PolskaPrezydent Bronisław Komorowski w ogniu krytyki

Prezydent Bronisław Komorowski w ogniu krytyki

Bronisław Komorowski w audycji "7 Dzień Tygodnia” został bardzo ostro skrytykowany za napisaną przez siebie ustawę zmieniającą sposób organizacji demonstracji. Ustawy próbowali bronić Jacek Protasiewicz z PO i Tomasz Nałęcz z Kancelarii Prezydenta, ale bardzo chętnie skorzystali z pomysłu Marka Siwca, który zaproponował przejrzenie skutków nowelizacji na rok. Natomiast Ryszard Czarnecki z PiS kategorycznie stwierdził, że jest to kolejny krok do brutalnego ograniczenia wolności i demokracji w Polsce.

Prezydent Bronisław Komorowski w ogniu krytyki
Źródło zdjęć: © WP.PL | Konrad Żelazowski

- Od początku było wiadomo, że nowelizacja prezydenta uderza w czuły nerw. To się odbyło bez żadnych konsultacji, a to jest błąd w technologii, który się fatalnie przekłada na odbiór. Ta nowelizacja daje prawo do uznaniowych decyzji władzom samorządowym – powiedział Marek Siwiec w audycji "7 Dzień Tygodnia”. – Prezydent to podpisze, to jest poza dyskusją. Ale ktoś powinien się zobowiązać, że po roku dokonamy analizy jak to działa - dodał Siwiec. Zgodził się z taką propozycją Jacek Protasiewicz z PO.

Siwiec dodał, że był świadkiem chóru, który krzyczał, że trzeba coś zrobić, żeby nie dochodziło do mordobicia. W efekcie mamy pomysły marne w momencie marnym, ale prezydent jako autor może zachęcić senat do tego tak, żeby to nie przeleciało w 3 minuty przez senat.

Do pomysłu Marka Siwca przychylił się też prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta. – Wróćmy za rok do tej debaty. Jeżeli prezydenci wykorzystają politycznie tę ustawę, zobaczymy, czy jest potrzeba zmian – powiedział Nałęcz.

"Ustawa znacznie ogranicza prawo do demonstrowania”

- Ta ustawa w bardzo znaczny sposób ogranicza obywatelskie prawo do demonstrowania, co jest szczególnie bolesne dla organizacji pozarządowych i ruchów społecznych, które chcą na ulicy demonstrować swoje przekonania i niezadowolenie - stwierdziła natomiast Wanda Nowica z Ruchu Palikota. - Urzędnicy otrzymują większe uprawnienia i mogą nie tylko wyznaczyć kiedy i jak demonstracja ma przebiegać, ale przede wszystkim mogą odmówić organizacji demonstracji – powiedziała wicemarszałkini sejmu, komentując podpisaną przez Bronisława Komorowskiego ustawę zmieniającą zasady organizacji demonstracji i zgromadzeń. – Nie widzę powodu, dla którego ograniczono to prawo obywatelskie – dodała Nowicka.

"Chodzi o to, żeby nie było takich scen jak 11 listopada”

Do słów Wandy Nowickiej odniósł się doradca prezydenta, Tomasz Nałęcz. – Tu chodzi o to, żeby na ulicach polskich miast nie było takich scen jak 11 listopada, żeby nie było awantur i bójek.

Chodzi o to, żeby władzę wyposażyć w argument na wypadek, gdy jest wręcz pewne, że w wyniku tego, że w jednym miejscu będą dwie walczące demonstracje, a część demonstrantów przyjdzie tylko po to, żeby się bić z drugimi. Inicjatywa prezydenta zrodziła się, gdy na ekranie telewizora zobaczył to, co miliony Polaków. Zamiast radości ze święta niepodległości była wielka wojna – wyjaśniał Nałęcz. Dodał, że celem zmian na pewno nie jest dążenie do ograniczenia wolności obywatelskich. - Jeśli się okaże, że wasze prawo do demonstrowania jest zagrożone, to prezydent pójdzie w pierwszym szeregu pójdzie w waszej demonstracji, żeby bronić prawa do demonstrowania. Ale nie pójdzie się bić – dodał prof. Nałęcz.

Również wicepremier Waldemar Pawlak bronił nowych rozwiązań. - Ta propozycja zmierza do tego, żeby na gruncie organizacyjnym rozdzielić demonstracje w taki sposób, żeby nie musiały sobie wchodzić w drogę – tłumaczył Waldemar Pawlak. – W moim przekonaniu jest tu dużo dramatyzowania, ale nie ma ograniczenia swobody zgromadzeń i demonstrowania. To może być trudniejsze niż do tej pory.

- 11 listopada udowodnił nam, że w Polsce potrzebne jest wzmocnienie bezpieczeństwa - stwierdził Jacek Protasiewicz z PO. Jeżeli 11 listopada do Łazienek wybrałaby się rodzina z dziećmi i trafiła na starcie dwóch demonstracji, to oni myślą o swoim bezpieczeństwie – próbował uzasadniać nowelizację. – Chodzi tylko o sytuację, gdy idą na siebie dwie demonstracje - dodał Protasiewicz.

"Trzy rzeczy nie do przyjęcia”

Nowe prawo krytykował również Andrzej Dera z Solidarnej Polski. – Trzy rzeczy są nie do przyjęcia. Wydłużenie terminów powoduje, że nie będzie spontanicznych protestów. Nałożenie obowiązków, których organizator nie jest w stanie wykonać i kar, które są wyższe niż te w kodeksie wykroczeń. Wreszcie problem kolizji. Ten projekt jest zły i PO i PSL pogarsza konstytucyjne prawo do wolności głosowań – mówił polityk Solidarnej Polski.

Z kolei Ryszard Czarnecki z PiS dodał, że poza oporem opozycji parlamentarnej propozycja Bronisława Komorowskiego została skrytykowana również przez ekspertów i organizacje pozarządowe z różnych stron sceny politycznej. – Kiedy jedna osoba ci mówi, że jesteś pijany, możesz to zlekceważyć, ale jeśli mówi to pięć osób, to lepiej idź spać – argumentował Ryszard Czarnecki. Ocenił, że jest to "nie w rękawiczkach, a dość brutalnie” przeprowadzone ograniczenie wolności, które jest "kolejnym krokiem do ograniczenia demokracji w Polsce. To jest uderzenie w opozycję i to jest nie do obrony” – mocno podkreślił Czarnecki.

Sejm znowelizował Prawo o zgromadzeniach. Nowe przepisy umożliwiają organom gminy zakazanie organizacji dwóch lub więcej zgromadzeń w tym samym miejscu lub czasie, jeżeli może to doprowadzić do naruszenia porządku publicznego. Przeciw były PiS, RP, SLD i SP. Po głosowaniu szef PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że jego partia zaskarży nowelizację do Trybunału Konstytucyjnego. Argumentował, że zmiana ta daje prawo do arbitralnego decydowania, czy zgromadzenie może się odbyć, czy nie.

Za nowelizacją głosowało 224 posłów, 209 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Nowelizację poparli wszyscy posłowie koalicji PO i PSL, przeciw była opozycja: PiS, Ruch Palikota, Solidarna Polska oraz SLD.

Wcześniej Sejm odrzucił wniosek zgłoszony przez PiS i Ruch Palikota, by odrzucić ustawę w całości. Posłowie minimalną liczbą głosów odrzucili też cztery poprawki SLD do projektu.

Opozycja protestowała przeciw zapisom nowelizacji. Jej przedstawiciele pytali m.in. dlaczego prezydent, składając projekt i koalicja głosując za jego przyjęciem, cofają nas - jak mówili - w kierunku PRL, Białorusi i Rosji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (566)