Prezydent czy premier decyduje ws. polityki zagranicznej?
Prezydent i premier spierają się o to, kto kieruje polityką zagraniczną. To ja odpowiadam za politykę zagraniczną – Donald Tusk odpiera zarzuty, że ważnych decyzji nie konsultuje z głowa państwa. Prezydent to nie dekoracja – mówi były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal.
28.11.2007 | aktual.: 28.11.2007 20:47
Według premiera Donalda Tuska, konstytucja stanowi jednoznacznie, iż to szef rządu odpowiada za prowadzenie polityki zagranicznej. PiS uważa, że w tej sprawie premier ma obowiązek konsultować z prezydentem decyzje gabinetu.
Zdaniem konstytucjonalistów prof. Piotra Winczorka i dr. Ryszarda Piotrowskiego, konstytucja nie przewiduje konsultacji prezydenta z premierem w sprawach polityki zagranicznej. Jednak - jak dodają - przyzwoitość i zdrowy rozsądek wymagają, by w ważnych sprawach prezydent był informowany oraz by zasięgano jego rady.
Nie chcę nikogo pozostawiać w sferze domysłów czy złudzeń. Konstytucja w mojej ocenie i polskie prawo jest jednoznaczne: ja - jako premier polskiego rządu - odpowiadam za prowadzenie polityki zagranicznej, pan prezydent zgodnie z konstytucją reprezentuje Polskę jako głowa państwa- powiedział Tusk.
Jak poinformowała "Rzeczpospolita" prezydent Lech Kaczyński chce przesłać do Trybunału Konstytucyjnego pytania dotyczące uprawnień głowy państwa i rządu. Z informacji gazety wynika, że prezydenta szczególnie rozzłościły zapowiedzi ministrów obrony oraz spraw zagranicznych dotyczące wycofania polskich wojsk z Iraku w 2008 r. oraz pełnego uzawodowienia armii w 2009 r. W obu przypadkach ministrowie ogłosili swoje plany bez konsultacji z prezydentem.
Szef gabinetu prezydenta Maciej Łopiński powiedział, że Kancelaria Prezydenta bada obecnie, czy "spór polityczny" między prezydentem a rządem, ma charakter prawny. Od wyników tego badania zależy, czy prezydent zwróci się do TK o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między nim a Radą Ministrów.
Zdaniem Tuska, prezydent ma pełne prawo oczekiwać oceny od takich gremiów jak TK. Cieszę się, że prezydent uznał, że Trybunał jest takim niezależnym ciałem, którego werdykty powinny być respektowane. Jest to coś nowego w polskiej polityce, jeśli chodzi o pana prezydenta, z uznaniem witam ten gest - skomentował szef rządu.
Wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak uważa, że jeśli prezydent chce zwrócić się do TK w sprawie uprawnień głowy państwa, to szuka szansy na realizację polityki zagranicznej niezależnie od rządu.
Premier Donald Tusk deklaruje, że jest gotów do wymiany informacji i do współpracy z prezydentem, natomiast podkreśla, że "nie będzie szczególnie wrażliwy na połajanki".
Stanowisko prezydenta w sprawie jego uprawnień popierają politycy PiS. Wiceszef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Paweł Kowal (PiS) powiedział, że prezydent, który ma "konkretne uprawnienia w polityce zagranicznej", nie może pełnić w niej "roli dekoracyjnej", do czego, jak mówi, chce doprowadzić nowa władza.
W ocenie szefa klubu PiS Przemysława Gosiewskiego, Tusk "podejmując decyzje w sprawie polityki zagranicznej, bez uzgodnienia z prezydentem, działa wbrew zwyczajowi konstytucyjnemu".
Wiceszef klubu parlamentarnego LiD Marek Borowski również uważa, że premier powinien skonsultować z prezydentem decyzje swego gabinetu dotyczące wycofania wojsk polskich z Iraku i pełnego uzawodowienia armii.
Spór na linii prezydent-premier dotyczy też wtorkowej deklaracji Tuska o odstąpieniu przez Polskę od blokowania możliwości podjęcia przez Rosję negocjacji w sprawie przystąpienia do OECD. Kancelaria Prezydenta przyjęła ją ze zdumieniem i jeszcze tego samego oświadczyła, że Lech Kaczyński nie był o niej informowany.
Zdaniem Kowala, była "to błędna decyzja z punktu widzenia Polski i także Rosji". Według szefa rządu, "dobrze się stało, że tę decyzję podjęliśmy szybko". Chcieliśmy, aby była ona wyraźnym wskazaniem, że jesteśmy nie tylko w słowach, ale także w czynach, gotowi do poprawienia relacji polsko-rosyjskich. (...) To był dobry krok, przyniesie dobre efekty - uważa Donald Tusk.