Prezydent el‑Asad: Syria się nie ukorzy
Baszar el-Asad zapowiedział w sobotę, że mimo nacisków Ligi Arabskiej nie zmieni swojej polityki i represje wobec opozycji domagającej się jego ustąpienia i demokratyzacji będą kontynuowane. Zapowiedział też, że w lutym lub marcu przyszłego roku odbędą się wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego.
20.11.2011 | aktual.: 20.11.2011 03:42
- Konflikt będzie kontynuowany podobnie jak naciski mające na celu ubezwłasnowolnienie Syrii. Jednak Syria się nie ukorzy i będzie nadal sprzeciwiać się wywieranym na nią naciskom - powiedział Asad w wywiadzie dla najnowszego wydania brytyjskiego dziennika "Sunday Times", którego fragmenty ukazały się w sobotę na jego stronie internetowej.
Asad zapowiedział równocześnie, że lutym lub marcu przyszłego roku odbędą się wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego, które zajmie się opracowaniem nowej ustawy zasadniczej. W nowej konstytucji mają się znaleźć zapisy regulujące wybory prezydenta.
- Konstytucja określi zasady wyboru prezydenta... Będą mieli wybory, będą mogli w nich uczestniczyć. Urny wyborcze zadecydują, kto powinien być prezydentem - powiedział Asad.
Zapytany, czy jego siły nie były zbyt agresywne w zwalczaniu uczestników demonstracji, Asad przyznał, że "popełniono błędy", ale podkreślił, iż dopuściły się ich jednostki, a nie państwo. - Jako państwo nie prowadzimy polityki okrutnej wobec obywateli - podkreślił. Dodał, że dąży wszelkimi sposobami do "położenia kresu rozlewowi krwi spowodowanemu przez uzbrojonych terrorystów".
Prezydent Syrii zakwestionował dane ONZ, według których od początku wystąpień opozycji, czyli od marca br., zginęło 3500 osób. Według niego, cywilnych ofiar śmiertelnych było tylko 619, natomiast zginęło 800 żołnierzy sił rządowych.
Asad ponownie przestrzegł przed jakąkolwiek interwencją zbrojną Ligi Arabskiej lub Zachodu w Syrii oświadczając, że spowodowałaby ona "trzęsienie ziemi" na całym Bliskim Wschodzie. - Jeżeli są oni logiczni, racjonalni i realistyczni, to nie powinni tego robić, ponieważ reperkusje byłyby bardzo poważne. Interwencja militarna zdestabilizowałaby cały region i wszystkie kraje odczułyby jej skutki - powiedział.
Prezydent obiecał też, że w razie potrzeby będzie "osobiście walczył" i jest gotów zginąć broniąc kraju przed obcą interwencją. Powiedział też, że jest zdecydowany nie dopuścić do dalszych ataków tzw. Wolnej Armii Syryjskiej, która - według źródeł opozycyjnych - zabiła lub zraniła co najmniej 20 funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa podczas ataku dwa dni temu na ośrodek szkolenia wywiadu wojskowego w pobliżu Damaszku.
- Jedynym sposobem jest poszukiwanie uzbrojonych ludzi, przepędzanie uzbrojonych gangów, zapobieganie przemytowi broni z krajów ościennych i sabotażowi oraz pilnowanie przestrzegania prawa i porządku - powiedział Asad.
W sobotę wieczorem minął termin ultimatum postawionego Syrii przez Ligę Arabską na wjazd na jej terytorium obserwatorów Ligi Arabskiej. Liga zażądała również zgody Asada na plan pokojowy zakładający m.in. wycofanie wojska z rejonów ogarniętych wystąpieniami opozycji. Jeśli na to nie zezwoli, Liga wprowadzi sankcje gospodarcze wobec Damaszku. Członkostwo Syrii w Lidze zostało już wcześniej zawieszone.
Tymczasem represje sił rządowych wobec zwolenników demokratyzacji nadal trwają. W sobotę siły rządowe zabiły w całym kraju - według źródeł opozycyjnych - 13 osób i raniły około 140. Wznowiono ataki na miasto Hims, będące ośrodkiem oporu wobec reżimu Asada.