WAŻNE
TERAZ

Uszkodzenie torowiska na Mazowszu. Premier reaguje

Problemy z amunicją 155 mm. Co z produkcją? "Studnia bez dna"

Polska Grupa Zbrojeniowa wytwarza w ciągu roku tyle pocisków wielkokalibrowych, ile Ukraina zużywa w kilka dni - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Rząd właśnie obiecał inwestycje za 2,4 mld zł, które mają zwiększyć krajowe zdolności produkcyjne amunicji 155 mm. Projekt jest jednak nieprzygotowany. Nie ma jednego terminu jego zakończenia, a polska produkcja w rzeczywistości będzie polegać na skompletowaniu zagranicznych komponentów.

Kilka tygodni temu rząd ogłosił, że przekaże Polskiej Grupie ZbrKilka tygodni temu rząd i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosili, że przekażą Polskiej Grupie Zbrojeniowej 2,4 mld zł na produkcję amunicji 155 mm
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Olkusnik
Sylwester Ruszkiewicz

"155-tka" to jeden z najważniejszych rodzajów amunicji, polska armia potrzebuje jej do armatohaubic Krab i koreańskich K9. - Polska armia potrzebuje ok. 3 mln sztuk tej amunicji. Tyle powinno być w magazynach, aby było z czym wojnę rozpoczynać - szacował kilka miesięcy temu w rozmowie z Wirtualną Polską zmarły niedawno gen. Waldemar Skrzypczak.

W tych słowach nie ma cienia przesady. Dość powiedzieć, że ukraińska armia zużywa dziennie - w zależności od źródeł - od 4 do 9 tys. takich pocisków.

Ale polskie magazyny od lat święcą pustkami. Branżowy serwis Defence24 pisał w październiku ubiegłego roku, że moce przerobowe polskiego państwowego przemysłu obronnego wynoszą 6 tys. sztuk rocznie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Skandal na zaprzysiężeniu. Zaskakujący komentarz z gabinetu prezydenta

Polska amunicja. Czyli komponenty ze Słowacji i Francji

Kilka tygodni temu rząd ogłosił, że przekaże Polskiej Grupie Zbrojeniowej 2,4 mld zł na produkcję amunicji 155 mm. Pieniądze mają trafić do czterech spółek wchodzących w skład holdingu. 1,3 mld dostanie Dezamet na "rozbudowę potencjału produkcyjnego amunicji wielkokalibrowej 155 mm", 890 mln - Mesko na produkcję korpusów, 113 mln - Nitro-Chem na zakup linii do elaboracji pocisków i 66 mln - Gamrat na produkcję gazogeneratorów.

"Plan działań zakłada, że osiągnięcie zdolności produkcji do 150 -180 tys. amunicji wielkokalibrowej rocznie będzie możliwe od 2027-2028 r." - poinformowało Wirtualną Polskę Ministerstwo Aktywów Państwowych.

Na ile realistyczne są te terminy? I czy PGZ w ogóle jest w stanie wypełnić wojskowe magazyny? Wirtualna Polska przeanalizowała szczegóły umów inwestycyjnych zawartych przez MAP. Prześledziliśmy też najważniejsze projekty amunicyjne państwowego holdingu z ostatnich lat i rozmawialiśmy z urzędnikami MON oraz pracownikami Grupy, którzy pracują przy kontraktach zbrojeniowych.

Wnioski niestety nie są pozytywne. Państwo "pompuje" do Grupy miliardy złotych, a inwestycje i kontrakty notorycznie się opóźniają. Efekt jest taki, że – jak stwierdził niedawno szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Dariusz Łukowski – polskie zapasy amunicji 155 mm wystarczyłyby na pięć dni wojny.

- Przede wszystkim zacznijmy od tego, że nie będzie żadnej polskiej "155-tki". Ta cała produkcja, na którą rząd chce wyłożyć miliardy, to będzie zwyczajna kompletacja komponentów kupowanych za granicą - mówi nam wieloletni pracownik PGZ.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Miliardy dla PGZ. "Dobry ruch, choć bardzo spóźniony"

W listopadzie ubiegłego roku wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podczas wizyty w Bratysławie zapowiedział zakup "zdolności do produkcji amunicji wielkokalibrowej od Słowacji". Gen. Skrzypczak mówił nam wówczas, że deklaracja polskiego szefa MON to absurd, bo Słowacy są jedynie pośrednikiem - nie produkują samodzielnie ani prochu, ani materiałów wybuchowych, ani mieszanin do gazogeneratorów.

Nasz rozmówca z PGZ to potwierdza. - Słowacy byli zdziwieni po tej wizycie. "Jak mamy uczyć was, 38-milionowe państwo, produkcji amunicji, skoro sami nie jesteśmy samowystarczalni?", dziwili się w prywatnych rozmowach - opowiada nasz informator. Mówi też, że PGZ zamierza kupować korpusy w słowackich zakładach kontrolowanych przez czesko-słowacki holding Czechoslovak Group (CSG) należący do najbogatszego Czecha Michala Strnada, a ładunki miotające - we francuskim Eurenco.

PGZ w odpowiedzi na nasze pytania nie zaprzecza, że pociski będą składane z elementów kupowanych za granicą. Jak podaje, amunicja 155 mm ma docelowo powstawać w trzech fabrykach. Największe moce przerobowe - do 100 tys. sztuk rocznie - ma mieć ta pierwsza. "Odpowiedzialna będzie za produkcję pocisków w obecnej technologii z dotychczasowymi partnerami" - potwierdza biuro prasowe Grupy. Czyli ze Słowakami i Francuzami.

Z naszych ustaleń wynika, że głównym orędownikiem zacieśnienia biznesowej współpracy ze Słowakami było Ministerstwo Obrony Narodowej. Wirtualna Polska widziała notatkę ze spotkania z przedstawicielami CSG, do którego doszło w styczniu tego roku w Departamencie Polityki Zbrojeniowej MON. Była ona skierowana do ówczesnego prezesa PGZ Krzysztofa Trofiniaka.

Dyrektor DPZ Sławomir Cichocki zachęca w dokumencie do współpracy z Czechami: "CSG jest gotowa do przekazania technologii i uruchomienia środków finansowych na budowę fabryki w Polsce, może również wspólnie z podmiotami PGZ wspólnie nabyć i zaadaptować infrastrukturę (…). Resort ON proponuje uwzględnić informacje od CSG w analizach dot. możliwości współpracy z podmiotami polskiego sektora obronnego (…). W przypadku wyboru wariantu współpracy z partnerem czeskim, resort ON jest gotowy wspierać współpracę polskich podmiotów ze spółkami z grupy CSG".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wzięliśmy udział w misji NATO. Nagranie z pokładu samolotu AWACS

Rząd robi PR. Dostawcy zacierają ręce

- Ogłoszenie światu, że państwo przekazuje PGZ miliardy na produkcję było podyktowane potrzebami PR-owymi. Rząd musi się chwalić swoimi pomysłami i ja to rozumiem. Tyle że takie deklaracje niestety kosztują. MAP zapowiedziało, że przekaże Nitro-Chemowi środki na zakup linii technologicznej do elaboracji pocisków (procesu ponownego wykorzystania odstrzelonych już łusek - przyp. red.). Jak pan sądzi, co zrobili producenci tych linii? Błyskawicznie podnieśli ceny dla PGZ o 20 procent - opowiada urzędnik MON proszący o anonimowość.

Rozmówca zwraca też uwagę na kwestię licencji na produkcję "155-tki". - Niestety, lobby państwowego przemysłu wymusiło na rządzie, że to PGZ kupi licencję. A właścicielem powinno być MON i mieć możliwość udzielania jej spółkom państwowym i prywatnym chcącym produkować amunicję. Dzięki temu firmy musiałyby między sobą konkurować, dbać o jakość i terminy. A tak PGZ będzie trzymać państwo w szachu - dodaje.

Spytaliśmy MAP o to, kto według planu inwestycji ma kupić licencję: PGZ, któraś z kontrolowanych przez nią spółek czy MON. Resort uchylił się od odpowiedzi na to pytanie, ale jednocześnie zasłonił się tajemnicą państwowego holdingu, dając tym samym do zrozumienia, że właścicielem licencji będzie właśnie PGZ. "Odpowiedź w tym zakresie stanowi tajemnicę przedsiębiorstwa PGZ S.A. i spółek z Grupy Kapitałowej PGZ" - czytamy w odpowiedzi ministerstwa.

Co ciekawe, Polska już kiedyś kupiła na Słowacji bezterminową licencję na produkcję amunicji 155 mm. W grudniu 2010 r. Dezamet i Bumar (dawna państwowa spółka włączona do PGZ) zawarły na czas nieokreślony umowę licencyjną ze słowackim ZVS Holding. Dlaczego w takim razie PGZ będzie dziś płacić drugi raz za to samo? Bo według planu inwestycyjnego MAP za pieniądze z Funduszu Inwestycji Kapitałowych ma powstać tzw. Druga Fabryka, w której - jak zapowiada PGZ - ma ruszyć produkcja pocisków nowej generacji dla armatohaubic m.in. KRAB, KRAB-2 i K9. A pociski nowej generacji wymagają nowej licencji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przeszkolenie wojskowe dla każdego? "Bez względu na płeć"

PGZ już wie, że nie dotrzyma harmonogramu

Optymizmem nie napawają też dotychczasowe dokonania PGZ w zakresie dostaw amunicji 155 mm dla polskiej armii. W grudniu 2023 r., zaraz po powołaniu rządu Donalda Tuska, nowy wiceszef MON Paweł Bejda poinformował o zawarciu przez Agencję Uzbrojenia kontraktu wartego 11 mld zł z Polską Grupą Zbrojeniową na dostawę 300 tys. sztuk amunicji kalibru 155 mm. W sierpniu ubiegłego roku w mediach pojawiła się informacja, że mimo upływu ponad siedmiu miesięcy kontrakt nie wszedł w fazę realizacji. Do dziś wiadomo niewiele więcej.

Wirtualna Polska zapytała PGZ, o ile zwiększyły się zdolności produkcyjne spółki w ciągu ostatniego półtora roku, ile sztuk amunicji w tym czasie wyprodukowano w polskich zakładach. A także - jaką część pieniędzy Grupa otrzymała już w ramach realizacji tej umowy i czy była karana przez Agencję Uzbrojenia karami umownymi za opóźnienia.

"Szczegółowe zdolności produkcyjne należą do chronionych informacji rynku obronnego. Szczegóły umowy, w tym wynagrodzenie Konsorcjum PGZ-AMUNICJA, z uwagi na jej przedmiot nie mogą zostać ujawnione" - ucina PGZ.

Nasi rozmówcy twierdzą, że większość pocisków dostarczonych armii przez państwowy holding w rzeczywistości została wyprodukowana w słowackich zakładach kontrolowanych przez Czechoslovak Group. Nawet elaboracja, czyli uzbrajanie pocisków, i malowanie miały być delegowane do zagranicznych zakładów.

Oficer z MON: - PGZ to studnia bez dna. Ale akurat rozumiem, że zasłaniają się tajemnicą w sprawie ilości pocisków dostarczanych do naszej armii. Akurat to naprawdę wynika z troski o bezpieczeństwo państwa. Nie możemy obnażać się przed wrogiem i pokazywać, jak bardzo jesteśmy bezbronni.

PGZ podaje jedynie, że "od 1 stycznia 2024 do chwili obecnej PGZ zdołała podwoić wielkość produkcji amunicji wielkokalibrowej, co oznacza kilkadziesiąt tysięcy sztuk rocznie".

- To propaganda sukcesu. Cała Grupa jest w stanie produkować rocznie maksymalnie dwadzieścia kilka tysięcy sztuk amunicji 155, czyli tyle, ile Ukraińcy wystrzeliwują w parę dni. Podwojenie brzmi nieźle, ale na liczbach bezwzględnych wygląda to nadal mizernie. Zakłady Mesko w Kraśniku w całym 2024 r. wyprodukowały pięć tys. korpusów. Przez kolejne pół roku wypuszczono kolejne pięć, czyli w skali roku będzie w sumie 10 tys. - mówi nam menedżer z PGZ.

Rozmówca z MON wypowiada się w podobnym tonie.

- W grudniu 2023 r. PGZ dostał kontrakt na 11 mld zł, a po ponad półtora roku jest w stanie robić dziesięć tysięcy korpusów. W Agencji Uzbrojenia nikt nie wierzy, że po dosypaniu kolejnych 2,4 mld zł będą w stanie produkować rocznie 180 tys. pocisków. I to już w 2027 roku, jak w swoim komunikacie przekonuje MAP - twierdzi oficer pracujący w resorcie obrony.

Co ciekawe, sama PGZ nie podziela optymizmu MAP w kwestii harmonogramu. Na nasze pytania o termin osiągnięcia docelowych mocy odpowiada asekuracyjnie: "Harmonogram działań realizowanych przez spółki amunicyjne PGZ zakłada, że od 2028 roku osiągnięte zostaną zdolności produkcyjne do 150-180 tys.". Zresztą, także i ten termin trudno uznać za pewny, bo - jak zaznacza spółka - to tylko założenia harmonogramu. A przecież poślizgi to dla PGZ chleb powszedni.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Mnóstwo pieniędzy". Gen. Kraszewski o polskiej produkcji dronów

Projekt prochowy, dziewięć lat opóźnienia

W ciągu ostatnich dziesięciu lat Grupa realizowała jeszcze dwa projekty amunicyjne, oba rzecz jasna finansowane z państwowej kasy. Pierwszy to tzw. projekt 400, którego celem jest unowocześnienie infrastruktury i zwiększenie zdolności produkcyjnych w zakresie amunicji małokalibrowej, średniokalibrowej i wielkokalibrowej. Spółka Mesko realizuje go od grudnia 2019 roku. Budżet: 466,7 mln zł.

Mimo że harmonogram zakładał zakończenie inwestycji w 2024 r., to projekt jest cały czas w toku. PGZ przyznaje, że całość zostanie sfinalizowana dopiero pod koniec… 2026 roku.

"Zakończenie prac budowlanych na obiektach produkcyjnych jest przewidziane na koniec grudnia 2025 roku z wyjątkiem jednego zadania, którego planowany termin realizacji wyznaczono na koniec 2026 roku. Po sfinalizowaniu prac budowlanych w pierwszym półroczu 2026 roku Spółka planuje zamaszynowienie oraz uruchomienie linii technologicznych w oddanych do użytkowania obiektach" - pisze spółka. Jak czytamy, winę za opóźnienie ma ponosić rzecz jasna poprzedni zarząd.

Druga z amunicyjnych inwestycji to tzw. "projekt 44,7", również realizowany przez Mesko. Jego celem ma być "odtworzenie zdolności produkcyjnych oraz uzyskanie kompetencji w zakresie produkcji prochów wielobazowych". Według Najwyższej Izby Kontroli uruchomiono go ok. 2015 r. i planowano zakończyć w ciągu dwóch lat.

W maju tego roku Mesko ogłosiło, że nowe zdolności produkcyjne zostaną osiągnięte "już w 2026 roku".

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Szarpanina z nową burmistrz. Prokuratura zabrała głos
Szarpanina z nową burmistrz. Prokuratura zabrała głos
Uszkodzenie torowiska na Mazowszu. Premier reaguje
Uszkodzenie torowiska na Mazowszu. Premier reaguje
Kierwiński po oskarżeniach Morawieckiego. "Czas na przeprosiny"
Kierwiński po oskarżeniach Morawieckiego. "Czas na przeprosiny"
IPN potępił aukcję artefaktów z Auschwitz. "Ich miejsce jest w muzeach"
IPN potępił aukcję artefaktów z Auschwitz. "Ich miejsce jest w muzeach"
Kolejny incydent na kolei. Pociąg nagle ruszył
Kolejny incydent na kolei. Pociąg nagle ruszył
Skandaliczna aukcja zniknęła z sieci. Jest reakcja niemieckiego ambasadora
Skandaliczna aukcja zniknęła z sieci. Jest reakcja niemieckiego ambasadora
Będą strzec Polski. Straż Graniczna chwali się nowymi samolotami
Będą strzec Polski. Straż Graniczna chwali się nowymi samolotami
Muzeum Auschwitz z apelem. Efekt planowanej aukcji w Niemczech
Muzeum Auschwitz z apelem. Efekt planowanej aukcji w Niemczech
Rosjanie zaskoczyli Ukraińców. Wykorzystali pogodę
Rosjanie zaskoczyli Ukraińców. Wykorzystali pogodę
Niecodzienna operacja. Usunęli mu 16‑kilogramowego guza
Niecodzienna operacja. Usunęli mu 16‑kilogramowego guza
"Nie zwlekajcie". Marek Migalski ujawnia porażającą diagnozę
"Nie zwlekajcie". Marek Migalski ujawnia porażającą diagnozę
Groził prezydentowi. Nowe informacje ws. zatrzymanego 19-latka
Groził prezydentowi. Nowe informacje ws. zatrzymanego 19-latka