Skandal w szkole Notre-Dame. Premier Francji w centrum afery
Premier Francji Francois Bayrou ma w środę złożyć zeznania przed parlamentarną komisją śledczą, która bada przypadki przemocy w szkołach. Opozycja oskarża go o kłamstwo w sprawie sytuacji w katolickiej szkole Notre-Dame-de-Betharram, do której uczęszczały jego dzieci.
Co musisz wiedzieć?
- Premier Francji Francois Bayrou zostanie przesłuchany przez parlamentarną komisję śledczą w związku z zarzutami o przemoc w szkole katolickiej Notre-Dame-de-Betharram.
- Opozycja oskarża Bayrou o kłamstwo, twierdząc, że wiedział o nadużyciach w szkole, do której uczęszczały jego dzieci, a jego żona była nauczycielką.
- Sprawa dotyczy oskarżeń o przemoc i napaści seksualne, które miały miejsce w szkole od lat 50. XX wieku.
Komisja zajmująca się kontrolą państwową i przeciwdziałaniem przemocy w placówkach oświatowych wezwała Bayrou jako byłego ministra edukacji z lat 1993–1997. W centrum jej zainteresowania znajduje się szkoła z internatem Notre-Dame-de-Betharram – uczęszczała do niej trójka dzieci premiera, a jego żona pracowała tam jako nauczycielka.
Setki skarg, samobójstwo księdza. Rząd pod presją ofiar
Szkoła, do tej pory uznawana za prestiżową, znalazła się w centrum oskarżeń o przemoc fizyczną i seksualną. Byli uczniowie relacjonują przypadki bicia, molestowania, upokarzania i gwałtów, które miały miejsce od lat 50. XX wieku. Placówka mieści się niedaleko miasta Pau, gdzie Bayrou obecnie pełni funkcję mera, łącząc ją z urzędem premiera. Przez lata sprawował również wysokie stanowiska w lokalnych strukturach władzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostra reakcja Sikorskiego. Słowa o Rosji po zamknięciu konsulatu w Krakowie
Afera zaczęła uderzać w Bayrou po publikacji portalu śledczego Mediapart w lutym, który ujawnił, że premier był informowany o nadużyciach w szkole w 1996 i 1998 roku. Bayrou stanowczo temu zaprzecza. "Nigdy nie byłem o niczym informowany, ani o przemocy, ani tym bardziej o przemocy seksualnej" – mówił 11 lutego w odpowiedzi na pytania deputowanego Paula Vanniera.
Choć premier wielokrotnie podkreślał, że nie miał wiedzy o przemocy, zeznania niektórych świadków podważają jego wersję wydarzeń. Były żandarm Alain Hontangs twierdzi, że Bayrou interweniował w sprawie dyrektora szkoły, ojca Pierre’a Silvieta-Carricarta, kiedy ten był podejrzewany o próbę gwałtu w 1998 roku.
Hontangs relacjonował, najpierw mediom, a później komisji, że sędzia Christian Mirande, zajmujący się sprawą, odroczył przesłuchanie Silvieta-Carricarta. Żandarm usłyszał od niego, że prokurator generalny zażądał zapoznania się z aktami, ponieważ interweniował Bayrou.
Sędzia Mirande potwierdził, że prokurator poprosił o opóźnienie przesłuchania, ale nie pamięta, czy wspomniano wtedy o Bayrou. Dodał jednak, że premier odwiedził go w domu, by omówić sprawę dyrektora. Według sędziego, Bayrou był zaniepokojony sytuacją swojego syna i nie chciał wierzyć w zarzuty wobec Silvieta-Carricarta, z którym – jak sugeruje – był zaznajomiony.
W 1998 roku duchowny został zatrzymany i usłyszał zarzuty, ale następnie zwolniono go warunkowo. Rok później wyjechał do Rzymu, do głównej siedziby zgromadzenia zakonnego. Sędzia Mirande ustalił, że duchowny mógł skrzywdzić jeszcze dwie osoby, lecz po jego wyjeździe śledztwo utknęło. W 2000 roku Silviet-Carricart odebrał sobie życie.
Bayrou zaszkodziły sprzeczne relacje dotyczące jego kontaktów z sędzią Mirande – początkowo zaprzeczał jakiejkolwiek rozmowie, później przyznał, że spotkanie miało miejsce, ale przypadkowo. W kwietniu stwierdził, że "sędziowie i żandarmi też popełniają błędy, jak wszyscy".
Podkreślał, że przekazał wszystkie informacje, jakie posiadał, i oskarżył oponentów o wywoływanie "sztucznej polemiki". Jego zdaniem sprawa szkoły Betharram jest wykorzystywana przez przeciwników politycznych do próby obalenia rządu.
Skandal w szkole Notre-Dame. Premier Francji w centrum afery
W ostatnich tygodniach córka premiera, Helene Bayrou, ujawniła, że także była ofiarą przemocy w Notre-Dame-de-Betharram, lecz przez 30 lat nikomu o tym nie powiedziała. Do tej pory wpłynęło około 200 zgłoszeń od byłych uczniów.
Afera wybuchła w czasie, gdy notowania premiera są wyjątkowo niskie, a jego rząd nie ma większości parlamentarnej. Choć środowisko polityczne Bayrou – w tym partia Odrodzenie prezydenta Macrona – nie spodziewa się wotum nieufności, eksperci są zgodni, że sprawa bardzo mu szkodzi.
Rzecznik stowarzyszenia byłych uczniów, Alain Esquerre, powiedział dziennikowi "Le Parisien", że ma nadzieję, iż premier przed komisją śledczą opowie całą prawdę.
Oczekuję prawdy w tej sprawie, w imieniu wszystkich ofiar, które mają prawo wiedzieć, co Francois Bayrou wiedział lub czego nie wiedział – zaznaczył Esquerre.
Komisja zamierza przesłuchać także innych byłych ministrów edukacji, a raport końcowy ma zostać przedstawiony w czerwcu.