Premier: proszę niech Tusk wyeliminuje siebie
Premier Jarosław Kaczyński uważa, że
przewodniczący PO Donald Tusk "eliminuje go ze sceny politycznej".
Jeżeli pan Donald Tusk chce zacząć eliminować dziś wpływowych
polityków ze sceny, to proszę go w imieniu Polski, żeby zaczął od
siebie - powiedział Kaczyński w RMF FM.
18.10.2007 | aktual.: 18.10.2007 11:08
Nie jestem człowiekiem tak wrogo do bliźniego nastawiony jak Donald Tusk, który mnie eliminuje ze sceny politycznej - podkreślił premier.
Donald Tusk teraz chce sprywatyzować w sposób opisany przez panią Sawicką szpitale, chce wrócić do polityki z początku lat 90., kiedy polityka to była jeden wielki przekręt, a z drugiej strony próbuje stawiać jeszcze polityczne warunki ludziom, którzy wtedy za wielką cenę z tym walczyli, a którzy w tej chwili po raz pierwszy skutecznie potrafili do tej polityki odejść. To jest arcyskandal - powiedział J.Kaczyński.
Jeżeli pan Donald Tusk chce zacząć eliminować dziś wpływowych polityków ze sceny, to proszę go w imieniu Polski, żeby zaczął od siebie. W liberalnych Stanach Zjednoczonych, gdyby mu udowodniono, że to jego bzdurzenie z początku lat 90. miało rzeczywisty wpływ na przedsiębiorstwa - a według mnie miało - to by resztę życia spędził w kryminale - podkreślił.
Kaczyński był także pytany o sytuację w służbie zdrowia. Jest oczywiste, że PiS był zawsze radykalnie przeciwko prywatyzacji szpitali, a PO jest za tym, żeby prywatyzować. Zbigniew Religa miał swój 12-punktowy plan naprawy służby zdrowia i tam nie ma żadnej prywatyzacji szpitali - powiedział szef rządu.
Nieupubliczniona rezygnacja nie jest rezygnacją
Rezygnacja, która nie jest upubliczniona, nie jest rezygnacją - powiedział premier, odnosząc się do listu Kazimierza Marcinkiewicza.
Premier Kaczyński przyznał, że Marcinkiewicz przysłał do niego list z rezygnacją z członkostwa w PiS, ale nie chciał tego upubliczniać przed wyborami.
Pan Marcinkiewicz do mnie przysłał list, gdzie była rzeczywiście mowa o rezygnacji, ale była też mowa o dacie tej rezygnacji - powiedział szef rządu. J. Kaczyński podkreślił, że Marcinkiewicz nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział o jego rezygnacji wcześniej.
Skoro Marcinkiewicz nie chciał, żeby się ta wiedza rozeszła, ja zamierzałem dotrzymać umowy. Jeśli zmienił zdanie, to ja jestem tym bardzo zmartwiony, bo to kolejny przykład, że jak traci się stanowisko, traci się też honor. To jest bardzo niedobry objaw, niestety ostatnio rozpowszechniony - podkreślił premier.
Do listu byłego premiera dotarł "Dziennik". Według gazety, został on napisany 2 września w Londynie. Marcinkiewicz informuje w nim Jarosława Kaczyńskiego o swojej rezygnacji z członkostwa w PiS. Były premier miał prosić o dyskrecję w tej sprawie.
Ludzie uwierzą, że sprawa Sawickiej nie wiąże się z wyborami
Jest jedno pewne - władza zachowała się tak, jak powinna się zachować - powiedział premier o działaniach CBA wobec b. posłanki PO Beaty Sawickiej.
Premier, pytany dlaczego szczegółów tej sprawy nie można było ujawnić po wyborach, odparł: Dlatego, że wyborcy mają prawo wiedzieć. Ja jestem przekonany, że pan Mariusz Kamiński popełnił tu pewien błąd. W moim przekonaniu wysoki urzędnik państwowy, który wie o rzeczach ważnych z punktu widzenia wyborów, powinien tę wiedzę publicznie przekazać.
Kaczyński zapytany, czy ludzie inteligentni mogą uwierzyć w to, że CBA ujawniło materiały dot. Sawickiej na cztery dni przed wyborami - bez związku z nimi - odparł: Jeżeli ludzie inteligentni prześledzą, co się działo przedtem, jakie próby czyniono, żeby załatwić sprawę ataków na CBA, całkowicie niesprawiedliwych, inaczej, to spokojnie w to uwierzą, bo można by było to załatwić inaczej. Nie chciano i to była wola opozycji.
Jak podkreślił, sytuacja związana z Sawicką "to jest katastrofa moralna" PO.
Sawicka została zatrzymana przez CBA w momencie przyjmowania łapówki w zamian za pomoc w ustawieniu przetargu na zakup działki na Helu. Została wykluczona z PO i skreślona z listy kandydatów tej partii w wyborach parlamentarnych. Z przedstawionych we wtorek nagrań wynika, że liczyła ona także na robienie interesów w związku ze spodziewaną przez nią po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.