Premier: mam ofertę dla braci Kaczyńskich
Premier Donald Tusk zwrócił się w środę z
ofertą do prezydenta Lecha Kaczyńskiego i prezesa PiS Jarosława
Kaczyńskiego, aby doprowadzić wspólnie do zmian w konstytucji
umożliwiających przystąpienie Polski do strefy euro.
- Moja oferta wobec braci Kaczyńskich brzmi w ten sposób: odblokujmy konstytucję, zróbmy tak, aby wizerunek Polski na świecie i w Europie był jeszcze bardziej stabilny - powiedział szef rządu w porannym wywiadzie dla radia TOK FM.
Tusk podkreślił, że jeśli chodzi o zmianę konstytucji, która umożliwi wprowadzenie wspólnej europejskiej waluty, to Polska jest do tego zobowiązana. - Fakt, że mamy konstytucję, która jest niezgodna z tym, co podpisaliśmy wchodząc do UE, też budzi pewne wątpliwości i emocje u naszych partnerów za granicą - oświadczył premier.
Pytany czy ma jakieś możliwości perswazji w rozmowach z PiS na temat zmian w konstytucji, przyznał, iż obawia się, że będzie to niezwykle trudne, ponieważ on jest jednym z promotorów tego.
- Czasami mam wrażenie, że liderzy tej części opozycji i prezydent odczuwają szczególną satysfakcję, kiedy mogą przeszkodzić w jakimś projekcie, za którym ja się opowiadam - ocenił Tusk. Według niego problemem jest "zaklinczowanie się emocjonalne" prezydenta i PiS.
We wtorek Komitet Polityczny PiS zdecydował, że jeśli w środę nie uda się przekonać premiera do referendum w sprawie wejścia Polski do strefy euro, to partia rozpocznie zbieranie podpisów pod wnioskiem o jego przeprowadzenie z inicjatywy obywateli. Referendum miałoby się odbyć razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego.
W środę ma się odbyć spotkanie Tuska z szefami partii i klubów parlamentarnych w sprawie wprowadzenia Polski do strefy euro.
Premier powtórzył w radiu TOK FM, że jest wiele wątpliwości związanych z przeprowadzeniem w Polsce referendum w sprawie euro. Pierwszą z nich jest uzyskanie wymaganej frekwencji (musi to być więcej niż 50%, by referendum było ważne). W ocenie Tuska, uzyskanie takiej frekwencji wydaje się mało prawdopodobne, gdyby odbyło się - jak to określił - "gołe" referendum, czyli nie przy okazji innych wyborów.
Zdaniem premiera, jeśli nie będzie innego wyjścia, to może rozwiązaniem byłoby połączenie przyszłych wyborów prezydenckich z tym referendum. Ale - jak zastrzegł - wówczas bardzo utrudnione byłoby dotrzymanie przygotowanego przez rząd kalendarza wejścia Polski do strefy euro w 2012 roku.
Drugim problemem - według Tuska - związanym z referendum w sprawie euro jest sformułowanie pytania, które miałoby - jak powiedział - "elementarny sens".
- Ja bardzo uczciwie i lojalnie uprzedzałem, jeśli PiS zapyta Polaków: "Czy jesteś za przystąpieniem Polski do strefy euro z dniem 1 stycznia 2012 roku?" i odpowiedź będzie "nie" lub zabraknie frekwencji, to ja wprowadzę Polskę do strefy euro 2 stycznia 2012 roku. I czy to wtedy będzie w porządku? - mówił premier.
W jego ocenie, pytanie o datę przyjęcia euro w Polsce w referendum jest absurdem, bo nawet gdybyśmy uzyskali wiążący wynik, to moglibyśmy nie uzyskać akceptacji dla tej daty ze strony partnerów w UE. - I wtedy co? Kolejne referendum? Nie - podkreślił Tusk.
Jego zdaniem, PiS ma w sprawie euro złą wolę. - Ja bym namawiał PiS i prezydenta, żebyśmy wspólnie z innymi klubami poszukali sposobów na zabezpieczenie interesów tych najmniej zarabiających, tak by ewentualne zmiany w cenach po wejściu do strefy euro mogły być zrekompensowane dla tych, którzy mogliby stracić - mówił premier.
Jak zaznaczył, on by szukał takiego "pozytywnego i chroniącego" ludzi scenariusza, a nie takiego działania typu "zamkniemy się w swojej skorupie". - Ze swoim wrodzonym politycznym pesymizmem lider PiS i prezydent patrzą na strefę euro jak na zagrożenie, w związku z tym stawiają znowu zasieki i rozpoczynają nową kampanię - podkreślił Tusk.