PolskaPremier: ministrowie z niską oceną odejdą

Premier: ministrowie z niską oceną odejdą

Premier Donald Tusk zapowiedział w wywiadzie dla tygodnika "Polityka", że w sierpniu można się spodziewać oceny merytorycznej dorobku rządu, oraz że ministrowie, którzy zasłużą na niską ocenę - odejdą. Nie podał jednak żadnych nazwisk.

Premier: ministrowie z niską oceną odejdą
Źródło zdjęć: © PAP

05.02.2008 | aktual.: 05.02.2008 16:36

Premier pytany kiedy możemy się doczekać pełnej oceny merytorycznego dorobku rządu, oceny kadr, zmian na stanowiskach odparł, że w sierpniu. "Kto zasłużył na niską ocenę odejdzie. Dzisiaj żadnych nazwisk nie podam, chociaż wstępnej oceny na własny użytek już dokonałem" - podkreślił Tusk w wywiadzie, który ukaże się w środę w najnowszym numerze "Polityki".

Poproszony o ocenę stylu, samodzielności ministrów, Tusk uznał, że mistrzem stylu - "co nie oznacza braku uznania dla kompetencji" - jest niewątpliwie minister kultury Bogdan Zdrojewski. Dodał, że oparcie w bardzo trudnych resortach daje mu wicepremier szef MSWiA Grzegorz Schetyna.

"Prawdziwą próbę ognia przechodzi od pierwszych dni Ewa Kopacz. Ale prawdziwe egzaminy przed nami. Dodam, że mam dziś pełne zaufanie do każdego członka gabinetu. Gdy je stracę przestanie być członkiem rządu" - oświadczył Tusk.

Na pytanie, dlaczego nie kończy weryfikacji WSI, tylko utrzymuje termin 30 czerwca wyznaczony przez Jarosława Kaczyńskiego, premier zaznaczył, że jest w stałym kontakcie z szefami służb. "Stan zniszczeń wynikający z choroby z lat 90. a zwłaszcza z powodu nieprzemyślanych działań moich poprzedników powoduje, że moim zadaniem jest taka przebudowa służb, która da mi w końcu informacje niezbędne do rządzenia. Tego nie da się zrobić natychmiast" - podkreślił.

Zapowiedział, że dopóki będzie premierem, "definitywnie nie będzie publicznego rozstrzygania spraw służb specjalnych, a szczególnie wywiadu i kontrwywiadu". "Gdy idzie o służby specjalne przynajmniej od półtora miesiąca radykalnie ograniczyliśmy ilość afer, przecieków i publicznych dyskusji" - zauważył szef rządu.

Pytany o "awanturę" wokół Krzysztofa Bondaryka premier ocenił, że "to jest atak opozycji na nowego szefa ABW, który ma trudne zadanie do wykonania, a nie afera wewnątrz służb".

"Jeżeli zaś idzie o działanie Komisji Weryfikacyjnej WSI mamy już bardzo obszerny materiał dotyczący sposobu jej działania i zgodności z prawem tych działań. Będziemy te sprawy, - ale powtarzam dyskretnie - rozstrzygać, tam gdzie doszło do naruszenia prawa, a kilka takich sytuacji zostało wstępnie wykrytych, skierowane zostały właśnie w tych dniach sprawy do prokuratury" - dodał Tusk.

Na pytanie kiedy doczekamy się sensownego modelu usytuowania służb specjalnych premier podkreślił, że "dziś, jeśli czegoś naprawdę nam brakuje, to nie nowego modelu, ale po prostu informacji czyli produktu, który powinny dostarczać służby".

"Otóż stwierdzam, że zasób informacji dostarczonych poprzez służby niezbędnych dla prezydenta i premiera jest po prostu bardzo ubogi" - ocenił.

"Mógłbym natomiast już dziś napisać książkę, jakie klany walczą ze sobą wewnątrz poszczególnych służb. Odnoszę przygnębiające wrażenie, że bardzo wielu oficerów służb specjalnych to są prywatne armie byłego szefa, aktualnego czy przyszłego szefa i zajmują się głównie intrygami" - oświadczył.

Tusk dodał, że szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk. Grzegorz Reszka przygotowuje raport na temat kontrwywiadu, a szef Agencji Wywiadu Andrzej Ananicz opracowuje koncepcję co powinno się stać z AW "i dopiero wówczas przyjdzie czas na decyzje".

Pytany kiedy Polska ratyfikuje Traktat Lizboński premier poinformował, że obecnie kończone jest jego tłumaczenie. "Teraz wszystko będzie zależało od prezydenta, który zresztą zapowiedział mi, że nie będzie się z podpisem spieszył. Nie widzę z tym problemu, prawdziwe problemy mogą się zacząć gdzie indziej. Odgłosy dochodzące z Czech, Wielkiej Brytanii są bardziej niepokojące" - dodał.

Na pytanie czy ma telefon do Lecha Kaczyńskiego, Tusk podkreślił, że nie ma problemu z połączeniem się z prezydentem. "Rzadko mam potrzebę kontaktowania się w trybie nagłym, ale kiedy pierwsza taka potrzeba się pojawiła, czyli po katastrofie samolotu wojskowego, rozmawiałem z prezydentem przez telefon, oficer BOR połączył mnie w trzy minuty" - zaznaczył szef rządu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)