Prawo to ja
Zbigniew Ziobro uzyskał niezwykłe możliwości wywierania wpływu na pracę prokuratorów i sędziów. I korzystał z nich w całej rozciągłości
07.11.2007 | aktual.: 07.11.2007 10:42
W gabinecie Zbigniewa Ziobry światło świeciło się i do 2 w nocy, minister uchodził za najbardziej zapracowanego członka rządu. Nie powstawały tam jednak rozwiązania służące dobru obywateli, lecz raczej plany konstruowane ze współpracownikami z prokuratury, w kogo uderzyć, by pogrążyć przeciwników politycznych. Ponury dowcip pokazujący pozdrowienie w IV RP: " - Dzień Ziobry! - Do więzienia!", miał uzasadnienie. Do historii przejdzie też słynne zdanie: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie" dotyczące zatrzymanego kardiochirurga. W ten sposób minister sprawiedliwości po raz pierwszy od czasów stalinowskich publicznie zakwestionował domniemanie niewinności i przesądził, że człowiek, przeciw któremu nie powstał nawet akt oskarżenia, jest winien zabójstwa. Nie był to lapsus Zbigniewa Ziobry, lecz przejaw jego sposobu myślenia, oddający sens dwuletniej działalności ministra i prokuratora generalnego. Nie zwracali na to uwagi jego wyborcy, którym jawi się on jako płomienny idealista i
bezkompromisowy wróg przestępczości.
Niech nie wychodzą
Za myślami i słowami ministra szły czyny zwiększające brutalność państwa wobec obywateli, mimo spadku przestępczości. Powstało pojęcie "aresztu wydobywczego", w którym delikwent siedzi, aż złoży zeznania odpowiadające śledczym. - Często stosowano areszt zbyt pochopnie, wbrew przepisom kpk, za łatwo orzekano też przedłużanie aresztu, nadużywając tego środka zapobiegawczego - mówił prof. Zbigniew Hołda. Areszt stał się formą kary bardziej dotkliwą niż "zwykłe" pozbawienie wolności, dające prawa, których pozbawiony jest aresztant. W ciągu dwóch lat liczba tymczasowo aresztowanych wzrosła z ok. 13 tys. do ponad 15 tys. Siedzi się coraz dłużej - dwa lata temu ok. 800 osób spędziło ponad dwa lata w areszcie, teraz ponad tysiąc. Obowiązuje zasada, że najpierw ludzi się zamknie, a gdy będą siedzieć, znajdzie się dowody. Np. dwaj szefowie wrocławskiej firmy Bestcom siedzieli prawie rok pod zarzutem prania brudnych pieniędzy i udziału w grupie przestępczej. Prokuratura nie zebrała w tym czasie żadnych dowodów, ale w
wyniku długotrwałego aresztu firma upadła.
Lekarkę Urszulę L. zamknięto w ub. r. pod zarzutem wydania za łapówkę fałszywej opinii psychiatrycznej dla sprawcy wypadku samochodowego. Przesłuchano ją dwa razy, w pierwszym i ostatnim dniu aresztowania. Lekarkę oskarżyła była salowa, skazana za oszustwo. Dała się namówić, do powiedzenia, że to ona przekazała łapówkę lekarce. Władza zaczynała wtedy mieć kłopoty z lekarskimi protestami płacowymi. Dla prokuratury wizja układu bandytów z lekarzami wystawiającymi fałszywe opinie o niepoczytalności była więc atrakcyjna.
Pójdź dziecię, ja ci siedzieć każę
Minister jest zwolennikiem długich aresztów tymczasowych. Ich częste stosowanie wzbudziło protest rzecznika praw obywatelskich (powołanego na wniosek PiS). Jak pokazują statystyki, coraz częściej aresztowano kobiety w zaawansowanej ciąży. W takim stanie łatwiej skłonić je do złożenia zeznań. Przykładem jest sprawa Marii S., którą aresztowano i poczekano na termin porodu, by przesłuchać ją w dniu rozwiązania. Dziecko umieszczono w Domu Matki i Dziecka przy więzieniu w Grudziądzu, kobieta przez cały pobyt w areszcie nie miała prawa do widzeń z rodziną, nawet w obecności funkcjonariuszy. "Nie odstąpiono od przesłuchania mimo porodu w toku", napisał rzecznik, uznając, że "niektóre czynności procesowe prowadzone wobec pani S. mają postać nieludzkiego i okrutnego traktowania". Maria S. była księgową lobbysty Marka Dochnala i traktowano ją z większa brutalnością, bo ludzie min. Ziobry uznali, że uda się zdobyć jakieś zarzuty na przeciwników politycznych.
Zeznania Dochnala miały zaś posłużyć oskarżeniom wobec Jolanty Kwaśniewskiej i jej fundacji. Dochnal siedział w areszcie trzy lata, gdy PiS przegrało wybory, sąd wykazał się niezawisłością i wypuścił go za pół miliona kaucji. Sąd za kaucją (2 mln zł) wypuścił też Henryka M. aresztowanego od czterech lat i sześciu jego współpracowników. Są oni oskarżeni o udział w tzw. aferze paliwowej, w którą prokuratura chciała wmontować polityków opozycji, np. Jacka Piechotę.
Trudno przesądzać o winie tych ludzi. Tak długie trzymanie za kratkami bez aktu oskarżenia i rozprawy stanowi jednak patologię, a może i przestępstwo, bo areszt tymczasowy jest środkiem zapobiegawczym, który stosuje się w wyjątkowych przypadkach.
Polityka przede wszystkim
Działania prokuratorskie prowadzone dla celów politycznych stały się zaś niestety codziennością. Aleksander Kwaśniewski jeździł po różnych prokuraturach, by zeznawać w sprawach osób, z którymi zetknął się przelotnie lub wcale. Jako świadek - ale media mogły z satysfakcją informować, że stawił się w prokuraturze. Prokuratura lubelska usiłowała go zaś ścigać za fałszywe zeznania w sprawie wykształcenia. Postępowanie umorzono z braku cech przestępstwa, wznowiono je na żądanie zwierzchników, ale przeszkodziło przedawnienie. Podtekst polityczny miało także wtargnięcie antyterrorystów i przeszukanie domów działacza SLD, Włodzimierza Czarzastego, jego syna i córki (tu też liczył się efekt medialny). Chodziło rzekomo o kontakty syna Czarzastego z jednym z gangsterów. Akcję przeciw Czarzastym zaakceptowała wcześniej stołeczna prokuratura, ale żadne zarzuty się nie potwierdziły. W przeszłości Ziobro zaliczał Czarzastego do postkomunistycznej "grupy trzymającej władzę".
Motyw polityczny stał też za wnioskiem kieleckiej prokuratury o uchylenie immunitetu sędziowskiego Jacka Majchrowskiego, lewicowego prezydenta Krakowa i członka Trybunału Stanu. Krakowski przedsiębiorca pogrzebowy miał powoływać się na Majchrowskiego i proponować lokalnemu działaczowi PO stanowisko szefa zarządu cmentarzy za korzyści dla swej firmy i wsparcie kampanii samorządowej Majchrowskiego. Działacz PO po kilku miesiącach poinformował o rozmowie prokuraturę, przedsiębiorcę skazano za płatną protekcję, a jakaś "osoba prywatna" złożyła przeciw Majchrowskiemu doniesienie, że wiedział o przestępstwie i nie zawiadomił o nim. Sprawa była naciągana, bez żadnych dowodów, postępowanie umorzono, bo nie popełniono przestępstwa. Prokuratura nie chciała rezygnować, sprawę przekazano do Kielc, a w działania przeciw Majchrowskiemu zaangażował się zastępca Ziobry, Jerzy Engelking, popierając wniosek o uchylenie immunitetu. Trybunał wniosek odrzucił.
Gdy krucho z dowodami
Tak właśnie funkcjonowała prokuratura pod kierownictwem Ziobry. Prawdziwą przestępczością kryminalną prokurator generalny mniej się zajmował. Gdy w lutym prokurator krajowy Janusz Kaczmarek został ministrem spraw wewnętrznych, jego stanowisko przez trzy miesiące było nieobsadzone. To ważna funkcja, prokurator krajowy w praktyce koordynuje działania wszystkich prokuratorów, kieruje faktycznie pracami biura postępowania przygotowawczego i biura ds. przestępczości zorganizowanej.
Prokurator generalny nie ukrywał natomiast, że prowadzi działania polityczne. Na jednej z licznych konferencji prasowych groził: "Przyjdzie czas na ujawnienie kolejnych faktów i dowodów, mówiących o Donaldzie Tusku, Wojciechu Olejniczaku, Romanie Giertychu i Andrzeju Lepperze". Fakty te ujawniano już wcześniej, np. gdy Kaczmarek jeszcze był zaufanym Ziobry, przez kilkadziesiąt minut prezentował w radiu to, co wynika z zeznań Anety Krawczyk w sprawie seksafery, mającej pogrążyć Leppera, Łyżwińskiego i całą Samoobronę. Po odwołaniu ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych Kaczmarek zarzucał Ziobrze zbieranie haków na przeciwników. Nie mówił jednak o politycznym nagłaśnianiu seksafery, bo sam to robił. Wedle Kaczmarka, Ziobro informował premiera, że ma materiały, dzięki którym można zatrzymać Barbarę Blidę i "wyjść na innych polityków lewicy, ukazując istnienie lewicowego układu i rozbicie go". Po samobójstwie Blidy załamany Ziobro miał prosić Kaczmarka o pomoc, mówiąc: "Janusz, pomóż, przecież wiesz, jak my
tam mieliśmy krucho dowodowo" (cyt. za tyg. "Newsweek"). Kaczmarek pomógł, zasugerował Ziobrze, by opowiadał o pojawieniu się świadków i wiarygodnych zeznań. Ziobro wrócił do formy, mimo śmierci Blidy nie umorzył od razu postępowania w jej sprawie, licząc, że uda się zebrać jakieś przydatne materiały. I nawet mówił publicznie, że gdyby Barbara Blida nie popełniła samobójstwa, "miałaby szanse na oczyszczenie się". Sam Kaczmarek został później zatrzymany, a prokuratura na konferencji prasowej pokazała podsłuchy telefoniczne i nagrania wideo, mające świadczyć, że ujawnił prowokację korupcyjną w Ministerstwie Rolnictwa przeciw Lepperowi. Gdy Kaczmarek wyszedł z aresztu, już milczał. Podobnie jak były szef policji, Konrad Kornatowski, którego zatrzymano w przeddzień jego zeznań przed sejmową komisją służb specjalnych, gdy, jak wcześniej Kaczmarek, miał mówić o poczynaniach Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego, podsłuchach i inwigilacjach.
Zbigniew Ziobro był wraz z szefem CBA, Mariuszem Kamińskim, mieczem władzy. Nie działali całkiem samodzielnie, szczegóły uzgadniano na spotkaniach z udziałem Jarosława Kaczyńskiego i Przemysława Gosiewskiego. Już to było złamaniem prawa, bo minister nie może informować osób spoza resortu i CBA o planowanych akcjach i szczegółach postępowania przygotowawczego.
Z kolei Zbigniew Ziobro wydawał dyrektywy poszczególnym prokuraturom - i egzekwował ich wykonanie. Przeciw naciskom i ręcznemu sterowaniu prokuratorzy szemrali już wiosną, o działaniach utrudniających im ściganie ważnych przestępstw wspominał w "Przeglądzie" szef Stowarzyszenia Prokuratorów RP. W czerwcu stowarzyszenie zaapelowało, by prokuratorzy nie ulegali naciskom politycznym, bo są prokuratorami RP, a nie partii, rządu czy ministrów. Po wyborach, gdy wiadomo było, że za krytykę nie grozi już - teoretycznie możliwa - zsyłka do zapadłej dziury i utrata części płacy, zaprotestowali prokuratorzy ze stołecznej prokuratury okręgowej. Dziesięciu z nich złożyło rezygnację, zarzucając swojej szefowej, mianowanej przez Ziobrę Elżbiecie Janickiej, brak bezstronności, łamanie niezależności decyzji prokuratorskich, ingerowanie w postępowania z motywów politycznych. Podała się już do dymisji.
Część z kilkuset prokuratorów, mianowanych na kierownicze stanowiska przez min. Ziobrę utraci funkcje. Możliwości ręcznego kierowania wciąż jednak zostają.
Znowelizowane przepisy umo-żliwiają w postępowaniu dyscyplinarnym pociągnięcie prokuratorów do odpowiedzialności przez pięć lat, a nie przez dwa lata jak dotychczas. Rozszerzono zakres tajemnicy służbowej i zawodowej. Wprowadzono możliwość badania prokuratorów wykrywaczem kłamstw, by badać ich reakcje, zwłaszcza w przypadkach przecieków informacji z postępowań. W ciągu 24 godzin od złożenia wniosku można uchylić ich immunitet. W tym samym terminie podejmowane mają być uchwały o zezwoleniu na aresztowanie prokuratorów. Trudno oceniać, czy wszystkie te uprawnienia należy likwidować. Stwarzają one jednak możliwość nękania i wywierania politycznych nacisków.
Andrzej Leszyk
Co zostanie po Zbigniewie Ziobrze?
Prof. Marek Safjan, Uniwersytet Warszawski, b. prezes Trybunału Konstytucyjnego
Niektóre regulacje były bardzo niepokojące. Trzeba szybko interweniować w sprawie ustawy o ustroju sądów powszechnych, bo przepis istotnie ogranicza niezawisłość sądów. Sędziego można nawet zawiesić podczas rozpatrywania danej sprawy. Przepisy dają ministrowi ogromny wpływ na obsadzanie stanowisk prezesów sądów, co grozi upolitycznieniem sądów. Bardzo szybkiego uporządkowania wymagają relacje między prokuraturą i innymi śledczymi instytucjami państwa. Mam na myśli zwłaszcza ustawę o CBA, bo ta instytucja opiera się na nieprzejrzystych założeniach, niepokoją ogromne transfery danych z ZUS do CBA, nie są jasne podstawy takich działań jak bezpośrednia inwigilacja i podsłuchy. Skończyłbym też z demagogiczną i populistyczną tezą, że gdy zatrzyma się na długie lata przestępców, znikną problemy.
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski, Uniwersytet Jagielloński
Styl obsadzania stanowisk prokuratorskich sprzyjał zasadzie: bierny, mierny, wierny i nie dopingował do merytorycznego zajmowania się sprawami, lecz prowadził do upolitycznienia. Ten sposób myślenia, że trzeba się dostosowywać do każdego nowego szefa, zostanie na dłużej. Negatywnie trzeba ocenić przepisy zwiększające nadzór ministra nad sędziami i umożliwiające wyznaczanie sędziego do poszczególnych spraw. Zmiany w kodeksie postępowania cywilnego niepotrzebnie zwiększyły rygoryzm formalny rozpoznawania spraw gospodarczych. Parę pomysłów można ocenić pozytywnie, np. działanie w kierunku stworzenia wspólnej aplikacji sędziowsko-prokuratorskiej, obniżkę taks notarialnych, wprowadzenie "obroży elektronicznej", lepszą organizację pracy sądów. Jeśli chodzi o stosowanie prowokacji, często ocieramy się o podżeganie do przestępstwa, co jest absolutnie zabronione. Przepisy dopuszczające prowokację policyjną nie miały umożliwiać prowokowania do popełnienia przestępstwa, ale pozwolić na weryfikowanie zebranych dowodów,
gdy już było wiadomo, że ktoś bierze.
Dr Monika Płatek, kryminolog
Przeludnione więzienia, degradacja służby więziennej, bardzo zła atmosfera i stosunki międzyludzkie w prokuraturze i sądach - do tego doprowadziło kierowanie się strachem, a nie przepisami. Dziś mamy efekty - na min. Ziobrę pracownicy wymiaru sprawiedliwości zbierają papiery, mają taśmy. Zaczynamy się posługiwać metodami pozaprawnymi, nie takimi, które służą umacnianiu prawa.
Roman Kęska, sędzia, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa
Nastąpiło wiele zmian na gorsze, czemu KRS dała wyraz w swoich uchwałach. Chodzi tu m.in. o prawo o ustroju sądów powszechnych i przepisy dotyczące postępowania dyscyplinarnego, które KRS zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego. Można też powiedzieć coś dobrego, bo budżety przygotowywane dla resortu sprawiedliwości były lepsze, a sam minister miał mocną pozycję w rządzie.
Barbara Piwnik, sędzia, b. minister sprawiedliwości
Będziemy długo odczuwać skutki zmian w prawie. Słyszeliśmy wiele zapowiedzi, jednak nie usprawniono tego, co mogłoby nam pomóc, co ułatwiłoby prowadzenie postępowań, podniosło jakość pracy sądów i doprowadziło do szybszego zakończenia spraw w sądach. Wprowadzano natomiast zmiany, które jak sądy 24-godzinne okazały się nieporozumieniem.
Krzysztof Parulski, prezes Stowarzyszenia Prokuratorów RP
Zmiany w ustawie o prokuraturze wprowadziły chaos kompetencyjny. Prokurator generalny nie ma prawa wydawania poleceń co do treści czynności procesowych w indywidualnych sprawach. Z inicjatywy rządu ustawa przyznała jednak prokuratorowi generalnemu uprawnienia, pozwalające na wydawanie poleceń nawet co do sposobu zakończenia postępowania przygotowawczego lub postępowania przed sądem! Jeśli prokurator generalny jest ministrem sprawiedliwości i politykiem, mamy usankcjonowanie praktyki, pozwalającej mu ingerować w bieg postępowań. Polska, wstępując do UE, chciała spełnić warunek ograniczenia wpływu polityków na prokuraturę. Wprowadzono zakaz ingerowania prokuratora generalnego w bieg indywidualnych postępowań karnych, który do dziś obowiązuje. Zmiany w ustawie o prokuraturze umożliwiły delegowanie prokuratorów bez ich zgody "na okres 12 miesięcy w roku" do innej prokuratury. Do tej pory ustawa dopuszczała delegowanie do pół roku, teraz można je przeciągnąć na lata. Dotyczy to także prokuratora biura d.s.
przestępczości zorganizowanej i pozwala z dnia na dzień przerzucić go w inne miejsce, co w przypadku prokuratorów wspomnianego biura wiąże się ze zmniejszeniem płacy. Mają walczyć z najgroźniejszymi przestępstwami, a gwarancje ich niezależności stają się efemeryczne.
Czesław Jaworski, b. prezes Naczelnej Rady Adwokackiej
Trudno będzie powrócić do normalności i pozbyć się naleciałości z dwóch lat. Nastąpiło zminimalizowanie głosu adwokatury. Udrożnienie aplikacji adwokackich niewątpliwie może być trwałą wartością, jednak zobaczymy, czy ta zmiana okaże się zgodna z interesem publicznym. Celowo obniżane wymagania i ułatwienie egzaminu wstępnego na aplikacje nie mają nic wspólnego z ochroną praw obywateli. W każdej dziedzinie, także tu, decydowały hasła polityczne.
Cezary Grabarczyk, adwokat, poseł PO
Mam nadzieje, ze następca Zbigniewa Ziobry nie będzie czekał na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy o ustroju sądów powszechnych, która wprowadziła przepisy w gruncie rzeczy burzące niezawisłość sędziowską. Istnieje paląca potrzeba przywrócenia prokuratorom możliwości prowadzenia postępowania w zgodzie z własnym sumieniem, niezależnie od wytycznych prokuratorów przełożonych. Natomiast dobrze oceniam ustawę wprowadzającą system dozoru elektronicznego. Będzie ona testem dla rozwiązań mogących spowodować odciążenie przeludnionych zakładów karnych.