Prezydent nie rozwiązał parlamentu
Prezydent Lech Kaczyński nie skrócił
kadencji parlamentu. O swojej decyzji poinformował wieczorem w telewizyjnym wystąpieniu.
W związku z tym, że został podpisany pakt stabilizacyjny nie widzę przesłanek do skrócenia kadencji Sejmu - podkreślił prezydent. Na początku lutego pakt stabilizacyjny podpisali Jarosław Kaczyński (PiS), Andrzej Lepper (Samoobrona) i Roman Giertych (LPR), a w poniedziałek podpisali jeszcze protokół dodatkowy do umowy stabilizacyjnej.
Dziś o północy mija termin, kiedy prezydent ma prawo dokonać skrócenia kadencji parlamentu - powiedział L.Kaczyński. Zaznaczył, że według konstytucji prezydent może, ale nie musi skracać kadencji Sejmu.
Zgodnie z konstytucją (art. 225), jeżeli prezydent nie dostanie budżetu do podpisu w ciągu 4 miesięcy od złożenia projektu w Sejmie, może podjąć decyzję o skróceniu kadencji parlamentu. Parlament nie zakończył jeszcze prac nad budżetem na 2006 r.
Prezydent podkreślił w telewizyjnym wystąpieniu, że wrześniowe wybory parlamentarne 2005 r. wykazały, iż społeczeństwo chce zmian. Większość Polaków oczekiwała koalicji między zwycięskim PiS, a niewiele słabszą Platformą Obywatelską. Do koalicji tej, jak wiadomo nie doszło. To, że Polską rządzi rząd mniejszościowy obciąża tę partię, która do rządu wejść nie chciała - zaznaczył L.Kaczyński.
Jak podkreślił, "rząd PiS cieszył się popularnością, łączyły się z nim wielkie nadzieje, nadzieje te mogły się jednak okazać płonne, co wykazały wydarzenia grudnia i stycznia". W tej sytuacji - dodał prezydent - podjąłem rozmowę z liderami wszystkich ugrupowań politycznych, przy czym z liderami PO spotykałem się trzykrotnie. Zaznaczył, że i tym razem "preferowana przez Polaków koalicja" nie powstała.
L.Kaczyński przypomniał, że "w tej sytuacji zawarty został tzw. pakt stabilizacyjny, gwarantujący rządowi większość". W warunkach, gdy pakt taki został zawarty nie widzę przesłanek do skorzystania z artykułu 225 konstytucji i skrócenia kadencji parlamentu - brzmiało kluczowe zdanie w wystąpieniu prezydenta.
L.Kaczyński pozytywnie ocenił 100 dni działań rządu. Jestem przekonany, że w warunkach, gdy będzie on miał stabilną większość, to będzie działał jeszcze lepiej, jeszcze szybciej, jeszcze skuteczniej - dodał. Prezydent zapowiedział, że w ciągu najbliższego tygodnia zwoła Radę Gabinetową. Będzie ona - jak sądzę - impulsem dla przyspieszenia działań - ocenił. Zdaniem L.Kaczyńskiego, pakt stabilizacyjny "nakłada szczególne obowiązki na ugrupowania, które ten pakt zawarły, a w szczególności na te ugrupowania, które w skład rządu bezpośrednio nie wchodzą".
Chciałbym wyrazić nadzieję, że ugrupowania te egzamin odpowiedzialności za Polskę, egzamin poważnych, liczących się sił politycznych zdadzą na ocenę co najmniej dobrą lub bardzo dobrą - powiedział prezydent na zakończenie.
W poniedziałek po południu PAP dowiedziała się ze źródeł zbliżonych do kierownictwa PiS, że prezydent jest bliski podjęcia decyzji o skróceniu kadencji parlamentu.
Jak poinformował dziennikarz Wirtualnej Polski, Jerzy Szmajdziński z SLD nazwał poniedziałkową sytuację "burzą w szklance wody". W jego opinii taka sytuacja może się powtórzyć za 2-3 tygodnie.
Szmajdziński uznał, że Lechowi Kaczyńskiemu chodziło o pokazanie dramatyzmu sytuacji. Zasugerował też, że za porozumienie z Jarosławem Kaczyńskim Samoobrona i LPR musiały zapłacić wysoką cenę.
Lider PO Jan Rokita wyraził ubolewanie, że w ciągu tak krótkiego wystąpienia Lech Kaczyński dwukrotnie pochwalił PiS i dwukrotnie skrytykował Platformę Obywatelską. W opinii Rokity prezydent był stronniczy.
Rokita powiedział, że polityka Kaczyńskiego jest zła, nawet jeśli jej efektem jest 100% uległości Romana Giertycha i Andrzeja Leppera. Poniedziałkową sytuację lider PO uznał za niszczącą dla normalnego ładu politycznego - informuje dziennikarz Wirtualnej Polski.
Pełny tekst wystąpienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego:
Szanowni Państwo, Obywatelki i Obywatele Rzeczypospolitej Polskiej! Dziś o północy mija termin, w którym Prezydent RP ma prawo dokonać skrócenia kadencji Parlamentu. Zgodnie z artykułem 225 ustawy zasadniczej, jeżeli w ciągu czterech miesięcy od złożenia przez rząd projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona prezydentowi, prezydent w ciągu 14 dni może, ale nie musi, dokonać skrócenia kadencji Sejmu. Szanowni Państwo! Wybory wrześniowe 2005 roku wykazały, że społeczeństwo chce zmian. Większość Polaków oczekiwała koalicji między zwycięskim PiS, a niewiele słabszą Platformą Obywatelską. Do koalicji tej, jak wiemy nie doszło. To, że Polską rządzi dzisiaj rząd mniejszościowy obciąża tę partię, która do rządu wejść nie chciała. Rząd PiS-u cieszył się popularnością. Łączyły się z nim wielkie nadzieje. Nadzieje te mogły się jednak okazać płonne, co wykazały wydarzenia grudnia i stycznia. W tej sytuacji podjąłem rozmowę z liderami wszystkich ugrupowań politycznych, przy czym z liderami PO spotykałem
się trzykrotnie. Preferowana przez Polaków koalicja i tym razem okazała się niemożliwa. W tej sytuacji zawarty został tzw. pakt stabilizacyjny, gwarantujący rządowi większość. W warunkach, gdy pakt taki został zawarty nie widzę przesłanek do skorzystania z artykułu 225 konstytucji i skrócenia kadencji Parlamentu. Pozytywnie oceniam 100 dni działań rządu PiS-u. Jestem przekonany, że w warunkach, gdy będzie on miał stabilną większość - będzie działał jeszcze lepiej, jeszcze szybciej, jeszcze skuteczniej. W ciągu najbliższego tygodnia zwołam Radę Gabinetową, która będzie - jak sądzę - impulsem dla przyspieszenia działań. Panie i Panowie, Drodzy Rodacy! Pakt stabilizacyjny nakłada szczególne obowiązki na ugrupowania, które ten pakt zawarły, a w szczególności na te ugrupowania, które w skład rządu bezpośrednio nie wchodzą. Chciałbym wyrazić nadzieję, że ugrupowania te egzamin odpowiedzialności za Polskę, egzamin poważnych, liczących się sił politycznych zdadzą na ocenę co najmniej dobrą lub bardzo dobrą. Dziękuję
Państwu za uwagę.