Premiery premierów
Obywatelu! Weź do ręki "Przekrój" oraz tekst wystąpienia nowego premiera i sprawdź, czy Marcinkiewicz mówił Paderewskim, Cyrankiewiczem czy Oleksym. Przynudzał, tchórzył, a może szarżował jak niektórzy poprzednicy?
09.11.2005 | aktual.: 09.11.2005 17:05
Kazimierz Marcinkiewicz wygłosi exposé jako 54. premier od 1918 roku - dzięki temu wpisze się w 87-letnią bogatą tradycję inauguracyjnych przemówień szefów kolejnych rządów. Ile z niej zaczerpnie, okaże się 10 listopada.
Kto ma dłuższe
Średnia długość exposé w II Rzeczpospolitej wynosiła 8 stron. Był to wynik łatwy do pobicia i Polska Ludowa dokonała tego ustami Józefa Cyrankiewicza, który zarzucił posłów i naród 29 stronami maszynopisu. Największym miłosierdziem wykazał się strażnik stalinizmu Bolesław Bierut - program swojego rządu zmieścił na zaledwie 4 stronach, co zresztą trafnie oddawało raczej nikłą polityczną pozycję szefa rządu PRL. Choć pełnili rolę marionetek wobec I sekretarza PZPR, peerelowscy premierzy wydłużyli swoje programowe wystąpienia i osiągali przeciętnie 12 stron maszynopisu. III RP z 9 stronami jeszcze się do socjalistycznej średniej nie zbliżyła. Gdyby Kazimierz Marcinkiewicz chciał wyrównać tamten wynik, musiałby odczytać ponad 50 stron.
Koledzy, nie towarzysze
Jak zacząć exposé? Szefowie rządu wpadali na różne pomysły. Wielu wybierało zachowawcze "Wysoki Sejmie" czy "Panie i panowie posłowie". Co ciekawe, w PRL ani razu premier nie zwrócił się do posłów per "towarzysze", zaczynano za to "Obywatele posłowie" czy po prostu "Wysoka Izbo". Brak "towarzyszowania" miał stworzyć wrażenie, że w Sejmie zasiadają przedstawiciele całego społeczeństwa. Najoryginalniejszym początkiem zapisał się w historii polskich exposé ostatni premier II RP, piłsudczyk Felicjan Sławoj-Składkowski, który do posłów mówił po prostu "Koledzy".
Malkontenci kontra optymiści
Treść exposé wskazuje zazwyczaj na przynależność premiera do jednego z dwóch wyraźnych stronnictw - malkontentów lub optymistów. Malkontenci koncentrowali się na problemach, które zastają i z którymi muszą się zmierzyć - ten front budowali między innymi Władysław Grabski, Wincenty Witos, Czesław Kiszczak, Hanna Suchocka, Józef Oleksy i Włodzimierz Cimoszewicz. - Sytuacja pogarsza się dramatycznie, załamał się rynek, galopuje inflacja, społeczeństwo ogarnia lęk o elementarne warunki bytu - malował czarny obraz malkontent Kiszczak.
Obóz optymistów był znacznie szerszy: od Sławoja-Składkowskiego, przez premierów kwitnącej Polski Ludowej, po Tadeusza Mazowieckiego, Jerzego Buzka i Leszka Millera. - Zadania stojące przed parlamentem i przed rządem są ogromne. Musimy je wypełnić tak, żeby za cztery lata można było powiedzieć: dobrze służyliśmy Polsce. Bo tylko po to nas wybrano i tylko po to tu jesteśmy - zapowiadał gotowy do działania Miller.
Ja czy oni
Premierzy dawali między wierszami wskazówki co do swojej niezależności. Politycy dążący do zachowania autonomii w sprawowaniu rządów nie unikali mówienia w pierwszej osobie - tacy byli Ignacy Paderewski, Władysław Grabski, Władysław Sikorski, Tadeusz Mazowiecki czy Leszek Miller.
- Ja przyszedłem tutaj pracować dla Ojczyzny. Pracowałem wiele, pracować chcę i mogę, ale tylko w tych warunkach, w jakich dziś kraj tego wymaga - mówił Ignacy Paderewski.
Na drugim biegunie znajdowali się międzywojenni Marian Zyndram-Kościałkowski i Felicjan Sławoj-Składkowski oraz Jerzy Buzek z III RP. Dwaj pierwsi zamiast o sobie mówili o Józefie Piłsudskim. Jerzy Buzek o kimś jeszcze innym. - W tym miejscu chcę zwrócić się do twórców kultury i przypomnieć ich spotkanie z Marianem Krzaklewskim na Zamku Królewskim w Warszawie. Przypomnę słowa przewodniczącego AWS: "Świat musi zbudować nową cywilizację. Cywilizację, w której ludzką wolność, ludzką autonomię równoważyć będą więzi rodzinne, więzi międzyludzkiej solidarności, nowoczesny patriotyzm, wiara" - schlebiał Buzek ówczesnemu szefowi Solidarności.
Twój styl
Mimo że przez lata wytworzył się raczej chłodny, urzędowy styl wystąpień programowych, wielu premierów pozwalało sobie na słowne szarże, co zwiększało atrakcyjność exposé dla słuchaczy. Zaczęło się od Ignacego Paderewskiego. - Wielcy i głośni obrońcy Ojczyzny, skromni i cisi męczennicy polskiej idei, prorocy, zwiastuni i siewcy polskiego odrodzenia niech będą błogosławieni! - wołał z mównicy i dodawał: - Wysoki Sejmie, jesteś nadzieją Polski, dajże jej siłę! Kontynuatorem kwiecistych ewolucji był w PRL Edward Osóbka-Morawski, któremu zdarzały się takie fragmenty:
- Wyzbywają się oni [członkowie Stronnictwa Ludowego] coraz bardziej bezpłodnych wahań, gdyż wiedzą, że jeśli nie włączą się do obozu walczącej demokracji polskiej, utoną w grzęzawisku reakcji, staną się wbrew swej woli sługusami reakcji.
W III RP premierzy już powściągali oratorskie zapędy - koncentrowali się bardziej na konkretach. Dlatego do największych inwencyjnych osiągnięć urasta fakt, że dzięki Józefowi Oleksemu po raz pierwszy w exposé pojawiło się określenie "społeczeństwo obywatelskie", a dzięki Millerowi - "społeczeństwo informacyjne".
Tylko Jan Olszewski starał się mówić o "imperium zła", ale był to już wtedy zwrot raczej zgrany. Podobnie jak dziesiątki innych używanych przez polskich premierów, którzy od zawsze ściągali od siebie co efektowniejsze sformułowania.
Matka jest trendy
W II RP najbardziej trendy były feministyczne metafory przedstawiające Polskę jako matkę. - Rząd nie zapomni, że masa ludu pracującego wsi, miast i osad fabrycznych dać musi dzisiaj Polsce krew i trud, aby w niej znaleźć ukochaną Ojczyznę Matkę - pouczał Wincenty Witos. Inni międzywojenni premierzy lubowali się też w porównywaniu Polski do budowy, a nawet do maszyny. - Żądać będę kategorycznie, aby sprężyny i kółka machiny państwowej obracały się prędzej, regularniej i lepiej - deklarował endek Antoni Ponikowski. W PRL na czele retorycznych fajerwerków pojawiły się klimaty wojenne - tak często eksploatowane, że wkrótce doprowadzone do absurdu. Józef Cyrankiewicz: - Chodzi o mobilizację wszystkich sił do ogólnonarodowej walki o szybkie przezwyciężenie zacofania na froncie produkcji rolnej, do decydującej koncentracji sił na rolnym odcinku naszego frontu.
Gdy była mowa o rozwoju, pojawiały się passusy o maszerowaniu, drodze, z której nie można zawrócić, czy wkraczaniu na nowe tory. Metaforę drogi odziedziczyła po PRL III Rzeczpospolita, jednak największym wzięciem cieszy się tu zaczerpnięta z międzywojnia tematyka remontowo-budowlana i medyczna: mówi się wiele o przebudowach, naprawach, leczeniu i operacjach.
- Nowy rząd chce budować - zapowiadał Waldemar Pawlak. - Jesteśmy tu po to, żeby budować silną Polskę - wtórował mu Leszek Miller. - Rząd sam niczego nie uzdrowi - przestrzegał z kolei Tadeusz Mazowiecki. Wynalazkiem nowej Polski stało się przyrównanie rządzenia do gry. - Chciałbym usłyszeć, czy opozycja parlamentarna jest gotowa szukać porozumienia w sprawach, które ze swej natury nie powinny być przedmiotem gry politycznej - pytał Włodzimierz Cimoszewicz.
Dobry pokój i zły kryzys
Zgodnie z modą zmieniała się też w exposé lista słów sztandarów, słów bezwzględnie dobrych, takich jak na przykład "sprawiedliwość", które miały łączyć naród i zjednywać premierowi wszystkich słuchaczy. W II RP największym i najczęściej występującym dobrem był "pokój", za nim - lecz daleko w tyle - znajdowały się "dobro ogółu" i "oszczędność". Co dziwne, "patriotyzm" wylądował poza pierwszą piątką słów sztandarowych.
W PRL "pokój" utrzymał swoją główną pozycję, jednak równie wielką popularnością cieszyły się "współpraca" i "bezpieczeństwo". Nieciekawy los "patriotyzmu" podzielił w ludowej Polsce "socjalizm", który w wystąpieniach premierów pojawiał się prawie trzy razy rzadziej niż rekordzista "pokój". Po 1989 roku nastąpiła jednak weryfikacja i tematyka pokojowa zniknęła z exposé - liderem stało się "bezpieczeństwo", równie popularne są "Europa" i "współpraca", "demokracja" zaś znalazła się poza pierwszą piątką. Ranking słów zasługujących na największe potępienie przez szefów rządu w dwudziestoleciu otwierały "wojna", "bezrobocie" i "kryzys", w PRL nieco dziś przebrzmiałe "imperializm", "kapitalizm" i "kolonializm". III Rzeczpospolita całymi garściami czerpie tu z lat 1918-1939 - jej premierzy najbardziej straszą bezrobociem, inflacją i kryzysem.
Czym postraszy nas Marcinkiewicz, jakimi metaforami i sztandarami będzie wymachiwał - dowiemy się wkrótce. - Z Bożą pomocą dokonamy tego - mówił niedawno w Pałacu Prezydenckim o zamierzeniach rządu. Ciekawe, czy miał na myśli również proces tworzenia swojego exposé.
Korzystałem z pracy doktorskiej "Politologiczno-semantyczna analiza exposé premierów Polski w latach 1919-2001" Anny Siewierskiej-Chmaj, obronionej w 2005 roku na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.