Prezes Manowska blokuje wyrok TSUE
Czterech sędziów Sądu Najwyższego domaga się od pierwszej prezes SN Małgorzaty Manowskiej zwrotu akt sprawy, którą prowadzą. Dotyczy ona wykonania październikowego wyroku TSUE ws. statusu tzw. nowych sędziów.
6 października Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że jeśli sędziego powołano z rażącym naruszeniem prawa, to jego orzeczenia można uznać za niebyłe. Wyrok ten zapadł w związku ze sprawą sędziego Waldemara Żurka, byłego członka i rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa (KRS), który od początku ostro krytykował zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzane od 2016 roku.
Żurek, który został przeniesiony do innego wydziału swego sądu w Krakowie (w istocie to oznaczało degradację) w 2018 roku, odwołał się do KRS, a gdy KRS jego odwołania nie uwzględniła, Żurek zaskarżył jej uchwałę do Sądu Najwyższego. I to właśnie w tym momencie wynikło pytanie, czy nowo powołana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKNiSP) - wyznaczona do sprawy Żurka - jest niezależnym sądem.
Sędzia Aleksander Stępkowski, orzekając jako jednoosobowy skład IKNiSP, odrzucił odwołanie Żurka. Co ciekawe zrobił to bez akt sprawy. Wkrótce potem Izba Cywilna (złożona głównie ze "starych" sędziów powołanych na zasadach sprzed 2018 roku) skierowała do TSUE zapytanie prejudycjalne, na które 6 października odpowiedział unijny trybunał z Luksemburga.
TSUE sprecyzował, że przenoszenie sędziego bez jego zgody do innego sądu lub między dwoma wydziałami tego samego sądu (jak stało się z Waldemarem Żurkiem) "może naruszać zasady nieusuwalności i niezawisłości sędziów". I stąd potrzeba niezawisłej kontroli sądowej nad takimi decyzjami o przenoszeniu, którą jednak w Polsce oddano w ręce IKNiSP.
I prezes SN przetrzymuje dokumenty
Gdyby Izba Cywilna Sądu Najwyższego ostatecznie podzieliła wątpliwości TSUE wobec statusu sędziego Stępkowskiego (jako członka IKNiSP), decyzję o przeniesieniu Żurka można by było "uznać za niebyłą".
Wyrok TSUE zapadł ponad 2,5 miesiąca temu, ale Izba Cywilna do tej pory nie zebrała się, by rozstrzygnąć w tej sprawie. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", jednym z głównym powodów jest fakt, że prezes SN Małgorzata Manowska przetrzymuje akta sprawy sędziego Żurka.
To nie wszystko. Sprawą sędziego Żurka zajmował się siedmioosobowy skład Izby Cywilnej SN. W międzyczasie - jak przypomina "GW" - skurczył się on o troje sędziów, którzy odeszli w stan spoczynku. Prezes Izby Cywilnej SN powinna uzupełnić skład orzekający i umożliwić sędziom wydanie wyroku. Tak się jednak nie stało.
Jak informuje "GW", czterech "starych" sędziów SN zwróciło się więc z listem do I prezes SN, żądając zwrotu akt sprawy, uzupełnienia składu orzekającego i wyznaczenia terminu rozprawy.
"Manowskiej powinien przyjrzeć się prokurator"
Sędziowie już wcześniej domagali się zwrotu akt, które wróciły do SN po wydaniu orzeczenia przez TSUE. Jak się okazuje prezes Izby Cywilnej przekazał je jednak I prezes SN Małgorzacie Manowskiej. Ta odmawia ich wydania, bowiem - jak tłumaczy - zamierza wystąpić o wyznaczenie rzecznika dyscyplinarnego, który zająłby się sprawą sędziego Stępkowskiego (chodzi o to, że ten podjął decyzję ws. sędziego Żurka bez akt jego sprawy).
"Manowska celowo blokuje akta i uniemożliwia sędziom orzekanie" - mówią zgodnie prawnicy, z którymi rozmawia "GW".
- Takie działanie powinno być ocenione przez rzecznika dyscyplinarnego i Sąd Dyscyplinarny - uważa sędzia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".
- Jeśli pierwsza prezes chce komuś zrobić postępowanie dyscyplinarne, to robi, ale nie może to wstrzymywać biegu rozprawy sądowej - twierdzi jeden z prokuratorów, z którymi rozmawiała "GW". - Można pracować na aktach zastępczych, zrobić odpisy urzędowe - tłumaczy. Jego zdaniem zachowaniu Manowskiej powinien przyjrzeć się nie tylko rzecznik dyscyplinarny, ale również prokurator.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"