Prezydent Chin: Tybet to wewnętrzna sprawa Chin
Chiński prezydent Hu Jintao oświadczył, iż kwestia Tybetu jest jedynie wewnętrzną sprawą Chin, która bezpośrednio zagraża suwerenności jego kraju.
Nasz konflikt z kliką Dalaj to nie problem etniczny, religijny, czy dotyczący praw człowieka - powiedział Hu, cytowany przez oficjalną chińską agencję prasową Xinhua. Odniósł się tu zwolenników przebywającego na uchodźstwie duchowego i świeckiego przywódcy Tybetańczyków Dalajlamy XIV, którego Pekin oskarża o wywołanie marcowych rozruchów w Tybecie.
To problem, czy zabezpieczać jedność narodową, czy też podzielić ojczyznę - podkreślił prezydent podczas rozmowy z premierem Australii Kevinem Ruddem na marginesie azjatyckiego forum gospodarczego w Boao, na wyspie Hajnan.
Chiny nie mieszają się w wewnętrzne sprawy innych krajów, ani nie próbują narzucać innym własnej woli. Chiny zobowiązały się do pokojowych rozwiązań sporów międzynarodowych - dodał prezydent komunistycznych Chin.
Hu Jintao pod koniec lat 80. pełnił funkcję pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Chin w Tybetańskim Regionie Autonomicznym. To właśnie on odpowiadał za brutalne stłumienie antychińskich zamieszek z 1989 roku i umocnił chińską władzę w prowincji, m.in. zaostrzając kontrolę buddyjskich klasztorów i otwierając Tybet na chińskie osadnictwo.
10 marca w Lhasie, stolicy Tybetu, w 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom mnisi buddyjscy zorganizowali pokojowe marsze. W kolejnych dniach przerodziły się one w największe od 20 lat antychińskie demonstracje, obejmujące także zamieszkane przez Tybetańczyków obszary poza Tybetańskim Regionem Autonomicznym, ale w historycznych granicach Tybetu.
Władze tybetańskie na wygnaniu podają, że podczas dławionych przez Chiny protestów zginęło około 140 osób, a 1000 odniosło obrażenia. Szef podporządkowanych Pekinowi władz tybetańskich Qiangba Puncog informował w tym tygodniu, że za udział w zamieszkach chińska milicja zatrzymała 953 osoby.