Tragiczna śmierć Kamilka. Ważny apel prezydenta Częstochowy
Śmierć Kamilka wstrząsnęła Polską. Chłopiec zmarł, ponieważ skatował go ojczym. Prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk przyznał, że "jest wstrząśnięty tragedią i cierpieniem", które spotkały 8-latka.
"Jestem wstrząśnięty tragedią i cierpieniem, jakie spotkały małego Kamila. Skrzywdzili go ci, którzy powinni być jego troskliwymi i kochającymi opiekunami. Takie okrucieństwo po prostu nie mieści mi się w głowie, bo przecież wszystkie dzieci powinny czuć się bezpiecznie i żyć otoczone miłością swoich rodziców i bliskich" - przekazał prezydent Częstochowy w oficjalnym oświadczeniu opublikowanym na profilu miasta na Facebooku.
Krzysztof Matyjaszczyk zaznaczył, że tragedia, do której doszło, "przypomina nam, że nie możemy być obojętni wobec zła". Prezydent zaapelował we wpisie, by reagować, gdy tylko "pojawia się choć cień podejrzenia, że komuś dzieje się krzywda, a szczególnie tym najmłodszym, najbardziej bezbronnym".
Jednocześnie Matyjaszczyk zapewnił, że jednostki miejskie i służby współpracują z wymiarem sprawiedliwości, by "zbadać przyczyny tragedii chłopca i właściwie osądzić winnych".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Urzędnik podkreślił również, że zlecił "prześledzenie wszystkich wewnętrznych procedur działających na poziomie miasta, które mogą mieć wpływ na skuteczność podejmowanych przez jednostki i służby interwencji związanych z przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie".
Matyjaszczyk zwrócił też uwagę na to, że tragiczna śmierć Kamilka powinna skłonić władze do poprawy systemowego wsparcia rodziny. Według niego rządzący powinni znaleźć rozwiązania, które sprawią, że "żadne sygnały przemocy nie będą ignorowane, a pomoc i ochrona będą dostępne dla każdego, kto tego potrzebuje".
Jednocześnie na koniec swojego oświadczenia prezydent zaznaczył, że "nikt nie ma prawa do wykorzystywania śmierci dziecka w celach politycznych".
8-letni Kamilek zmarł w poniedziałek. Został skatowany
8-letni Kamilek z Częstochowy zmarł w poniedziałek o świcie. Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka przekazali w oficjalnym komunikacie, że przyczyną jego śmierci była "postępująca niewydolność wielonarządowa". "Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi" - wyjaśniali.
Do szpitala w Katowicach chłopiec trafił 3 kwietnia. Kilka dni wcześniej został skatowany przez swojego ojczyma. Dziecko było brutalnie bite, polewane wrzątkiem i przypalane papierosami. Matka nie udzieliła mu pomocy i nie zawiozła go do szpitala.
- Moja była żona zadzwoniła i prosiła, żebym go zabrał do siebie do domu, umył i do szpitala wiózł, żeby to było na nas. Wysłała zdjęcie, jak siedzi na podłodze z poparzoną twarzą i klatką piersiową - relacjonował biologiczny ojciec Kamilka w rozmowie z Polsatem.
Kamilek z Częstochowy nie żyje. Zarzuty dla czterech osób
W rozmowie z "Faktem" biologiczny ojciec chłopca ujawnił, że jego była żona początkowo twierdziła, że "Kamil poparzył się herbatką", którą miał na niego wylać młodszy brat Fabian.
W związku ze sprawą zarzuty usłyszały cztery osoby, w tym 27-letni ojczym, 35-letnia matka dziecka, a także jego wujostwo.
Czytaj też: