Proces o nielegalny handel bronią
Po raz trzeci przed Sądem Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się proces w sprawie nielegalnego handlu bronią wartości ok. 4,5 mln dolarów, do krajów objętych embargiem ONZ.
Proces został utajniony. Dziennikarze musieli opuścić salę sądową przed odczytaniem aktu oskarżenia. "Sąd postanowił wyłączyć jawność rozprawy w całości z uwagi na to, że w toku postępowania ujawnieniu podlegać będą okoliczności, które ze względu na ważny interes państwa powinny być zachowane w tajemnicy" - powiedział sędzia Rafał Strugała.
Proces toczy się po raz trzeci, gdyż poprzednie zostały przerwane z powodu najpierw śmierci ławnika, a później przewodniczącego składu sędziowskiego.
Sąd pod nowym przewodnictwem zwrócił następnie prokuraturze akt oskarżenia do uzupełnienia. Miało to związek z wnioskami o takiej treści jednego z oskarżonych i obrońcy, którzy powoływali się na publikację w "Rzeczpospospolitej" z 22 października 2002 r. Według gazety, są dowody na to, że za nielegalne operacje odpowiedzialni są oficerowie i współpracownicy wojskowych służb specjalnych. Ostatecznie, po odwołaniu złożonym przez prokuraturę, sąd wyższej instancji uznał, że ta nie musi poszerzać aktu oskarżenia.
Obecnie na ławie oskarżonych zasiada sześciu mężczyzn - Jerzy D. i Marek C., byli szefowie PHU "Cenrex", Janusz G., b. zastępca dyrektora "Cenrex", Zbigniew L., pracownik "Cenrex" oraz Edmund O., jedyny wspólnik PHZ "Steo", a także major Wojska Polskiego Krzysztof D. zatrudniony w przeszłości w firmie "Cenrex" i świadczący jednocześnie usługi na rzecz "Steo".
Mężczyźni oskarżeni są m.in o fałszowanie dokumentów, nielegalne dostawy broni, branie łapówek w wysokości 30 tys. dolarów od estońskich kontrahentów. Grozi im za to od trzech do 12 lat więzienia. Najwięcej zarzutów prokuratura postawiła uważanemu za mózg kontrabandy, b. dyrektorowi firmy "Cenrex" i jednocześnie konsultantowi spółki "Steo" - Jerzemu D.
Spółki "Cenrex" i "Steo" posiadając odpowiednie koncesje kupowały broń od MON i policji, które pozbywały się uzbrojenia z lat 50-tych, tzw. "pepesz" i pistoletów TT. Te ostatnie kupowano np. za ok. 25 dolarów, a sprzedawano za ok. 50 dolarów.
Odbiorcami odkupowanej z wojskowych i policyjnych magazynów broni miały być spółki działające na terenie Estonii, Łotwy, a także znany handlarz bronią i terrorysta pochodzenia arabskiego Monzer Al-Kassar.
Prokuratura twierdzi, że dzięki fałszerstwom w estońskich i łotewskich firmach amunicja i pistolety trafiały następnie do objętych embargiem ONZ Chorwacji i Somalii. Bronią posługiwały się także grupy przestępcze działające na terenie Rosji, Łotwy, Estonii, Niemiec, a także polscy bandyci.
Oskarżeni handlowali bronią w latach 1992-96. Z Polski "wyeksportowano" w tym czasie m.in. ponad 20 tys. pistoletów TT, kilkaset karabinów maszynowych kałasznikow, ok. 10 karabinków dla strzelców wyborowych, kilka tysięcy tzw. "pepesz", kilkaset sztuk granatników, pociski moździerzowe i kilka milionów sztuk amunicji.
Międzynarodową aferę wykryli estońscy celnicy w 1996 roku przechwytując na przejściu granicznym z Łotwą 1600 pistoletów TT. Śledztwo prowadziła Policja Bezpieczeństwa Republiki Estonii przy współudziale polskiego UOP.