Problemy kierowcy Macierewicza. Nowe ustalenia
Wraca sprawa wypadku z udziałem limuzyny Antoniego Macierewicza. Potwierdzają się doniesienia, że jego kierowca nie miał zezwolenia na kierowanie pojazdami uprzywilejowanymi. Dokumenty zostały mu wydane kilkanaście dni później, a prokuratura przymknęła na to oko - wynika z ustaleń Onetu.
Niedługo po wypadku Antoniego Macierewicza informowano, że pan Kazimierz - jego kierowca mógł nie mieć uprawnień do kierowania samochodami Żandarmerii Wojskowej.
Takie doniesienia płynęły wówczas z różnych źródeł.
Jak informuje Onet, te informacje potwierdziły się, a prokuratura przymknęła oko na brak uprawnień pana Kazimierza. Okazuje się, że w dniu, w którym doszło do zdarzenia, nie posiadał także aktualnych badań lekarskich wymaganych do prowadzenia pojazdów uprzywilejowanych.
Śledztwo zostało kilkanaście miesięcy temu po cichu umorzone. Zaskakujące jest jego uzasadnienie.
Prokuratura bowiem uznała, że mężczyzna jeżdżąc służbowym BMW z Macierewiczem nie włączał "kogutów", a zatem co prawda poruszał się pojazdem uprzywilejowanym, ale tak jakby to nie był pojazd uprzywilejowany. Oznacza to, że kierowca Macierewicza nie musiał mieć specjalnych uprawnień.
Dokumenty zostały mu jednak wystawione w ekspresowym tempie kilkanaście dni po wypadku.
Wypadek z udziałem auta Macierewicza. Zderzyło się osiem samochodów
Do wypadku doszło 25 stycznia 2017 roku w Lubiczu k. Torunia. Zderzyło się wówczas osiem pojazdów, w tym dwa należące do Żandarmerii Wojskowej. W jednym z samochodów jechał powracający z Torunia szef MON. Ze zdarzenia wyszedł bez szwanku. Ranne zostały trzy osoby.
Kolumna liczyła trzy samochody: jako pierwsza jechała skoda superb, drugie bmw 7 z Antonim Macierewiczem, a trzeci SUV bmw X5 z grupą ochronną Żandarmerii. Kiedy samochód Macierewicza hamował, w jego tył uderzył ministerialny suv i pojazdy zaczęły wpadać na siebie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl