Proces o znieważenie prezydenta Andrzeja Dudy. Paweł Jackowski tłumaczył się z jednego słowa
- Nie jestem zwykłym chuliganem wznoszącym obraźliwe okrzyki na ulicy - zapewniał w sądzie Paweł Jackowski. Jest oskarżony o znieważenie Andrzeja Dudy. W lipcu 2018 roku stanął przy trasie przejazdu prezydenckiej kolumny z tablicą, na której był wierszyk ukazujący głowę państwa w niekorzystnym świetle.
W środę w szczecińskim Sądzie Okręgowym odbyła się rozprawa w sprawie publicznego znieważenia prezydenta Andrzeja Dudy przez Pawła Jackowskiego. Mężczyzna 29 lipca 2018 roku stanął razem z grupą około 50 protestujących przy trasie przejazdu prezydenckiej kolumny. Miał ze sobą tablicę z wierszykiem. Jeden z wersów okazał się najbardziej kontrowersyjny, a właściwie jedno słowo.
Mowa o zdaniu: "Dzisiaj pałac, jutro ciupa, nie prezydent, tylko d..a”. W oryginale słowo nie było wykropkowane. Jackowski został spisany przez policję. A później przesłuchany w prokuraturze, usłyszał zarzut i wreszcie bierze udział w procesie za wystawienie "na ogólny widok wulgarnego słowa".
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", Jackowski potwierdza, że brał udział w manifestacji i trzymał tabliczkę z wierszykiem, ale nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. W sądzie tłumaczył, że "przeciwstawia się łamaniu demokracji i konstytucji". - Nie jestem zwykłym chuliganem wznoszącym obraźliwe okrzyki na ulicach. Jestem świadomym, zaangażowanym społecznie i politycznie obywatelem, dla którego dobro Polski jest zasadniczą wartością - tłumaczył.
Przedstawił sądowi definicję słowa "d..a"
Jego zdaniem użył "dosadnego określenia, ale była to de facto satyryczna rymowanka". - Moim zamiarem nie było znieważenie, chciałem jedynie wyrazić swój krytyczny stosunek do sprawowania urzędu przez prezydenta RP, ponieważ uważam, że urąga on stanowisku prezydenta, sankcjonuje łamanie prawa, niszczy demokrację, łamie konstytucję - podkreślił oskarżony.
Co więcej, tłumaczył przed sądem znaczenie słowa "d..a". - W moim rozumieniu odnosi się ono do sytuacji beznadziejnej, bez wyjścia. Natomiast jeżeli chodzi o osobę, to dotyczy ona kogoś niezaradnego, niepotrafiącego się odnaleźć, osoby bezwolnej, podatnej na wpływ innych, sterowalnej, słuchającej poleceń innych - mówił.
Argumentował, że osoby publiczne odnoszą się do swoich przeciwników, używając bardzo obraźliwych określeń. Cytował przy tym Jarosława Kaczyńskiego czy Joachima Brudzińskiego. I dodał, że sam był nazywany drugim sortem.
Teraz w sprawie zostaną przesłuchani świadkowie. Możliwe, że przewód sądowy zostanie zamknięty 17 maja.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl