Proces fotoreportera przeciwko policji
Sąd Okręgowy w Warszawie, prowadzący sprawę
fotoreportera Roberta Sobkowicza, który od strzału z policyjnej
broni stracił oko podczas protestu pracowników radomskiego
"Łucznika", ponownie zapoznał się z nagraniem wideo, na
którym zarejestrowano przebieg manifestacji. Kolejna rozprawa - 14
kwietnia.
03.02.2005 13:20
Robert Sobkowicz stracił prawe oko od uderzenia gumowej kuli. Do wypadku doszło, gdy policja strzelała z broni gładkolufowej podczas manifestacji pracowników radomskiego "Łucznika" 24 czerwca 1999 w Warszawie. W starciach zostało również rannych czterech policjantów i czterech związkowców.
Ponieważ prokuratura uznała, że był to tragiczny wypadek, Sobkowicz zdecydował się pozwać w procesie cywilnym ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz Komendę Stołeczną Policji. Domaga się zadośćuczynienia w wysokości 250 tys. zł i stałej renty w wysokości 3 tys. zł.
Podczas rozprawy sąd ponownie obejrzał taśmę wideo z przebiegu manifestacji (z nagraniem WOT oraz TVN). Zrobił to po raz drugi, gdyż - zdaniem Sobkowicza - nagrania, które sądowi dostarczyła prokuratura, były wersją zmontowaną i znacznie okrojoną. Sąd zdecydował dopuścić dowód w postaci przedstawionej przez fotoreportera kasety zawierającej obszerniejsze nagrania z manifestacji z czerwca 1999.
Z nagrań wynika m.in. że policjanci oddali strzały w trakcie polewania manifestujących wodą z armatki. Nie zarejestrowano ostrzeżeń policji o zamiarze użycia broni, a jedynie wezwania do zachowania spokoju.
Sędzia prowadząca sprawę ponownie zobowiązała Jerzego Kasprzaka - biegłego z zakresu broni palnej i broni obezwładniającej - aby uzupełnił opinię, którą przedstawił sądowi. Biegły ma jednoznacznie wskazać, czy, i jeżeli tak, to w którym miejscu materiału dowodowego, policja ostrzegała o zamiarze użycia broni palnej.
Sądowi nie udało się w czwartek przesłuchać w charakterze świadka byłego komendanta głównego policji gen. Antoniego Kowalczyka. Nie dostarczono mu wezwania na rozprawę.