rejonowym w Częstochowie
rozpoczął się proces przeciwko kelnerce z kawiarni tylko
dla pań - "Babie Lato", pozwanej przez klienta z Opolskiego,
którego nie obsłużyła, bo nie chciał założyć peruki. Muszą je w
tej kawiarni założyć wszyscy klienci mężczyźni.
Kawiarnię dla pań założyła grupa częstochowskich kobiet (m.in. właścicielki firm, prawniczki, lekarki), które chciały mieć własny, nieskrępowany świat - mówiła oskarżona Małgorzata J. Właścicielki nie mogły zabronić tam wstępu mężczyznom, ale postanowiły ich zniechęcić i by zostać obsłużonymi, muszą założyć przygotowaną dla nich perukę rudą lub zieloną. Chciały mieć lokal, gdzie się nie pali, a mężczyźni nie cuchną piwem - dodała.
Roman G. odwiedził lokal w sierpniu z kolegą. Gdy kelnerka poprosiła go o założenie peruki, odmówił, cytował konstytucję i kodeks wykroczeń, mówił o łamaniu jego praw, a w końcu wezwał policję. Ta rozpoczęła dochodzenie w sprawie odmówienia podania towaru przez kelnerkę umyślnie i bez przyczyny. W efekcie do wydziału grodzkiego sądu rejonowego trafił wniosek o ukaranie kelnerki.
Oskarżona odpowiadając na pytania sędziego Paweł Betlejewskiego zeznała, że lokal funkcjonujący od roku jest przeznaczony wyłącznie dla kobiet, które organizują tam spotkania, kursy kosmetyczne, wernisaże, wymianę ubrań i czują się swobodnie i bezpiecznie. Nie są narażone na nagabywania mężczyzn, głośno mogą mówić o intymnych sprawach- powiedziała przed sądem.
Lokal cieszy się dużą popularnością, a sporadycznie odwiedzający go mężczyźni bez skrępowania zakładają kolorowe peruki - dodała.
Tego wymogu nie spełnił Roman G., nie chciał też skorzystać z ogródka kawiarni, gdzie nie było dodatkowych wymogów stawianych klientom. Powiedział, że widział przed wejściem napis "lokal tylko dla pań", ale uznał, że nie ma on podstawy prawnej, i zignorował go.
Przed sądem oświadczył, że poczuł się dyskryminowany, upokorzony, a założenie peruki naraziłoby go na śmieszność. Obrona usiłowała dowieść, że wymóg ten nie jest dyskryminujący, jest zasadą obowiązującą w tym lokalu będącym jednym z wielu na tej ulicy, z których klient mógł skorzystać.
Kelnerka zeznała też, że mężczyzna wcześniej telefonicznie dopytywał się o zasady funkcjonowania "Babiego Lata", a jego działanie w lokalu można odbierać jako celowe, by w efekcie podważyć zgodność obowiązujących tu zasad z prawem.
Przepis, na który powołuje się poszkodowany, tj. mówiący o bezzasadnej odmowie wydania towaru, jest archaiczny. Pochodzi z czasów komuny, gdy ekspedientki chowały towar pod ladą. Dziś, kiedy mamy wolną konkurencję, zastosowanie tego przepisu jest śmieszne. Przecież są takie lokale, gdzie przed wejściem trzeba założyć marynarkę czy krawat, a tamtych lokali ten pan nie skarży- powiedziała przed rozprawą wiceprezes spółki prowadzącej lokal Małgorzata Sztajner.
Do "Babiego Lata" przychodzą kobiety w podeszłym wieku, które nie poszłyby do innego lokalu. Tutaj grają w karty, wróżą sobie, są swobodne i bezpieczne- dodała Sztajner. Na kolejnej rozprawie mają być przesłuchani świadkowie obrony.