"Prezydent nie może opiniować kandydatów na ministrów"
Zdaniem konstytucjonalisty Ryszarda Piotrowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, z "litery konstytucji" wynika, iż prezydent nie ma uprawnień do opiniowania kandydatów na członków Rady Ministrów, w tym szefów tzw. resortów siłowych. Ekspert uważa jednak, że współpraca w tej kwestii między prezydentem, a przyszłym premierem byłaby "ze wszech miar pożądana".
22.10.2007 | aktual.: 22.10.2007 14:35
Informację o tym, że prezydent Lech Kaczyński będzie chciał mieć wpływ na obsadę kilku resortów w rządzie Platformy Obywatelskiej, podał "Wprost". Z ustaleń tygodnika wynika, że chodzi o stanowiska szefów MSWiA, MON, MSZ i koordynatora ds. służb specjalnych. Doniesienia te potwierdził tygodnikowi związany z PiS europoseł Ryszard Czarnecki.
Odnosząc się do tych informacji sekretarz generalny PO Grzegorz Schetyna powiedział w radiowych "Sygnałach Dnia", że to Platforma będzie tworzyła nowy rząd. Czasy Małej Konstytucji minęły - podkreślił ("Mała Konstytucja" - ustawa z 17 października 1992 r., uchylająca m.in. przepisy Konstytucji PRL z 1952 r. dot. ustroju socjalistycznego). Bronisław Komorowski (PO) zwrócił uwagę w radiu RMF FM, że według konstytucji, "odpowiedzialność za rząd ponosi premier",
Z punktu widzenia litery konstytucji, prezydent nie ma uprawnień do opiniowania kandydatów na członków Rady Ministrów - powiedział dr Ryszard Piotrowski. Jak wyjaśnił, prezydent desygnuje prezesa Rady Ministrów, desygnowany premier proponuje skład gabinetu, a prezydent powołuje rząd w zaproponowanym składzie.
Ekspert uznał jednak za "rzecz ze wszech miar pożyteczną" istnienie "dobrej współpracy" między prezydentem a rządem, "zwłaszcza w tych dziedzinach, które należą do sfery konstytucyjnej odpowiedzialności prezydenta". Podkreślił, że ta odpowiedzialność prezydenta "jest ukształtowana w taki sposób, że prezydent może realizować jedynie swoje uprawnienia konstytucyjne i ustawowe". Nie można domniemywać kompetencji prezydenta. Musiałyby one być wyraźnie sformułowane - zaznaczył.
O tym, że powoływanie ministrów obrony i spraw zagranicznych "co najmniej powinno być uzgodnione z prezydentem", mówił w poniedziałek minister-koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann (PiS).
Podstawą dla tego rodzaju oczekiwań jest zasada współdziałania władz, wyrażona w konstytucji - odniósł się do wypowiedzi Wassermanna dr Piotrowski. Podkreślił przy tym, że z tej zasady nie wynika uprawnienie prezydenta do kwestionowania wyboru dokonanego przez desygnowanego premiera w kwestii obsady stanowisk m.in. ministra spraw zagranicznych, obrony narodowej, spraw wewnętrznych i administracji czy ministra-koordynatora służb specjalnych.
Pytany, czy desygnowany premier mógłby nie przedstawiać prezydentowi do konsultacji kandydatów na szefów resortów, konstytucjonalista odparł: "To działanie, które nie jest naruszeniem litery konstytucji. Niewątpliwie jednak, zarówno z zasady współdziałania władz, jak i z ducha konstytucji wynika, że premier i prezydent powinni ze sobą współpracować".
Na pytanie, czy premier może nie brać pod uwagę ewentualnych negatywnych opinii prezydenta wobec niektórych kandydatów, Piotrowski powiedział, że "zależy to od argumentów obu stron".
Teoretycznie mogą być takie kandydatury, które prezydent będzie mógł odrzucić, rozsądnie rzecz argumentując - na przykład, kiedy miałby do czynienia z kandydatem, który nie może być powołany na stanowisko z uwagi na wyraźny przepis prawa, zawarty w ustawie o ochronie informacji niejawnych - uważa ekspert.
Według niego, jeśli jednak prezydent nie miałby tego rodzaju argumentów, to "trzeba byłoby uznać, że to premier jest odpowiedzialny za skład gabinetu i jego funkcjonowanie, wobec tego to on proponuje prezydentowi skład rządu, a prezydent ów gabinet powołuje".
Dopytywany, czy po utworzeniu nowego rządu, polskiej delegacji na szczyty Unii Europejskiej będzie przewodniczył nowy premier, a nie - jak dotychczas - prezydent, Piotrowski odparł, że również w tej sprawie "powinien zostać osiągnięty rozsądny kompromis, wynikający z konstytucyjnej zasady współdziałania władz".