Prawie jak...
Są reklamy, które drażnią lub pozostają obojętne ze względu na swoją nijakość. Są też takie, które śmieszą, są ciekawie zrealizowane lub mają wpadającą w ucho muzykę. Są wreszcie takie, które na długo zapadają w pamięci. Przykładem tych ostatnich jest kampania Żywca "PRAWIE JAK". Hasło to zyskało popularność dzięki telewizji, ale prawdziwą furorę zrobiło w Internecie. Co więcej, weszło również do języka potocznego i wszystko wskazuje na to, że zadomowiło się w nim na dobre.
19.12.2006 06:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zobacz galerię:
Prawie jak Warszawa, prawie jak Londyn
Prawie jak... historia
Kampanię reklamową "Prawie jak" Grupy Żywiec S.A. przygotowała agencja Just. Wszystko zaczęło się od stwierdzenia "Prawie jak Żywiec", którym to określiliśmy markę piwa konkurującą z Żywcem – opowiada Wirtualnej Polsce PR manager agencji Just Anna Marciniak. Nad kampanią pracowali dyrektorzy kreatywni firmy Jacek Jurek i Dominik Pijański, ale samo hasło było rezultatem burzy mózgów grupy ludzi. Hasło prawie jak eksplodowało wtedy wieloma rozwiązaniami kreatywnymi, czyli serią spotów – dodaje Marciniak. Natomiast ukoronowanie koncepcji spotu telewizyjnego - hasło "Prawie robi wielką różnicę..." - jest pomysłem copywriterów Jacka i Adama. Wiedzieliśmy że to będzie hit, nie dziwi nas popularność tego hasła w świecie, który jest "prawie", niestety tylko "prawie jak..." idealny – mówi Anna Marciniak.
Kierownik Marketingu marki Żywiec Remigiusz Rawa powiedział Wirtualnej Polsce, że 18-miesięczna kampania była wielkim sukcesem, a firma odnotowała wzrost sprzedaży. Dodał, że Grupa Żywiec nie spodziewała się aż takiej popularności hasła. Firma zgromadziła ponad 100 amatorskich "przeróbek" spotu.
Legenda rodzi się w Internecie
Prawie jak kandydat na prezydenta Białegostoku Krzysztof Kononowicz byłby prawdopodobnie jedynie elementem lokalnego folkloru, gdyby nie to, że dzięki Internetowi jego wyborcze spoty obejrzały miliony internautów, a przez jakiś czas film z jego udziałem zajmował drugie miejsce wśród najczęściej oglądanych materiałów w serwisie YouTube. Prawie jak hit "Loituma" usłyszeliby nieliczni Finowie, ale ktoś wpuścił skoczną piosenkę do sieci, gdzie rozprzestrzeniła się lotem błyskawicy i zaczęła żyć własnym życiem. Hasło reklamowe Żywca – "prawie jak..." - swoją karierę zaczęło w telewizji, ale właśnie w Internecie okazało się, że było strzałem w dziesiątkę.
Oryginały i podróbki
Twórcy kampanii "Prawie jak" zaprezentowali wiele gotowych, świetnych pomysłów m.in. przebitkę na palmę stojącą na Rondzie de Gaulla w Warszawie z podpisem: "prawie jak w Afryce", czy filmik, na którym Azjata pokazuje na bazarze jeansy, podpisany "prawie jak Levi's". Z przyczyn oczywistych, firma nie mogła zaproponować bardziej śmiałych rozwiązań. Ale gdzie diabeł nie może, tam internautę pośle. W sieci znajdziemy mnóstwo przykładów odważniejszych interpretacji hasła "prawie jak".
Wpisując hasło "prawie jak" w wyszukiwarkę google otrzymujemy niemal milion wyników. Z kolei w serwisie YouTube możemy zapoznać się z 186 wariacjami na temat żywieckiego hasła.
W wersji "sportowej" spotu, stworzonej przez "WiCiu FiLm StUdIo" widzimy m.in. zdjęcie piłkarza reprezentacji Polski Grzegorza Rasiaka z podpisem "prawie jak napastnik". Napis "prawie jak trener" pojawia się na zdjęciu Pawła Janasa, a "prawie jak Polacy" zdobi fotografię Miroslava Klose i Lukasa Podolskiego.
W Internecie roi się również od wariantów politycznych reklamy. W jednym z nich zdjęcie Romana Giertycha zdobi podpis "prawie jak Dmowski". W innym filmie widzimy Jana Rokitę ("Prawie jak pokemon" - tak określił posła PO Michał Kamiński z PiS podczas wiecu w Warszawie), Ludwika Dorna obok sterty książek ("Prawie jak wykształciuch"), a w kolejnym - Waldemara Pawlaka, udzielającego wywiad w szczerym polu ("Prawie jak Kargul") i Jarosława Kaczyńskiego ("Prawie jak Lech"). Z reklamy na ulicę
Reklamy to dla większości ludzi zło konieczne - jak zarazki, które są wszędzie wokół nas, ale uczymy się z nimi żyć. Media zarabiają, firma prezentuje swój towar, a my na dźwięk zajawki bloku reklamowego sięgamy po pilota i gorączkowo szukamy kanału, gdzie akurat nie ma irytującej przerwy w programie. Od czasu do czasu pojawiają się jednak spoty, bilbordy i hasła, które są atrakcyjnie zrealizowane, intrygujące lub po prostu zabawne i nie wzbudzają reakcji alergicznej. Takim przykładem jest niewątpliwie seria reklam piwa Żywiec.
Hasło żywieckiego browaru okazało się na tyle chwytliwe, że z telewizji i Internetu trafiło do potocznego języka. Nietrudno usłyszeć lub zobaczyć związaną z hasłem radosną twórczość na ulicach.
"Prawie jak..." używane jest przez wielu z nas w życiu codziennym. Wyjeżdżając na długo planowany urlop nad Bałtykiem w środku lipca, a potem spacerując plażą w strugach deszczu, lejących się z ciężkich, czarnych chmur, wiszących tuż nad głową, można pomyśleć: prawie jak w tropikach. Obserwując występy biało-czerwonych na mundialu w Niemczech, po których na dnie szafy lądowały - zakupione wcześniej z myślą co najmniej o półfinałach - flagi, czapki, szaliki, gwizdki i inne gadżety, niejeden powiedział: prawie jak reprezentacja. Czy patrząc na kolejne genialne inaczej pomysły polityków z ekipy rządzącej i jej okolic lub na równie nieudolne występy ich sejmowych oponentów, nie cisną się na usta hasła: prawie jak koalicja lub prawie jak opozycja?
Sprzeczne emocje
W zależności od kontekstu, intonacji głosu, czy akcentu zwrot "prawie jak" może wyrażać różne emocje.
Wróćmy do wakacyjnych przygód. Po kilkugodzinnej podróży lądujemy nad morzem, w górach lub na Mazurach i kierujemy się do zarezerwowanej wcześniej kwatery. Na zdjęciach w Internecie pokój prezentował się całkiem przyzwoicie. Na miejscu okazuje się jednak, że jego wyposażenie stanowią: tapczan pamiętający czasy wczesnego Gierka, niedziałające radio Unitra, dwie szklanki na chybocącym się stoliku i szafa pozbawiona wieszaków przez poprzednich gości. Prawie jak w Sheratonie.
Wsiadamy do 10-letniego autka sprowadzonego z Niemiec. Drzwi tym razem domknęły się, ale gorzej, że po uruchomieniu silnika znowu słychać te dziwne trzaski, chrobotania i rzężenie. Ruszamy z nadzieją, że jeszcze przez jakiś czas nie będziemy musieli wydać na naprawę sumy stanowiącej połowę wartości pojazdu. Prawie jak Mercedes.
W obydwu sytuacjach zwrot "prawie jak" może wyrażać żal, złość i rozczarowanie. Ale może być również wesołą formą zaklinania rzeczywistości. Przecież zamówiony pokój kosztował 35 zł od osoby, a za samochód zapłaciliśmy niewiele ponad równowartość dwóch średnich krajowych pensji. Prawie robi wielką różnicę, ale przy odrobinie wyobraźni, możemy ją zniwelować.
Wszystko wskazuje na to, że hasło "prawie jak" na dobre zadomowiło się w języku potocznym i stało się prawie porzekadłem. Żyjemy w świecie, któremu daleko do ideału, ale jeśli coś nie może być doskonałe, to może być "prawie jak". W zależności od potrzeb, możemy pamiętać lub zapomnieć o tym, że to "prawie" robi wielką różnicę.
Konrad Żelazowski, Wirtualna Polska