"Premier palił trawkę - co w tym szokującego?"
Palenie marihuany, całodniowe libacje alkoholowe, problemy rodzinne – do takich „grzechów młodości” przyznał się w wywiadzie dla tygodnika „Newsweek” premier Donald Tusk. Różne grupy wyborców będą odmiennie odbierały to wyznanie, natomiast wydaje się, że dla większości społeczeństwa nie jest ono niczym szokującym – mówi Wirtualnej Polsce politolog z Uniwersytetu Warszawskiego dr Rafał Chwedoruk. Ci, którzy lubili premiera za to, że jest wyluzowany i w ogóle jest takim fajnym gościem, już na niego zagłosowali. Natomiast duża część konserwatywnego elektoratu Platformy uznaje używanie narkotyków za przewinienie i ten coming out odbierze bardzo negatywnie - uważa z kolei ekspert z Uniwersytetu Śląskiego dr Marek Migalski.
12.05.2008 | aktual.: 10.01.2011 17:21
Zdaniem Chwedoruka wyznanie premiera o burzliwej przeszłości wcale mu nie zaszkodzi. Jak mówi, wypowiedź premiera to ukłon w stronę młodych wyborców, którzy gremialnie zagłosowali na Platformę w ostatnich wyborach. Zdaniem eksperta, obecność tej grupy w polityce nie jest oczywista i trzeba ją cały czas podtrzymywać. Tusk wystosował przekaz do młodzieży: zobaczcie, jestem taki jak wy, nie wszystko zawsze w moim życiu było łatwe i proste, też miewałem swoje słabości. To rodzaj wysublimowanego populizmu, który nie mówi wyborcom, że są najwspanialsi na świecie, ale, że polityk jest podobny do nich - mówi ekspert.
Człowiek z krwi i kości
Wywiad dla „Newsweeka” tworzy, zdaniem politologa z UW, spójną całość z ostatnim telewizyjnym orędziem Tuska i wiąże się z taktyką ocieplania jego wizerunku. Ekspert przypomina, że w 2005 roku PO przegrała wybory z powodu wizerunku zimnych, nieludzkich liberałów, którzy wszystko przeliczają na pieniądze. Teraz Tusk ma być pokazany jako ktoś zupełnie inny - w orędziu był prorodzinnym konserwatystą i wrażliwym społecznie socjalistą, a w wywiadzie - człowiekiem z krwi i kości, który ma różne przywary. Fakt, że nosi eleganckie garnitury i pochodzi z wielkiego miasta, nie oznacza, że jest stojącym pomnikiem. Tak naprawdę Polacy niezbyt lubią stojące pomniki – mówi Chwedoruk.
Z tym aspektem wyznania premiera zgadza się dr Marek Migalski z UŚ, który przyznaje, że w wywiadzie premier chce ukazywać się z jak najlepszej strony poprzez wykorzystanie efektu szczerości. Jednak zdaniem politologa, przyznanie się do palenia marihuany pozostaje dla premiera problematyczne i stawia go w dwuznacznej sytuacji, m.in. dlatego, że wiąże się z łamaniem prawa. Nie po to wyborcy chronią swoje dzieci przed narkotykami, by potem dowiadywać się, że sam premier używał narkotyków i pił tanie wina - mówi Migalski.
Wyznanie, jak uważa ekspert, może zaszkodzić Tuskowi, bo mimo panującego stereotypu, mówiącego o tym, że wyborcy Platformy to młodzi 30-latkowie z dużych miast o liberalnych poglądach, spora część elektoratu PO jest konserwatywna. Prawie 7 milionów wyborców Platformy z 2007 roku, to elektorat konserwatywny, prawicowy, katolicki w swoich wartościach. Dla tego elektoratu używanie narkotyków jest co najmniej problemem - mówi Migalski. Jego zdaniem nie oznacza to, że notowania premiera i partii gwałtownie spadną, ale na pewno nie przysporzy mu popularności.
Tusk jak Clinton i Obama
Wywiad dla „Newsweeka” to zabieg zaplanowany przez premiera, by uprzedzić atak przeciwników politycznych, którzy mogliby takie fakty z jego życiorysu wyciągnąć. A wówczas efekt rażący tego coming outu byłby dla Tuska znacznie gorszy - uważa ekspert z Uniwersytetu Śląskiego. Miejsce, czas i forma została przeprowadzona wzorowo, ale to nie oznacza, że premierowi nie przyniesie to negatywnych skutków - mówi politolog z UŚ.
Taką "wyprzedzającą" taktykę stosował już wcześniej prezydent USA Bill Clinton (słynne "Paliłem, ale się nie zaciągałem"), który przyznał się do palenia marihuany, a także urzędujący prezydent George Bush, który ujawnił, że zażywał kokainę. Także walczący o nominację Demokratów Barack Obama miał w przeszłości do czynienia z narkotykami. W autobiografii "Dreams from My Father" ("Marzenia mojego ojca"), wspominał, że w czasie dwóch ostatnich lat nauki w szkole średniej i pierwszych latach w college'u nie stronił od alkoholu, marihuany i kokainy.
Premier Tusk zapytany o to, czy tak jak Clinton palił trawkę, ale się nie zaciągał, powiedział: W życiu nie użyłbym tej obłudnej clintonowskiej formuły, ale naprawdę nie ma o czym mówić.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska