Premier: niech Lepper i Łyżwiński tłumaczą się prokuratorowi
Prokurator krajowy postanowił o natychmiastowym wszczęciu z urzędu postępowania w sprawie rzekomego wykorzystywania seksualnego kobiet przez polityków Samoobrony Andrzeja Leppera i Stanisława Łyżwińskiego w zamian za pracę w biurach partii - powiedział rzecznik rządu Jan Dziedziczak.
Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek podjął taką decyzję po poniedziałkowym spotkaniu z premierem Jarosławem Kaczyńskim. Spotkanie dotyczyło poniedziałkowej publikacji "Praca za seks" w "Gazecie Wyborczej".
Według "GW", Lepper i Łyżwiński, w zamian za pracę w biurach partii, żądali usług seksualnych. Lepper doniesienia "GW" nazwał prowokacją wymierzoną w koalicję i rząd, a informacje na swój temat "całkowitą nieprawdą".
Po południu w poniedziałek Dziedziczak powiedział dziennikarzom, że jeśli zarzuty "GW" się potwierdzą, to "konsekwencje będą bardzo, bardzo surowe". Premier nie zamierza pracować z osobami, które by się dopuściły takich zachowań - podkreślił.
Rzecznik rządu przyznał, że premier nie rozmawiał jeszcze z Lepperem na temat zarzutów "GW". Przypomniał jednak, że przed zaplanowanym na wtorek posiedzeniem Rady Ministrów odbędzie się spotkanie premiera z wicepremierami Andrzejem Lepperem i Romanem Giertychem.
Sprawą, o której napisała "GW", zajmie się łódzka Prokuratura Okręgowa. Jak powiedział prokurator krajowy, postępowanie będzie prowadzone w kierunku przyjęcia przez osobę pełniącą funkcję publiczną korzyści osobistej w postaci usług seksualnych w zamian za pracę (grozi za to do 8 lat więzienia). Jeśli poszkodowane kobiety złożą jednak wniosek o ściganie - jak zaznaczył prokurator - rozpatrywane będzie wykorzystywanie "krytycznego położenia albo stosunku zależności".
Szef klubu PiS Marek Kuchciński uważa, że do zakończenia postępowania prokuratury nie powinny zapadać żadne decyzje w sprawie przyszłości Leppera w rządzie.
Nie ferujmy wyroków zanim nie będziemy pewni, że należy podjąć ostateczne decyzje związane także z dymisją, jest za wcześnie, żebyśmy o tym mówili - powiedział dziennikarzom.
Wzywał do umiarkowania w komentarzach i ocenach wydawanych "na podstawie jednego artykułu". Niech prokuratura spokojnie bez nacisków medialnych i politycznych zajmie się tą sprawą - przekonywał Kuchciński.
Według niego, sprawa wicepremier Zyty Gilowskiej, która odeszła z rządu po tym, jak Rzecznik Interesu Publicznego oskarżył ją o współpracę ze służbami PRL, jest inna. Jak wyjaśnił, zarzuty Gilowskiej postawiła instytucja publiczna, a nie gazeta.
Kuchciński nie wie, czy sprawa nie zaszkodzi koalicji, ponieważ nie wiadomo, jakie będą rezultaty postępowania prokuratury. Według niego, jeśli zarzuty się potwierdzą, oskarżeni powinni ponieść "najwyższe konsekwencje". Kuchciński przyznał, że cała sprawa powoduje "problemy z kwestią smaku".
(bart)
Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl