"Premier Tusk źle rozegrał wizytę w Ameryce Łacińskiej"
Pan premier mógł sobie wziąć trzy dni urlopu i razem z małżonką wykorzystać to w czasie tego wojażu. A wtedy nie byłoby tych złośliwości i kąśliwości - tak ocenia wizytę Donalda Tuska w Ameryce Łacińskiej wiceprezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, Janusz Piechociński, gość "Salonu Politycznego Trójki".
19.05.2008 | aktual.: 19.05.2008 12:37
Michał Karnowski: Donald Tusk z żoną w Andach. Ma pan za złe premierowi tę wizytę? Rozumie pan ją?
Janusz Piechociński: Rozumiem, że pan premier był na forum przy szczycie latynosko-europejskim. Reprezentował tam godnie Polskę. Polska też ma tam spore interesy. Oczywiście nasza wymiana handlowa mogłaby być zdecydowanie lepsza. To jest rynek, o którym bardzo często zapominamy. To jest kilkaset milionów ludzi.
I wizyta premiera może przybliżyć nas do tego rynku? Może zacytuję: "Witaj synu słońca! - wołały małe, indiańskie dzieci."
- Fatalnie zostało to rozegrane. Bo pan premier mógł sobie wziąć trzy dni urlopu i razem z małżonką wykorzystać to w czasie tego wojażu. A wtedy nie byłoby tych złośliwości i kąśliwości. Oczywiście jak się jest na tamtym kontynencie, to warto pójść ta polską drogą…
Kwiaty dla Malinowskiego - piękna rzecz pod pomnikiem.
- Tak. Po to, żeby przypomnieć wielką rolę emigracji polskiej. Nie tylko w Argentynie czy Brazylii ta emigracja odegrała sporą rolę.
Panie prezesie, czy myśli pan, że tak chwaleni PR-owcy czy doradcy medialni premiera tym razem nie przewidzieli pewnych konsekwencji?
- Obraz musi być spójny i bardzo konsekwentny. Jeśli więc poprzednio tak mocno wybijało się te elementy taniego państwa, a także samoograniczenie premiera, to później trzeba bardzo na to zwracać uwagę, albo dobrze sprzedać inny pomysł. Urlop na te trzy dni niczego złego by nie zrobił, a myślę, że urwałby te spekulacje gazetowe, które nie służą sprawie. Mówimy o sprawach czwartorzędnych, a szkoda, bo jest dużo poważniejszych tematów.
To prawda. Ale może jeszcze jedna trzeciorzędna sprawa, jeśli pan pozwoli. Podobno Platforma szuka pracy dla Kazimierza Marcinkiewicza. Pan w ogóle interesuje się tą postacią? Tym tematem?
- Oczywiście. Bardzo lubię Kazimierza Marcinkiewicza. Z prostych powodów: to jest polityk opcji chadeckiej, premier o gigantycznych zdolnościach medialnych i PR-owskich. Swego czasu wszyscy szukaliśmy mu zajęcia, kiedy został odwołany z funkcji premiera. W tej chwili jest kolejna tego typu faza. A przypominam, że Kazimierz Marcinkiewicz dobrze gra w piłkę.
No, dobrze, panie pośle. Można jeszcze powiedzieć, że jest wysoki, nieźle wypada w telewizji. Ale Platforma powinna mu coś znaleźć?
- Zbyt często w Polsce o tych, którzy byli i jeszcze mogą być Polsce potrzebni, mówimy z lekceważeniem.
Ale ja chciałbym na przykład, żeby pan powiedział: To był premier, który zbudował autostrady. To byłaby rekomendacja.
- Ale ja nie lubię mówić o ludziach źle. Szukam tego, co buduje, łączy i jest do wspólnego pożytku w przyszłości. Kazimierz Marcinkiewicz po doświadczeniach brytyjskich jest wartościowym politykiem, który może coś dobrego wnieść na scenie politycznej w kraju. Warto go wykorzystać. Jeśli taka inicjatywa wyjdzie ze strony premiera czy Platformy, to dobrze. Jeżeli nie, to pewnie Kazimierz Marcinkiewicz zagospodaruje się sam.
Czy Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury to dobry minister?
- Popełniamy jeden z kluczowych błędów. Dlatego, że to, co się dzieje w wieloletnich procesach, które charakteryzują resort infrastruktury, przypisujemy tylko do kompetencji, odpowiedzialności i skuteczności samemu ministrowi. I to jest resort, który jest bardzo łatwo poddawany różnym ocenom. A zapominamy o tym, że sprawy finansowania są w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, czyli finansowanie ze środków unijnych, zabezpieczenie środków krajowych, ochrona środowiska, studia oddziaływania i konflikty związane z ustaleniem tras, ich lokalizacją, protestami społecznymi...
Czyli nie da się zbudować autostrad?
- Nie, nie. To jest rzadka okazja, kiedy możemy poważnie porozmawiać o problemach infrastrukturalnych w oderwaniu od dyskusji, czy mamy dobrego czy złego ministra i czy ten minister już wyczerpał swoje możliwości, czy jeszcze nie.
Panie pośle, pan wysyła dziennikarzom różne analizy, opracowania. Ja dostałem kilkanaście materiałów, wymagających dużo pracy i wiedzy. Natomiast nie przypominam sobie, żeby minister Grabarczyk powiedział coś o autostradach, co ja bym zapamiętał. Żeby był twarzą tego projektu, żeby coś ruszył.
- Rząd i sam minister Grabarczyk skoncentrował się w ostatnich miesiącach na sprawie kluczowej - odblokowaniu procesu inwestycyjnego. Stąd na ostatnim posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury omawialiśmy stan przygotowań rządowych w tym zakresie. Jest zasygnalizowany pakiet ośmiu, dziesięciu kluczowych dla sprawy ustaw, a więc i ochrona środowiska, i zamówienia publiczne.
*Przeczytaj całą rozmowę.Przeczytaj całą rozmowę.*