Premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George chciał oddać Polskę Leninowi
Postać brytyjskiego premiera jest kojarzona w Polsce przede wszystkim z zegarkiem, małpą i jego sprzeciwem wobec oddania Polsce Górnego Śląska. Natomiast praktycznie nieznane są szerzej jego plany powojennego ładu w Europie Środkowej. Mało kto wie, że chciał oddać Leninowi naszą część kontynentu w myśl polityki "uspokojenia przez zaspokojenie". Ten niezrealizowany w latach 20. scenariusz urzeczywistnił się w 1945 r. - pisze Mateusz Staroń w artykule dla WP.
Tę biblijną historię znają wszyscy. Herod odprawił wspaniałą ucztę z okazji swoich urodzin. Jednym z punktów imprezy był taniec córki Herodiady - żony Heroda, która była wcześniej żoną jego brata - Filipa. Ten czyn, który był sprzeczny z prawem danym Żydom przez Boga, wytknął mu Jan Chrzciciel. Herod chciał go za to zabić, ale z uwagi na fakt, że lud uważał go za proroka, nie odważył się na ten krok. Postanowił go jedynie uwięzić. Taniec córki Herodiady zrobił na gospodarzu piorunujące wrażenie - przyrzekł w obecności zgromadzonych świadków, że spełni jej każdą zachciankę. Córka Herodiady z podszeptu swojej matki zażądała głowy Jana. Żądanie zbiło Heroda całkowicie z pantałyku - wykonał je, bo nie chciał złamać przysięgi, którą publicznie złożył. Głowę Jana przyniesiono na tacy jako dar dla córki Herodiady. Herod zastosował zasadę "uspokojenia przez zaspokojenie". Zaspokoił żądania córki Herodiady. Konsekwencją tej zachcianki była śmierć niewinnego człowieka i wiernego sługi bożego - Jana.
"Uspokojenie przez zaspokojenie agresora"
W 1938 r. demokratyczny i rzekomo oddany sprawie światowego pokoju Zachód na konferencji w Monachium zaspokoił żądania agresora i oddał Hitlerowi Czechosłowację. Od tego czasu taką politykę nazywa się appeasementem. Powszechnie uważa się, że była to pierwsza próba takiej polityki w historii świata, której konsekwencją była później hekatomba II wojny światowej. Jednak korzenie takiego sposobu myślenia sięgają daleko wstecz, a w XX wieku jej gorącym zwolennikiem był premier brytyjskiego rządu - David Lloyd George.
Profesor Andrzej Nowak w książce "Pierwsza Zdrada Zachodu" zauważa, że polityka appeasementu po raz pierwszy znalazła zastosowanie już w 1920 r. w stosunku do Polski. Kiedy Polacy walczyli z bolszewikami, brytyjski premier układał się z nimi i chciał zaspokoić ich żądania, oferując nie swoje ziemie. W obliczu sowieckiej nawały w sierpniu 1920 r., kiedy wszyscy postawili krzyżyk na Polsce - bohatersko broniącej swojej niepodległości przed zmorą komunizmu, Lloyd George wysyłał Polsce ponaglające "rady", żeby przyjęła "rozsądne" żądania bolszewików, które de facto oznaczały sowietyzację Polski. Uważał, że to najlepszy pomysł na uratowanie światowego pokoju - podanie na tacy Sowietom niepodległej Polski.
Premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George fot. Wikimedia Commons
Na drodze w realizacji tych "genialnych" pomysłów brytyjskiego premiera stanął Józef Piłsudski i kierowane przez niego Wojsko Polskie. Całkowicie zapomniano o tej pierwszej próbie appeasementu, o czym wspomina profesor Andrzej Nowak: "Pierwsza próba appeasementu, oznaczająca świadome oddanie przez mocarstwo zachodnie Europy Wschodniej pod panowanie agresywnego, totalitarnego systemu się nie powiodła. I poszła w zapomnienie". Lloyd George nigdy nie pogodził się z "upokorzeniem" jakie zgotowali mu Polacy. Wierzył w słuszność swojej polityki do końca życia...
Syn walijskiego szewca i polscy "kafirzy"
Lloyd był Walijczykiem, a jego ojciec biednym szewcem. Wydawać by się mogło, że ma zamkniętą drogę do jakiejkolwiek kariery, tym bardziej politycznej. Doszedł jednak na sam szczyt. Był świetnym wiecowym mówcą, administratorem i bezwzględnym politycznym graczem. Po zakończeniu I Wojny Światowej zdominował krajową politykę i wiosną 1920 r., jako premier Wielkiej Brytanii, stał się głównym rozgrywającym światowej polityki. Nazywano go "czarodziejem z Walii". "Dominacja L. G. nad gabinetem jest całkowita i niesamowita. Winston [Churchill], który dużo mówi, zazwyczaj w pobudzający i interesujący sposób, jest jedynym ministrem, który w ogóle próbuje krzyżować szpady z premierem, ale kiedy dochodzi do poważnego sporu, L.G. nie ma żadnego kłopotu ze zbiciem jego argumentów" - pisał jeden ze świadków kariery George'a. Osiągnął mistrzostwo w manipulowaniu swoimi słuchaczami. W życiu prywatnym miał skłonność do romansów. Był bigamistą - miał legalną żonę, ale równocześnie żył z drugą kobietą, która była jego
sekretarką.
Jego centrum świata była Wielka Brytania ze swoim ogromnym imperium. Polacy kwalifikowali się w jego wizji na trzeciorzędnych pozycjach - można ich było porównać do "kafirów". Takie stwierdzenie utarło się wśród białych kolonistów w Afryce Południowej wobec czarnoskórych mieszkańców i jest ono synonimem amerykańskiego słowa "czarnuch" ("nigger"), oznacza "urodzonego niewolnika". Dla Brytyjczyka Niemcy byli godnym przeciwnikiem, ale na wschód od nich kończył się cywilizowany świat i zaczynała barbarzyńska kraina, gdzie mieszkały półdzikie plemiona.
Hołdował zasadzie "nigdy więcej wojny". Po morzu przelanej krwi podczas I Wojny Światowej ostatnią rzeczą, na którą chciał się zgodzić było wysłanie brytyjskich żołnierzy na pomoc Polsce ("kraju, o którym nic nie wiemy") do walki z bolszewikami lub w jakikolwiek inny rejon. Brytyjskie społeczeństwo miało po dziurki w nosie wojny. W sierpniu 1920 r. wychodzono nawet w protestach na ulice, a opinia publiczna była zdania, że pomoc Polsce przeciwko bolszewikom byłaby "niewybaczalną zbrodnią przeciw ludzkości".
Lloyd George był zdania, że jedyną szansą na utrzymanie trwałego pokoju jest zaspokojenie żądań największych graczy w Europie Środkowej - Niemiec i Rosji. Tylko te dwa państwa uważał za dostatecznie mu znane i silne, żeby mogły zapewnić stabilizację w tej części świata. W ten sposób chciał zrewidować system wersalski od wschodu. Sprzeciwiał się osłabianiu Niemiec i nie dopuszczaniu za reprezentację Rosji - bolszewików. Był skłonny zrealizować swój plan ponad głowami Francuzów, którzy się temu sprzeciwiali. Na początku 1920 r. przeforsował zniesienie blokady handlowej bolszewików i politykę "pokoju przez handel", która miała rozpocząć się od handlu zbożem i tekstyliami, a skończyła na kupczeniu ziemią państw Europy Środkowej. W tej koncepcji nie było miejsca dla "słabszych". Powinni oni ustąpić w imię wspólnego dobra, ponieważ prędzej czy później zostaną zdominowani przez mocarstwa, a to może spowodować dalsze niepokoje i wojny.
Polacy - "kłopotliwy naród"
Polskie aspiracje odbudowy Rzeczypospolitej w granicach przedrozbiorowych nie pasowały do wizji brytyjskiego premiera. Były uznawane przez Londyn za "imperialne" i traktowano je jako fantasmagorie. Brytyjski premier widział Polskę jako słaby kraj w granicach "etnograficznych" na linii Bugu pod protektoratem Związku Radzieckiego. Walczył o maksymalne okrojenie Polski ze wszystkich stron. Stawał w szranki z Francją o to, żeby Polska nie dostała Gdańska i Górnego Śląska. Odmawiał Polakom praw do Śląska, gdzie większość stanowili Polacy. Do klasyki powiedzonek premiera przeszedł cytat: "oddać w ręce Polaków przemysł Śląska, to jak wkładać w łapy małpy zegarek", nawiązujący do wspominanego wcześniej pojęcia "kafira".
Kwestionował prawo Polaków do swoich ziem, ponieważ jak mówił, w ciągu całej swojej historii nie zdołali "wykazać uzdolnienia do utrzymania stałej samodzielności". Walka o swoje, odrzucanie "genialnej" wizji brytyjskiego premiera skutkowały niewybrednymi i kłamliwymi komentarzami pod adresem "kłopotliwych" interlokutorów. Mówił wtedy o Polakach, że "okazali się skrajnie głupi" i "zlekceważyli rady dawane im przez aliantów". W liście do Prezydenta USA Woodrowa Wilsona pisał: "Polacy są wcieleniem perwersyjnej nieudolności. To jakby próbować ratować tonącego człowieka, który robi wszystkie głupie rzeczy, których nie powinien, i nie robi nic z tego, o co się go błaga".
Na konferencji z aliantami twierdził, że Polacy są "najniebezpieczniejszymi wrogami aliantów [...]. Co więcej, Polacy nie stawiają żadnego oporu [bolszewickiemu najazdowi], nie próbują nawet walczyć". Był gotów mówić takie kłamstwa, ponieważ podjął już decyzję o oddaniu Polski bolszewikom. Wojnę Polski o swoją niepodległość uznawał za "wojenną awanturę" i dodawał, że "macie prawo iść do piekła swoją własną drogą". Jego służalcza względem bolszewików postawa doprowadzała do mdłości nawet jego najbliższe otoczenie: "Byłem przerażony sposobem, w jaki L. G. mówił o Francuzach i odnosił się do nich przed tymi bandziorami [Krasin i Kamieniew - sowieccy przedstawiciele]. A także tym niemal służalczym nastawieniem, z jakim zabiegał o rosyjskie interesy i był wrogi wobec Polaków... Cały ton L. G. szokował mnie w najwyższym stopniu. Był na przyjacielskiej stopie z Kamieniewem i Krasinem [...] Było dla mnie całkiem jasne, że wszyscy trzej zakładali, i że L. G. zaaprobował, okupację Warszawy przez bolszewików" - pisał
jeden ze świadków rozmów bolszewicko-brytyjskich.
Brytyjski premier był święcie przekonany o słuszności swojej "genialnej" polityki "uspokojenia przez zaspokojenie". Arogancja i wybujałe ego syna walijskiego szewca prowadziło go do uznania siebie za męża opatrznościowego, który uratuje światowy pokój, zapewni szczęście i dobrobyt całej ludności. Jedynym, niewielkim kosztem będzie oddanie w bolszewickie szpony półdzikich "kafirów", Polaków, o którzy według niego "zawsze byli bardzo kłopotliwym narodem w Europie".
Najlepszy uczeń mistrza
Polityka Lloyda George'a zakończyła się fiaskiem. Herod XX wieku nie zaspokoił żądań córki Herodiady, bo ktoś z zaproszonych lub nieproszonych gości powiedział "nie!" i wyciągnął obosieczny miecz, którym powstrzymał egzekucję Jana. Tymi gośćmi było Wojsko Polskie pod dowództwem Józefa Piłsudskiego, które rozgromiło bolszewików na przedpolach Warszawy. W otoczeniu brytyjskiego premiera był jeszcze jeden człowiek, który mówił "nie!" i jako jedyny sprzeciwiał się polityce George'a. Był nim Winston Churchill. Słusznie twierdził w lipcu 1920 r.: "oni formułują plany, które dotyczą życia milionów i losów świata, a wszystko to robi się za kulisami". 35 lat później, kiedy był już premierem Wielkiej Brytanii, na konferencji w Jałcie postąpił podobnie jak jego poprzednik - został jego najlepszym uczniem. Polityka "uspokojenia przez zaspokojenie" wzięła górę.
Lloyd George przestał być premierem w 1922 r. Później nie sprawował żadnej rządowej funkcji. Zmarł dopiero w marcu 1945 r., będąc świadkiem realizacji "jego" scenariusza z 1920 r. Czy umierał z satysfakcją, myśląc, że "w końcu udało się załatwić ten kłopot"?
Mateusz Staroń dla Wirtualnej Polski
Podczas pisania artykułu opierałem się głównie na książce prof. Andrzeja Nowaka "Pierwsza Zdrada Zachodu. 1920 - Zapomniany Appeasement" (2015).