PolskaProces Lesiaka: K. Kozłowski wątpi w inwigilację

Proces Lesiaka: K. Kozłowski wątpi w inwigilację

Pierwszy szef Urzędu Ochrony Państwa Krzysztof Kozłowski wątpi, czy doszło do sprzecznej z prawem inwigilacji partii politycznych. Zeznawał on w procesie byłego oficera SB i UOP płk. Jana Lesiaka, oskarżonego o bezprawną inwigilację opozycji w latach 90.

14.12.2006 | aktual.: 14.12.2006 18:11

Tego dnia przed Sądem Okręgowym w Warszawie zeznawali także b. szef zarządu śledczego UOP gen. Wiktor Fonfara (wcześniej oficer SB) oraz b. szef Biura Analiz i Informacji UOP Piotr Niemczyk (dawny opozycjonista z PRL). Ich zeznania były jawne.

Kozłowski - współzałożyciel UOP w 1990 r. - pytany przez PAP, czy żałuje przyjęcia Lesiaka do UOP, odparł: "Jeśli to się kończy na sali sądowej, to żałuję - założywszy, że zarzuty się potwierdzą". Dodał, że nie miał żadnych podejrzeń, przyjmując go do UOP. "Lepiej było go nie przyjmować, dla jego dobra choćby" - zaznaczył zarazem. Podkreślił, że wciąż nie jest znana cała zawartość szafy Lesiaka.

Przed sądem Kozłowski wziął na siebie odpowiedzialność za przyjęcie Lesiaka, na prośbę Jacka Kuronia. Dodał, że jako szef komisji weryfikacyjnej SB w kilku przypadkach odstąpił od kryteriów przyjęcia b. esbeków do UOP - bo "na ogół to się opłacało". Zeznał, że inaczej nie powstałaby np. jednostka GROM.

Odnosząc się do zawartości szafy Lesiaka, Kozłowski zeznał, że nie wie, na ile znalezione tam notatki o działaniach wobec partii "przybrały kiedykolwiek formę działań operacyjnych". Przyznał, iż pokazują one, że "zespół Lesiaka nie był dobrze osadzony w strukturze UOP, co do tego, kto ma za co odpowiadać i czym się zajmować".

Kozłowski podkreślił, że tworząc UOP przyjęto zasadę "niewchodzenia przez służby do partii politycznych". Tłumaczył to tym, że "byliśmy świadkami i ofiarami tego przez wiele lat". Zaznaczył, że "brzmiało to pięknie w teorii, ale mogła ona nie przystawać do rzeczywistości, bo pod przykrywką partii politycznych tworzyły się struktury działające niezgodnie z prawem". Z perspektywy lat wydaje mi się, że byliśmy w takich przypadkach zbyt pobłażliwi - zeznał Kozłowski. Chyba za mało się przyłożyliśmy do rozpoznania różnych działań po lewej i po prawej stronie - dodał.

B. szef UOP nie wykluczył, że niektóre partie mogły stwarzać zagrożenie. Jako przykład podał sztab wyborczy kandydata na prezydenta w 1990 r. Stana Tymińskiego, który "prawie wyłącznie składał się z dawnych funkcjonariuszy SB". Dodał, że sztab ten "szczegółowo rozpracowano".

Świadek podkreślił, że w latach 90. były manifestacje przeciw prezydentowi Lechowi Wałęsie, gdzie wyzywano go "chyba mocniejszymi wyzwiskami niż uczynił to Hubert H.". Czy UOP miał się temu przyglądać bezczynnie? Czy to była inwigilacja partii? Nie, to oznacza, że konkretni ludzie uwikłali się w działania na pograniczu prawa - dodał. Podkreślił, że np. Maciej Zalewski z PC został skazany za przestępstwo korupcyjne, "ale nie oznacza to przecież, że całe PC było przestępcze i było inwigilowane".

Jak słyszę o inwigilacji prawicy, to się trochę uśmiecham, bo czy prawica to Lech Wałęsa, czy też skłóceni z nim potem obaj bracia? - dodał Kozłowski. Dlaczego prawicowy rząd z Antonim Macierewiczem jako szefem MSW i Piotrem Naimskim jako szefem UOP korzystał z usług Lesiaka i nie mówił, że to skandal? - pytał retorycznie przed sądem.

Fonfara w śledztwie zeznał, że Lesiak naciskał na kierowanie do prokuratora generalnego wniosków o podsłuchy wobec polityków PC podejrzewanych o korupcję. Dodał, że Lesiak nigdy nie powinien być pozytywnie zweryfikowany, bo "jego jedyną umiejętnością było zwalczanie opozycji przed 1989 r." Przed sądem powiedział zaś, że Lesiak to "świetny i ceniony oficer".

Jak Fonfara może tak mówić? Ja w SB rozpracowywałem Kuronia, a on komisję "Solidarności"; to on nie powinien nigdy być zweryfikowany - mówił potem wzburzony Lesiak dziennikarzom.

Niemczyk powiedział, że jego zdaniem nie doszło do "nieuzasadnionych działań kryminalnych ze strony UOP". Przed sądem zeznał, że "nic nie wie o inwigilacji". Dodał, że nie był dobrego zdania o zespole Lesiaka, bo "próbowali oni wykorzystywać nasze osiągnięcia". Niemczyk miał też pretensje do ludzi Lesiaka - z którymi urzędował "przez ścianę" - za to, że zakłócali mu pracę, gdy - jak mówił - przychodzili do niego korzystać z końcówki PAP.

W trwającym od września procesie 61-letni Lesiak - któremu grozi do 3 lat więzienia - nie przyznaje się do winy. Jest on jedynym oskarżonym w sprawie inwigilacji UOP w latach 1991-1997 względem polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej. Prokuratura zarzuca Lesiakowi przekroczenie uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań.

Karalność czynu Lesiaka przedawnia się w marcu 2007 r. - dlatego sąd wyznacza częste terminy rozpraw, na które wzywa licznych świadków. W grudniu odbędzie się jeszcze kilka rozpraw.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)