Prezydent Brazylii oświadczyła, że nie ustąpi mimo nacisków opozycji
• Dilma Rousseff oświadczyła, że nie zrezygnuje z funkcji prezydenta
• Opozycja domaga się jej odejścia w związku ze skandalem korupcyjnym wokół koncernu Petrobras i zarzutów wobec jej poprzednika, Luiza Inacio Luli da Silvy
- Jestem przekonana, że ci, którzy domagają się, abym ustąpiła, przyznają tym samym, że nie ma podstaw do wystąpienia o impeachment wobec mojej osoby - powiedziała Rousseff podczas konferencji prasowej, którą zwołała w pałacu prezydenckim Planalto w stolicy, Brasilii.
- Trudno uwierzyć, że mając na względzie moją trajektorię polityczną, moją uczciwość, mogłabym ustąpić wobec tych, którzy działają bez krzty szacunku dla prawa - dodała Dilma Rousseff.
Wystąpienie prokuratury o areszt prewencyjny dla byłego prezydenta Luli da Silvy jeszcze bardziej pogłębiło długotrwały kryzys polityczny w Brazylii i niepewność co do przyszłości Dilmy Rousseff.
Lula spędził w piątek znaczną część dnia na rozmowach ze swymi adwokatami i kierownictwem Partii Pracujących. Były prezydent, twórca cudu gospodarczego w 200-milionowym kraju, podtrzymuje swe stanowisko, że prokuratura nie ma podstaw do żądania zastosowania wobec niego aresztu prewencyjnego, i twierdzi, że za jej inicjatywą kryje się manewr polityczny.
Prokuratura Sao Paulo, gdzie Lula ma rezydencję, uważa, że powinien trafić do więzienia z powodu udziału w praniu brudnych pieniędzy, który mu zarzuca, i sfałszowania dokumentów dotyczących kosztów jego apartamentu, zapisanego na przedsiębiorstwo budowalne zamieszane w wielką aferę korupcyjną wokół brazylijskiego Petrobrasu, największego koncernu państwowego Ameryki Łacińskiej.
Komentatorzy prasy brazylijskiej zastanawiają się, w jakiej mierze przywódca centrolewicowej Partii Pracujących i najbardziej podziwiany do niedawna polityk Ameryki Łacińskiej, prezydent w latach 2003-2011, może być zamieszany w endemiczną korupcję panującą w Brazylii i większości krajów kontynentu.