"Premier spóźnił się o rok, dziś jest śmieszny"
Prof. Jadwiga Staniszkis w najnowszym felietonie zastanawia się nad aktualnością tez zawartych w książce "Rewolucjoniści o rewolucjach", stanowiącej wybór komentarzy samych uczestników walk o władzę na temat ich własnych strategii. Socjolog przypominając też narzekania Donalda Tuska, że Polska jest marginalizowana w kontekście paktu dla konkurencyjności (przedstawionego w Brukseli przez Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego), zaznacza, że Tusk spóźnił się o rok. "Dziś premier jest po prostu śmieszny. I bezradny" - stwierdza prof. Staniszkis.
08.02.2011 | aktual.: 09.02.2011 10:21
Dawno temu, jeszcze w latach siedemdziesiątych, wpadła mi w ręce wydana w USA książka "Rewolucjoniści o rewolucjach". Wybór komentarzy samych uczestników walk o władzę na temat ich własnych strategii. Przerzucając ten tom dziś, zastanawiałam się, co jest jeszcze z tego aktualne. Nie tylko w Egipcie, ale też w Polsce.
Już same tytuły wiele mówią (przytaczam tylko kilka): "O potrzebie autonomii procesu rewolucyjnego". Marks i Engels radzą, jak oderwać ów proces od realiów i nadać mu własną dynamikę (np. przez wczesne użycie przemocy). Ma to wytworzyć nowe interesy i postawy służące reprodukcji rewolucyjnej władzy. Coś z tego robi rząd Tuska: stosując zabieg sztucznego podsycania symbolicznego konfliktu z PiS jako sposobu reprodukowania własnej (nieudolnej przecież) władzy.
Wśród kilkudziesięciu tekstów jest oczywiście Castro: "O roli kapitału ludzkiego i lokalnej demokracji" i dwa - odmienne w swym przekazie - teksty Mao. Wczesny z 1929 r.: "O potrzebie dyscypliny partyjnej i ideologicznej jedności" - pokazujący skomplikowane relacje (w tym odmienne filozofie kontroli) rewolucyjnej partii z jednej strony i rewolucyjnej armii - z drugiej. To bardzo aktualne dla Egiptu. Ale również w dzisiejszych Chinach; gdyby - po "buncie mas" - do głosu doszła armia, uwagi Mao byłyby bardzo użyteczne.
Ale jest i tekst późniejszy (z 1942 r.), przedrukowany ponownie w czasie rewolucji kulturalnej w 1966 r. Jest to głos przeciwko "subiektywizmowi, frakcyjności, sekciarstwu i jałowemu dyskursowi w partii". Ostatnie wystąpienie Tuska na temat podziałów w PO jest bliskie temu przesłaniu. Mao robi jednak w tym tekście coś jeszcze: przestrzega przed używaniem pustych stereotypów i pojęć m.in. z marksizmu-leninizmu (nazywa je "ideologiami zewnętrznymi"), które nie pasują do chińskich realiów i fazy rozwoju. Gdyby u nas na początku transformacji tak myślano, nie byłoby "przemocy strukturalnej" i zaakceptowania instytucji z innej fazy rozwoju. Ale w naszej transformacji brak, niestety, zdolności teoretyzowania na własny temat.
Interesujący (i aktualny w naszej sytuacji) jest też wczesny tekst Mussoliniego o potrzebie inteligentnego wyznaczenia sobie granic, aby utrzymać rewolucję w granicach prawa. Inaczej - aby móc prezentować się jako "rozwiązanie", a nie "problem". To dotyczy dziś PiS: ponad połowa popierających dziś PO robi to tylko dlatego, że boi się PiS. Koniecznym warunkiem zwycięstwa tej partii jest zmiana tego wyobrażenia. Pokazanie innowacyjnych, prorozwojowych programów, zdolności do samoograniczenia i kompromisu. Jest to możliwe: wystarczy przypomnieć chociażby wyciągniętą rękę Jarosława Kaczyńskiego do Grzegorza Schetyny po pokazaniu przez tego ostatniego ludzkiej twarzy PO. Jałowy konflikt stabilizujący nieudolną władzę ciąży dziś wszystkim.
A na marginesie "paktu dla konkurencyjności" strefy euro i narzekań premiera Tuska, że Polska jest marginalizowana - chcę zaznaczyć, że Tusk spóźnił się o rok. Wielokrotnie (także w felietonach dla Wirtualnej Polski) pisałam o tym - stopniowo realizowanym - projekcie np. formuły J. Delorsa. Zamiast wykorzystać towarzyszące temu poluzowanie gorsetu dyrektyw (m.in. o pomocy publicznej) i tworzyć własne innowacje - rząd Tuska był bierny. A dziś - z całym swoim MSZ - jest po prostu śmieszny. I bezradny.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski