Prawdziwy horror. Na operację czekają nawet 8 lat!
Co ma zrobić pacjent, któremu termin zabiegu wyznaczono w szpitalu dopiero na 2021 roku?! Załamać ręce? Wyć? Płakać? Wydaje się, że to niewiarygodny termin, a jednak! Tyle mają czekać – o ile doczekają – pacjenci na wszczepienie endoprotezy we Wrocławiu. W innych szpitalach, niestety, wcale nie jest lepiej...
29.05.2012 | aktual.: 29.05.2012 14:35
Pora wreszcie powiedzieć to głośno i bez owijania w bawełnę: niektórych chorób w Polsce zwyczajnie się nie leczy! Bo jak inaczej można nazwać sytuację, kiedy chory kilka miesięcy a nawet lat czeka na wizytę u specjalisty, a na badania jeszcze więcej? To zwykłe oszukiwanie i mydlenie oczu pacjentom, którzy regularnie płacą składki i ubezpieczenie!
Dziewięć miesięcy do wizyty
Mirosława Klotowska (74 l.) z Łodzi leczy się u endokrynologa. Leczy to za dużo powiedziane – na każdą kolejną wizytę musi czekać blisko dziewięć miesięcy. – Pacjent zmuszony jest do tego, by zwlekał z badaniami – żali się. Badania najlepiej zrobić bezpośrednio przed wizytą – wówczas lekarz ocenia stan faktyczny. Tyle że wystawione przez niego w trakcie wizyty skierowanie ma maksymalnie trzy miesiące ważności. Często więc zdarza się, że pacjent dociera do lekarza z badaniami, które robił... kilka miesięcy wcześniej. Błędne koło – bo jeśli znów dostanie skierowanie, musiałby dostać termin wizyty maksymalnie za kilka tygodni. Albo zwyczajnie wydać pieniądze na prywatną wizytę. Na to najczęściej go nie stać. A spędzając długie miesiące w oczekiwaniu na wizytę, zdrowie raczej się pogarsza niż poprawia. Straconego na czekaniu czasu nadrobić się nie nie da...
Ale pacjenci, którzy usłyszeli już diagnozę i mają skierowanie na zabieg czy operację też nie są w lepszej sytuacji. Potrzebujesz endoprotezy stawu biodrowego? We Wrocławiu na zabieg poczekasz nawet dziewięć lat! Na operację usunięcia zaćmy w Wielkopolsce trzeba czekać trzy lata. Czy tak wygląda zdrowa służba zdrowia? Czy tak powinni być traktowani schorowani pacjenci? A co z tymi, którzy do zabiegu nie dożyją?!
Wiadomo już od dawna
Problem jest znany od dawna. – Pewnego razu chciałam się zapisać w rejestracji na wizytę u kardiologa. Powiedzieli mi, że dopiero za siedem miesięcy. Ale jak mnie rozpoznali, to momentalnie znaleźli miejsce tego samego dnia. Tak nie powinno być – już rok temu mówiła Faktowi ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz (56 l.). Nie powinno, ale jest. Pacjenci w przychodniach i szpitalach prześcigają się w opowieściach o kolejkach do lekarzy, a ciągle nic się nie zmienia. Zamiast dbać o zdrowie swoich obywateli, państwo nie robi nic, by im pomóc.
Nasza czytelniczka ma możliwość leczenia się we Włoszech, bo tam mieszka jej córka. Tam nie czeka się na badania i wizyty. Czy doczekamy czasów, kiedy tak samo będzie w Polsce? Czy pacjenci będą wreszcie traktowani z odpowiednim szacunkiem?
Przeczytaj koniecznie: Minister Nowak rządową bryką jedzie do... klubu fitness