ŚwiatPremier Japonii Shinzo Abe ostrzega Chiny, że jest gotowy użyć siły

Premier Japonii Shinzo Abe ostrzega Chiny, że jest gotowy użyć siły

Japonia odpowie siłą na każdą próbę lądowania na spornych wyspach - ostrzegł w parlamencie japoński premier Shinzo Abe. Jak donosi BBC News, polityk zabrał głos krótko po tym, jak osiem chińskich okrętów zbliżyło się do administrowanego przez Tokio archipelagu Senkaku, do którego prawa rości sobie również Pekin.

Premier Japonii Shinzo Abe ostrzega Chiny, że jest gotowy użyć siły
Źródło zdjęć: © AFP | Kazuhiro Nogi

23.04.2013 | aktual.: 23.04.2013 14:33

Archipelag, nazywany przez Chińczyków Diaoyu, leży na Morzu Wschodniochińskim. Spór zaostrzył się po wykupieniu we wrześniu ubiegłego roku przez rząd w Tokio kilku wysp od prywatnego japońskiego właściciela. Senkaku są łakomym kąskiem, ponieważ leżą w pobliżu bogatych łowisk oraz prawdopodobnie dużych podmorskich złóż ropy naftowej i gazu ziemnego.

We wtorek w spornym rejonie doszło do kolejnej konfrontacji, gdy wyspy opłynęło osiem chińskich rządowych jednostek - najwięcej od czasu nacjonalizacji archipelagu. W tym samym czasie niedaleko znajdowało się dziesięć statków z japońskimi aktywistami oraz jednostki japońskiej straży przybrzeżnej.

Premier Japonii grozi użyciem siły

Incydent natychmiast stał się przedmiotem debaty w japońskim parlamencie. Premier Shinzo Abe zapytany przed deputowanych, co by zrobił, gdyby Chińczycy próbowali wylądować na spornych wyspach, odpowiedział, że zostaliby usunięci siłą.

- Odkąd jest to rząd Abe, zrobiliśmy wszystko, by zapewnić, że jeśli dojdzie do sytuacji wtargnięcia na nasze terytorium albo próby lądowania na wyspach, odpowiemy na to z całą siłą - powiedział premier. Według reportera BBC jest to najbardziej zdecydowane ostrzeżenie japońskiego przywódcy skierowane w stronę Chin od czasu objęcia przez niego urzędu w grudniu ubiegłego roku.

Chińczycy oficjalnie utrzymują, że ich statki monitorowały japońskie jednostki. Wcześniej w sporny rejon przypłynęło dziesięć łodzi z ok. 80 japońskimi aktywistami, którym towarzyszyły okręty japońskiej straży przybrzeżnej.

W tym samym czasie liczna grupa japońskich polityków odwiedziła świątynię sintoistyczną Yasukuni, gdzie upamiętnia się poległych w wojnach japońskich żołnierzy, w tym 14 dowódców uznanych za zbrodniarzy wojennych. Każda wizyta w tym miejscu prowadzi do napięć w stosunkach Tokio z jej sąsiadami, ponieważ traktowana jest jako dowód na to, że władze Japonii nie poczuwają się do odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez ich kraj w przeszłości.

BBC News informuje, że rzecznik japońskiego rządu nazwał "godnym pożałowania" chińskie "wtargnięcie na (japońskie) wody terytorialne". Japonia wezwała również chińskiego ambasadora, któremu wręczono notę protestacyjną.

Zimna wojna

Chiny regularnie wysyłają w rejon wysp swoje okręty, które dopuszczają się wtargnięć na japońskie wody terytorialne. Premier Abe już wcześniej zobowiązał się do wzmocnienia środków kontroli wokół wysepek, będących - jak podkreślił - własnością Japonii, niepodlegającą negocjacjom.

Ostatnio japońska armia informowała, że w mijających 12 miesiącach podrywała swe myśliwce 306 razy w reakcji na zbliżające się do jej granic chińskie samoloty. Jest to historyczny rekord świadczący o tym, jak napięta sytuacja panuje pomiędzy oboma azjatyckimi mocarstwami.

Japonia twierdzi, że musiała tyle razy reagować z powodu rosnącej aktywności militarnej Pekinu w regionie. W grudniu ubiegłego roku chiński samolot patrolowy znalazł się nawet w przestrzeni powietrznej nad spornymi wyspami. W odpowiedzi Tokio natychmiast poderwało swoje myśliwce F-15.

Prawa do znacjonalizowanych przez Japonię wysp rości sobie także Tajwan. Niezamieszkany archipelag znajduje się 200 km na północny wschód od wybrzeży Tajwanu i 400 km na zachód od japońskiej Okinawy.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)