Premier nie znał ceny chleba? Komorowski staje w jego obronie
Podczas sobotniej konwencji Platformy Obywatelskiej Donald Tusk wytknął politykom PiS, że nie znają ceny chleba. - Tego akurat bym się nie czepiał, ceny chleba są bardzo różne. Ja nie lubię tego rodzaju chwytów - mówi Wirtualnej Polsce były prezydent Polski Bronisław Komorowski. Równocześnie podkreślił, że Platforma powinna punktować partię rządzącą za rosnącą drożyznę.
19.09.2021 16:05
Podczas konwencji PO w Płońsku Donald Tusk przypomniał, że podobnie jak w czasie debaty z nim w 2007 roku ówczesny premier Jarosław Kaczyński nie znał ceny chleba, nie zna ich również obecny premier Morawiecki.
Lider PO, były premier i przewodniczący Rady Europejskiej, stwierdził, że taka niewiedza "to nie jest tragedia". - Nie każdy ma ceny w głowie, ale warto się do tego jasno przyznać - dodał.
Jak podkreślił Tusk, ceny chleba w ciągu ostatnich czterech lat wzrosły o 50 proc. - I zawsze jest tak, że jak rządzą, jedną z konsekwencji jest to, że chleb bardzo drożeje. Jest taka reguła, że zawsze, jak są pytania o ceny chleba, to nie wiedzą, ile ten chleb kosztuje - zaznaczył.
Były prezydent mówi o "tanim chwycie"
W rozmowie z Wirtualną Polską były prezydent Polski Bronisław Komorowski ocenia, że w tym przypadku nie powinno się atakować polityków partii rządzącej.
- Tego akurat bym się nie czepiał, ceny chleba są bardzo różne. Jestem przekonany, że nikt nie potrafiłby wskazać średniej ceny pieczywa. Bo te ceny są inne w każdym sklepie, tym bardziej w piekarni. Nie lubię tego rodzaju chwytów. Takie pytania pojawiają się najczęściej w kampanii wyborczej, ale w mojej ocenie jest to "tani chwyt" - mówi WP Bronisław Komorowski.
Polityk podziela natomiast opinię lidera Platformy, aby PO mówiła głośno o drożyźnie i podwyżkach cen. - To jest zawsze skuteczne, szczególnie wobec części elektoratu PiS, który jest mniej politycznie wyrobiony, a myśli kieszenią i portfelem. To jest ta grupa wyborców, która się przyzwyczaiła, że państwo im daje za nic. A tutaj państwo zabiera przez drożyznę. Wyborcy, którzy byli entuzjastycznie nastawieni do PiS-u, odczują to jako oszustwo. Dali, a teraz zabierają... Drożyzna jest faktem, więc Platforma powinna mówić o nich głośno - ocenia były prezydent Polski.
Jego zdaniem, sobotnia konwencja Platformy w Płońsku miała inny charakter niż ostatnie spotkania członków PO.
Komorowski przypomina słowa Schetyny
- Na konwencji pojawił się jeden, do pewnego stopnia nowy, element dotyczący sposobu prezentowania się Platformy. To nie było spotkanie w dużym mieście, ale w Płońsku. To było widać i słychać w przekazie partii. Nie skupiała się na oprawie, tylko na problemach polskiej prowincji. Konwencja była oszczędna w środki. A to wyborców przekonuje i do nich dociera. Amerykański styl został zastąpiony siermiężnym, bardziej pasującym do obecnego przesłania Platformy. Jest to zapowiedź tego, o czym mówił Grzegorz Schetyna, że "wybory wygrywa się w Końskich, a nie w dużych miastach". Teraz takim symbolem może być Płońsk - uważa Bronisław Komorowski.
Według Komorowskiego wygląda to na zapowiedź próby powrotu Platformy na obszar patriotyzmu i tradycji. - PO powinna teraz kłaść nacisk na elementy wspólnoty, poprzez przeżywanie historii i polskich obyczajów. W tym kontekście początek konwencji z chlebem i solą traktuje jako próbę powrotu na konserwatywne tory. Zawsze do tego namawiałem - mówi polityk.
Były prezydent odniósł się także do krytyki Donalda Tuska dotyczącej wypowiedzi Sławomira Nitrasa, który podczas Campusu Polska mówił o "piłowaniu" przywilejów katolików, a także do zachowania posła Franciszka Sterczewskiego, który - według służb - utrudniał pracę funkcjonariuszom pracującym na polsko-białoruskiej granicy.
- To urok życia partyjnego. Jak się chce zaznaczyć ewolucję partyjną, to najłatwiej odciąć się od ekstremalnych zachowań we własnym środowisku. Ekstrema szkodzą partii, jeśli chce ona być partią środka, a nie prolewicową, co ostatnio w przypadku Platformy miało miejsce. PO uległa pokusie pójścia na lewo w ostatnich latach. Najwyraźniej Donald Tusk wyciągnął z tego wnioski - ocenia Bronisław Komorowski.
"Nie wykluczam, że PiS się na to zgodzi"
Przypomnijmy, podczas sobotniej konwencji Platformy Obywatelskiej w Płońsku, Tusk mocno akcentował również antyunijne deklaracje PiS.
- Polska jest obecnie "na granicy" przynależności do Unii i przypomina to sytuację w Wielkiej Brytanii przed referendum. PiS w sprawie UE chce jednak Polakom "namieszać w głowach", dlatego po antyunijnych deklaracjach nagle się z nich wycofuje i deklaruje poparcie dla UE - mówił przewodniczący PO.
Tusk zaproponował prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu zmianę zapisu w konstytucji. Przypomniał, że artykuł 90. zakłada, że umowę międzynarodową - na podstawie której Polska może przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach - ratyfikuje się większością 2/3 w parlamencie.
Zdaniem Bronisława Komorowskiego niewykluczone, że PiS się na to zgodzi. Ale na swoich warunkach.
- To dobry pomysł ze strony Donalda Tuska. Czy da się zrealizować? Nie wiem. Propozycja prezesa Jarosława Kaczyńskiego na ściganie się - kto jest bardziej proeuropejski - daje PiS-owi możliwość oderwania się od tego, co mówił Donald Tusk. Jeśli faktycznie PiS zgodzi się na propozycję o zmianie Konstytucji, to wówczas nie będzie można formułować zarzutu wobec rządzącej partii - uważa Komorowski.
- Być może PiS się na to zdecyduje. Ale najpierw dojdzie do tarć wewnątrz Zjednoczonej Prawicy i przepychanek między frakcjami. Zbigniew Ziobro na pewno nie zgodzi się na zapisy proeuropejskie i będzie tym "złym policjantem", a Mateusz Morawiecki będzie im przychylny, będąc "dobrym policjantem". A prezes PiS nie będzie dążył do wewnętrznego konfliktu w partii. W efekcie będą trwały tam dyskusje i targi. A na końcu np. zgodzą się na zapis w konstytucji, który jest oczywistością np. wyższości konstytucji nad prawem europejskim - ocenia były prezydent Polski Bronisław Komorowski.
Jego zdaniem na mocy takiego zapisu każdy kraj, także Wielka Brytania, mogła wystąpić z Unii Europejskiej. - Nikt w UE nie kwestionuje wyższości krajowych konstytucji nad unijnymi przepisami. Tylko że konstytucje krajowe nie mogą zawierać zapisów sprzecznych z traktami unijnymi. PiS, umieszczając taki zapis, może stworzyć wrażenie, że jest proeuropejski - mówi Komorowski.