Proboszcz ogołocił parafię, zostawił tylko piec
W podopolskich Rogach huczy. Ludzie weszli na plebanię i zobaczyli, że odwołany w niesławie proboszcz wywiózł majątek parafii. Ale jego następca nie chce się bawić w Sherlocka Holmesa.
19.08.2006 | aktual.: 19.08.2006 11:55
W środę, zaraz po święcie Matki Boskiej Zielnej, w Rogach koło Niemodlina nastał nowy proboszcz. Nazywa się Zbigniew Malinowski, dotychczas był wikarym, to jego pierwsza parafia. Wieczorem odprawił w Rogach swoją pierwszą mszę świętą. Wzruszył się przywitaniem. Ludzie przyjęli go z otwartymi ramionami – poczęstunkiem i serdecznością. – Bóg wysłuchał moich próśb! – cieszyła się Anna Chrząstkowa, a z nią inni, którzy potrzebują dobrego duszpasterza jak tonący tratwy ratunkowej.
Ich dotychczasowy ksiądz, Wojciech Tyczyński, odszedł – a dokładnie odjechał białym samochodem – w wielkiej niesławie. Ponoć gdzieś pod Bielsko. Kontakt z nim ma już tylko kuria. W zeszłą niedzielę pożegnała go oficjalnie rada parafialna. Też były kwiaty. – To naturalne, szacunek tego wymaga– mówi Krystyna Mesjasz w imieniu swoim i męża, który jest przewodniczącym rady. Ustępujący proboszcz powiedział jeszcze ludziom z ambony, że awansuje na dyrektorskie stanowisko do Józefowa, a w ogóle to odchodzi na własną prośbę. – Kłamał nam przy ołtarzu– załamuje ręce Jolanta Śnieżek z Rogów, która tak jak inni już wie: ksiądz arcybiskup zdecydował o udzieleniu księdzu Tyczyńskiemu zdrowotnego urlopu, o awansie nie ma mowy.
Ale nie dlatego w Rogach huczy. Nie dlatego ludzie chcą mówić do gazety. Pierwszy raz wzywali Nową Trybunę Opolską na pomoc w marcu, kiedy proboszcz odmówił pochowania na starym cmentarzu babci Doboszowej. Przelał się wtedy kielich goryczy. Ludzie zwołali zebranie, kilkadziesiąt osób z różnych wsi wyrzuciło z siebie wieloletnie pretensje, spisało je w protokole i wysłało swoją delegację do kurii.
Była wśród skarg m.in. taka, że z plebani "znikły" parafialne dobra, np. antyki. Ksiądz arcybiskup Alfons Nossol wysłuchał stron i – tak jak chcieli ludzie – odwołał proboszcza z funkcji. Jednak nie w trybie natychmiastowym, lecz z terminem wyznaczonym na lato. I ten termin nadszedł w środę. Razem z nowym księdzem na plebanię weszło ze 30 wiernych. Po tych oględzinach niektórzy, w tym rodzina Śnieżków, nie mogli w nocy zasnąć. W Rogach huczy, bo ludzie zobaczyli, że odwołany proboszcz ogołocił plebanię do cna.
Tam tylko echo mieszka
Samochody ciężarowe odjeżdżały spod plebanii kilka razy. Na początku sierpnia do naszej redakcji przyszedł list. "Ksiądz powywoził wszystko, co było najcenniejsze" – alarmował jeden z parafian. Ale sołtys Rogów, Zbigniew Nowak, do którego także trafiali ludzie z podobnymi podejrzeniami, odezwał się głosem rozsądku: – Może to są prywatne rzeczy księdza Tyczyńskiego? Nie można go oskarżać, skoro tego nie wiemy. Poczekajmy, aż zda parafię. – Jak weszłam razem z innymi do kuchni, to po prostu byłam w szoku– mówi Jolanta Śnieżek. – Tam został tylko piec! Zniknęły wszystkie meble, stół, kuchnia. Nasz nowy ksiądz proboszcz – dobry człowiek, bo każdemu rękę poda – nawet szklanki nie ma, chyba że sobie ją przywiózł. – Wstyd nam przed nowym proboszczem jako parafianom– mówią Genowefa i Edward Głąbowie. Pani Genowefa, która pracowała na plebanii, nic złego o pracodawcy powiedzieć nie może, ale: – Na wiosnę przywieźli węgiel, z dziesięć ton tego było. Teraz jest najwyżej pięć – przyznaje. – Połowę przez lato
ksiądz Tyczyński wypalił? Ludzie, obudźmy się! Przecież to niemożliwe!
Anna Chrząstek współczuje nowemu proboszczowi, któremu nawet porządnego łóżka do spania nie zostawiono. Który nie zagotuje sobie wody, bo nie ma na czym. – Złóżmy się po parę złotych i kupmy mu kuchenkę– proponuje. – Sama przyniosę co mogę, choćby firanki.Jan Nieckarz, który przeżył w Rogach aż sześciu proboszczów, pamięta każde ich przywitanie i wyprowadzkę, ale czegoś podobnego jeszcze nie widział. Są teraz na plebanii pomieszczenia, gdzie tylko echo mieszka. My też chcieliśmy wejść do domu parafialnego, zobaczyć spustoszenie na własne oczy. Nowy ksiądz proboszcz, pełen dobrej woli, nie mógł jednak wpuścić dziennikarzy bez zgody kurii. A kuria, ustami sekretarza, księdza Joachima Kobieni, powiedziała stanowcze "nie".
Chodzi o uczciwość
Ksiądz dziekan Marcin Bonk z Dąbrowy, także obecny podczas zdawania parafii (z racji obowiązku), żadnych nieprawidłowości jednak nie widzi. Zobaczył, że wisi zabytkowy obraz, stoi zabytkowy kredens, nie brakuje kielichów, monstrancji - wszystko w porządku. Wspólnie z nowym proboszczem jedynie spisał inwentarz, chociaż powinien go porównać z protokołem zdawczo-odbiorczym sprzed lat, gdy ksiądz Tyczyński przychodził do Rogów.
Kiedy Krystyna Nieckarzowa usłyszała o zabytkowym kredensie, od razu pobiegła na plebanię, żeby mebel zobaczyć. – Ksiądz Tyczyński go podmienił!– stwierdziła. – Ten też jest stary, ale nie aż tak. Tamten wszyscy dobrze pamiętamy. Stał na parafii od lat 50., od czasów księdza prałata Polańskiego.– Jeśli ludzie mieli jakieś podejrzenia i widzieli wyjeżdżające samochody, to czemu od razu nie dzwonili na policję? – pyta ksiądz dziekan Marcin Bonk. – Takie sytuacje to często wina ludzi, którzy nie reagują, przymykają oczy, a potem trudno stwierdzić, gdzie jest prawda.
– Prawda jest taka, że kuria powinna to sprawdzić– uważają parafianie, w tym rodzina Głąbów. – Dlaczego władze kościelne przymykają oczy? Od kilku miesięcy wiedziały, że źle się dzieje. Dla spokoju parafii i we własnym interesie kuria powinna rozliczyć księdza Tyczyńskiego. Tu chodzi o uczciwość.
Zdaniem księdza dziekana cały ten szum to konsekwencja konfliktu i utraty zaufania grupy parafian do proboszcza Tyczyńskiego. Z tego rodzą się mity– mówi ksiądz Bonk. – Wierzcie mi, na tej plebanii nic więcej nie było! Dobre jest jednak to, że ludzie stają się coraz odważniejsi i patrzą swoim duszpasterzom na ręce. Wreszcie interesują się życiem parafii – także tym, jak są wydawane parafialne pieniądze. Dobrze też, że gazeta o tym pisze, bo dzięki temu będziemy mieli mniej podobnych afer.
Nowy proboszcz, Zbigniew Malinowski, nie chce sprawy komentować. Powie jedynie, że – owszem – są na plebanii pomieszczenia, gdzie został tylko żyrandol i drzwi. – Ale ja nie będę się bawił w Sherlocka Holmesa i poszukiwał jakichś rzeczy – zapowiada proboszcz. – Ja uważam tak: jako parafia zaczynamy wszystko od nowa, od zera. Nie rzeczy są najważniejsze, ale ludzie.
Agata Jop