Prezydent: inwigilacja prawicy to zbrodnia na demokracji
Przyspieszone wybory parlamentarne nie będą korzystne dla Polski - powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" prezydent Lech Kaczyński. Nie wykluczył też pojednania PiS-u z Samoobroną. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" prezydent powiedział także, że inwigilacja prawicy w latach 90. była zbrodnią na polskiej demokracji.
13.10.2006 | aktual.: 13.10.2006 07:04
Lech Kaczyński uważa, że obecny gabinet osiąga spore sukcesy i powinien dalej rządzić "w imię interesu Polski". Czy tak będzie - pisze "Rzeczpospolita" - dowiemy się we wtorek - wtedy wyjaśni się, czy PiS zawarze większościową koalicję - i ewentualnie z kim.
Oto, co mówi Lech Kaczyński w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej":
O tworzeniu koalicji rządowej:
"Trzeba ją zbudować wokół obecnego rządu. Niektóre ugrupowania mogą doprowadzić, poprzez swoją postawę, do przedwczesnych wyborów, ale to nie będzie korzystne dla Polski. Wręcz przeciwnie. Obecny rząd prowadzi politykę zapewniającą utrzymanie wysokiego wzrostu gospodarczego. Spada też bezrobocie, mimo że wciąż jeszcze jest wysokie. Mamy spadek przestępczości. Wreszcie podjęto takie działania, jak rozwiązanie WSI. Wcześniej wszyscy tylko mówili o WSI, ale nikt się nie zajął ich likwidacją."
O sprawie inwigilacji prawicy:
"To, co działo się w pierwszej połowie lat 90., było wyjątkową zbrodnią dokonaną na młodej polskiej demokracji. Niszczenie legalnych partii politycznych przez tajną policję nie może mieć miejsca w demokracji. A miało miejsce i osoby, które taką działalnością kierowały, powinny ponieść odpowiedzialność. W UOP pracowało wówczas na wysokich stanowiskach wielu ludzi z ruchu Wolność i Pokój, z którego wywodził się Jan Rokita - choćby Piotr Niemczyk, który podpisał instrukcję 0015. Jan Rokita był wówczas szefem Urzędu Rady Ministrów, a było to stanowisko nieporównywalne do dzisiejszego szefa Kancelarii Premiera. Był właściwie numer jeden w rządzie, choć formalnie nie sprawował funkcji prezesa Rady Ministrów. Rokita miał z urzędu dostęp do informacji tajnych. Dzisiaj twierdzi, że w ogóle nie interesował się sprawami służb specjalnych, czemu przeczą np. zeznania Jerzego Koniecznego."
O taśmach Renaty Beger:
"Oczywiście stało się niedobrze. Nie należy prowadzić negocjacji w takim stylu. Nie mam jednak złudzeń, że mieliśmy tutaj do czynienia z czystą prowokacją. Przecież wyglądałoby to zupełnie inaczej, gdyby posłanka Beger także nie wiedziała, że jest nagrywana. Celowo namawiano ją, by mnożyła swoje żądania. Wsadźcie na listy wyborcze moją rodzinę, moje dzieci. Gdyby to trwało dalej, doszlibyśmy do dalekich krewnych. Cel tej prowokacji był oczywisty. Kto ją zorganizował - to już inny problem. Nie będę wskazywał winnych, bo nie mam żadnych dowodów."
"Nie odmawiam mu pewnych zasług z początku lat 90., a także samej odwagi, jaką było objęcie funkcji szefa gospodarki w dramatycznej sytuacji na jesieni 1989 r. Nie fascynują mnie jednak ludzie owładnieci pewną ideologią. Cena, jaką zapłaciliśmy za jego reformy, była zbyt wysoka. Ale tak to już jest z ideologicznymi misjonarzami, a do takich zaliczam Leszka Balcerowicza. Niestety jest to dość dziwna misja: zabrać biednym i dać bogatym Balcerowicz to taki anty-Janosik."
O stosunkach z Niemcami:
"Pani kanclerz Angela Merkel doprowadziła do wzmocnienia pozycji swojego kraju na arenie międzynarodowej. Ten fakt musimy brać pod uwagę, ale uwzględniając wszystkie jego skutki. Unia Europejska nie może być zdominowana przez jedno państwo. Między naszymi krajami powinny obowiązywać stosunki partnerskie, a Niemcy działają niestety trochę na zasadzie: kto silniejszy, ten lepszy. Moje rozmowy z politykami niemieckimi są może sympatyczne, ale nie zauważyłem wśród nich żadnej gotowości do choćby najmniejszych ustępstw." (PAP)