Premier o porażce w Warszawie: Tusk poszybował w kosmos
Uzyskałem po tej niebywałej kampanii nienawiści, bo to tak trzeba nazwać, i dyfamacji, czyli obrażania (...) wynik wyraźnie lepszy niż zeszłym razem. A Donald Tusk rzeczywiście poszybował w kosmos. To jest trzykrotne poprawienie najlepszego wyniku, który był przedtem, bo najlepszy wynik przedtem miałem ja, a to było 170 tys. głosów - mówił premier Jarosław Kaczyński w radiowych "Sygnałach Dnia".
23.10.2007 | aktual.: 23.10.2007 11:45
Galeria
[
]( http://wybory2007.wp.pl/galeriazdjecie.html?gid=9317274 )[
]( http://wybory2007.wp.pl/galeriazdjecie.html?gid=9317274 )
Wieczór wyborczy PiS w obiektywie WP
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/wieczor-wyborczy-po-w-obiektywie-wp-6038716629979777g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/wieczor-wyborczy-po-w-obiektywie-wp-6038716629979777g )
Wieczór wyborczy PO w obiektywie WP
Sygnały Dnia: Panie premierze, dla pana osobiście porażka, wysoka porażka z Donaldem Tuskiem w Warszawie to jest prestiżowa przegrana?
Jarosław Kaczyński: Panie redaktorze, uczciwie mówiąc już dawno kolegom mówiłem, że na tym mi nie zależy. Jeżeli my wygramy wybory, to ja będę zupełnie szczęśliwy, nawet jeżeli wyraźnie przegram z Tuskiem. Uzyskałem po tej niebywałej kampanii nienawiści, bo to tak trzeba nazwać, i dyfamacji, czyli obrażania, jeżeli ktoś nie zna tego słowa, wynik wyraźnie lepszy niż zeszłym razem. A Donald Tusk rzeczywiście poszybował w kosmos. To jest trzykrotne poprawienie najlepszego wyniku, który był przedtem, bo najlepszy wynik przedtem miałem ja, a to było 170 tys. głosów. On ma dziś trzy razy więcej, no i tego rzeczywiście nie można było przewidzieć, to jest coś zupełnie niezwykłego. No i to też na pewno ma związek z tymi dwoma debatami, ale w szczególności z tą ze mną, bez tego pewnie też by wygrał, ale ta proporcja byłaby z całą pewnością inna.
A gest Kazimierza Marcinkiewicza, który na dwa dni przed wyborami, gdy sondaże już sugerowały zwycięstwo Platformy, wsparł Donalda Tuska bardzo jednoznacznie?
- No, to był bardzo nieładny gest i na pewno odegrał jakąś rolę, ale w moim przekonaniu niewielką i w moim przekonaniu te sondaże piątkowe były elementem socjotechniki. My wierzymy swoim sondażom, one właśnie w piątek pokazały, że się nagle zaczyna coś bardzo niedobrze dla nas zmieniać. No, nie aż 10 punktów czy 9 punktów różnicy, bo to w końcu zdaje się wyszło na około 9 punktów...
Dziewięć z kawałkiem, 9,23 dokładnie, tak.
- Czyli dziewięć punktów różnicy, ale jednak wyraźna różnica. Ona widocznie się jeszcze w sobotę pogłębiła, jeszcze okazało się, że ten trend jest silniejszy. Ale to, powtarzam, dopiero piątek, cała reszta to była wielka, dobrze opracowana, chociaż nie twierdzę, że przez kogoś wymyślona i skoordynowana, ale taka można powiedzieć wspólna akcja establishmentu, wielka akcja establishmentu przeciwko nam. Ale powtarzam: ona by się pewnie nie powiodła, gdyby nie ten jeden moment. Oczywiście, były inne słabsze momenty. I proszę mnie...
Konferencja CBA, panie premierze?
- ...w tej chwili nie skłaniać do tego, żebym opisywał te wszystkie momenty, bo to nie jest moja rola. Konferencja CBA w moim przekonaniu niczego specjalnie nie zmieniła. Być może, że ta konferencja, w której ta pani, mimo że wyrzucona z PO, jednak najwyraźniej w dalszym ciągu w drużynie PO grała i płakała i tak dalej, i tak dalej, no, może ta konferencja coś zmieniła, ale na pewno nie ta konferencja CBA ani nam specjalnie nie pomogła, ani specjalnie nie zaszkodziła. To po prostu była akcja jakby obok. Przed wyborami w jednej z wypowiedzi wspomniał pan o tym, że 21 października 2007 r. to może być nowy 13 grudnia 1981 r. Jak pan dziś odniesie się do tej swojej wypowiedzi?
Jarosław Kaczyński: Panie redaktorze, no, jeżeli zacznie się akcja rozliczeń takich, powiedzmy sobie, z bardzo niewiarygodnymi osobami jako członkami komisji, z osobami, które już choćby w trakcie tej kampanii wyborczej, ale także w ciągu dwóch lat dały liczne dowody na to, że mają, łagodnie mówiąc, swobodny stosunek do prawdy, no to te elementy mogą wystąpić. Ale, oczywiście, elementy to jest przenośnia i to taka bardzo daleka przenośnia, ale coś takiego być może, bo jeżeli ta komisja, którą chce pan Komorowski powołać i my nie mamy nic przeciwko, będzie komisją uczciwą, to będzie ona ciosem, ale nie w nas; będzie ciosem w tych, którzy teraz będą rządzili. Natomiast jeżeli ona ma być wykorzystana przeciw nam, a obawiam się, że taki jest plan, to wtedy będzie komisją taką właśnie spod znaku 13 grudnia. Bo jeżeli będzie jawna, jeżeli wszystko zostanie ujawnione, to zapewniam państwa, że my nie poniesiemy z tego powodu żadnych strat politycznych, natomiast nasi przeciwnicy poniosą i to bardzo, bardzo poważne.
Aleksander Kwaśniewski, ale nie tylko on, ogłosił, że 21 października skończyła się IV Rzeczpospolita. Pan się nie odniósł do tego w swoim wystąpieniu powyborczym, dlatego pytam pana, panie premierze.
- Nie znałem jeszcze tego wystąpienia Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie ukrywam, że tak dokładnie nie obserwuję jego wystąpień. Natomiast sądzę, że to jest bardzo charakterystyczne. I ważniejsze jest to, że nie odniósł się do tego Donald Tusk. Jeżeli się nie odniósł i nie odniesie, to oznacza, że to jest prawda, że to jest także jego intencja i że ten wielki sojusz, jak to już mówiłem, od Faktów i Mitów do Donalda Tuska jest sojuszem, można rzec, merytorycznym. Bo jest takie pytanie: dlaczego nas nienawidzą Fakty i Mity i jednocześnie nienawidzi nas Donald Tusk, mimo że ostatnio deklaruje się z miłością, co nawet dość zabawnie wygląda? I miło, miło, ale też i zabawnie.
Otóż to jest tak, że IV Rzeczypospolita była rzeczywiście przeciw komuś, była za interesami ogromnej większości Polaków i przeciwko tym, którzy zdobyli tutaj w sposób nieuprawniony pozycję społeczną, ale przede wszystkim pozycję ekonomiczną, a miewali przy tym bardzo, ale to bardzo złe powiązania. I jeżeli komisja będzie uczciwa, to to wyjdzie i sądzę, że niektórzy będą wstrząśnięci. Otóż IV Rzeczypospolita przegrała bitwę; jestem przekonany, że wygra wojnę. Jestem przekonany, że te następne lata, chociaż będą dla Polski pod wieloma względami dobre, bo po prostu myśmy rozpędzili, kraj będzie szedł do przodu, chyba że nastąpi tutaj jakaś zupełna katastrofa jeżeli chodzi o sposób rządzenia, ale jeżeli tej katastrofy nie będzie, to będzie postęp i ja się będę z tego bardzo cieszył, natomiast będzie też gigantyczna kompromitacja, bo nie będzie cudu, nie będzie masowych powrotów z emigracji. One kiedyś, mam nadzieję, nastąpią, ale to jeszcze trzeba będzie zaczekać. Pewne powroty już następują, ten rok przyniósł
około 40 tys. powrotów i zdaje się, że na przykład już taki dość zrównoważony bilans. W każdym razie będziemy jeszcze o tym mówić. Ja mam przed sobą wystąpienie w Sejmie, to ostatnie, dymisyjne, no i także inne zapowiedzi Donalda Tuska zostaną bardzo dokładnie rozliczone i obawiam się...
To będzie od pierwszego dnia, panie premierze, taka intensywna...?
- Obawiam się, że pewna część tych, którzy głosowali na Donalda Tuska nie mając ku temu powodów ze względów na interesy, nie mając w tym powodów jakichś ideologicznych, tylko rzeczywiście wierząc, że oto zaczyna się w Polsce Arkadia, że ci ludzie się jednak bardzo poważnie zawiodą.