Problem brzydko pachnących bezdomnych w komunikacji miejskiej
Każdy, kto regularnie jeździ miejską komunikacją z pewnością wiele razy widział taką scenę: Godziny szczytu, autobus pęka w szwach. Na jednym z przystanków wsiada do niego bezdomny, a jego przykry zapach zaczyna się roznosić po pojeździe. W konsekwencji część pasażerów się przesiada.
12.05.2014 | aktual.: 12.05.2014 09:14
By tego nie musieli robić wiele miast decyduje się na zakazy korzystania z komunikacji miejskiej dla osób, które nie pachną zbyt przyjemnie. Rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie Igor Krajnow przyznaje, że niepotrzebne są dodatkowe zakazy, wystarczy wewnętrzny regulamin. - W regulaminie nie ma mowy o zapachu.W regulaminie jest zapis mówiący o tym, że do przewozu mogą zostać niedopuszczone osoby, które budzą odrazę wśród pozostałych pasażerów. Co równie dobrze odnosi się do bardzo przykrego zapachu z jednej strony, a z drugiej np. odrażających zachowań - mówi Igor Krajnow.
Jednocześnie rzecznik przyznaje, że problem zaczyna doskwierać pasażerom szczególnie w okresie letnim. Pytają, dlaczego to oni mają się przesiadać, skoro płacą za bilet.
Lekarz internista Joanna Jaroszuk Różycka przekonuje, że wyrzucanie z autobusu bezdomnych, którzy brzydko pachną, jest nieetyczne. - Wielokrotnie spotykam się z podobnym problemem w gabinecie lekarskim. Pacjenci bywają różni, ale to nie oznacza, że mam ich nie przyjąć - podkreśla.
Dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka przekonuje jednak, że nie ma dobrego rozwiązania tej trudnej sytuacji. Jedyne co możemy zrobić to postępować intuicyjnie. - Wszystko zależy od tego, co może się wydarzyć i jakie będą konsekwencje usunięcia bezdomnego z tramwaju czy autobusu. Bo jeśli np. mógłby zamarznąć na mrozie, to tego nam nie wolno robić. Ale nie ma nic nieetycznego w tym, jeśli kogoś poprosimy o opuszczenie pojazdu - podsumowuje Kładoczny.
Na razie ani Wrocław, ani Lublin, ani Gdańsk, Łódź, czy Warszawa - czyli miasta, które wypowiedziały wojnę bezdomnym utrudniającym życie innym pasażerom - nie zamierzają iść o krok dalej i wzorem np. czeskiego Brna, czy Pragi. Tam zatrudniono specjalnych pracowników oddelegowanych do tego, by powstrzymywać nieprzyjemnie pachnące osoby przed wejściem do pojazdu.