PolskaPrawda według Sławka R.

Prawda według Sławka R.

Dzisiaj mija tydzień od informacji "Dziennika", że w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku wszczęto śledztwo z artykułu 200 kk (molestowanie seksualne osoby małoletniej). Sprawa dotyczy znanego i wysokiego rangą gdańskiego duchownego - dowiedzieliśmy się w ubiegłą środę. Dzień później okazało się, że ofiarą miał być 16-letni dzisiaj Sławek R. - bliski podopieczny księdza, często obdarowywany przez niego kosztownymi prezentami, a nawet zabierany na wspólne wyjazdy zagraniczne.

Już w trakcie pierwszego zeznania przed sądem, do którego doszło w czerwcu, chłopak miał zaprzeczyć, aby był molestowany. Jak wiemy nieoficjalnie - we wtorek po południu powtórzył to samo.

- Potwierdzam, że chłopak został przesłuchany. Zeznań ujawnić mi nie wolno - mówi Ryszard Paszkiewicz, zastępca szefa gdańskiej prokuratury.

Wiadomo, że we wtorkowym przesłuchaniu, które trwało około godziny, uczestniczył biegły psycholog. Jego opinia na razie nie jest znana.

- Nie dysponujemy jeszcze oceną psychologa. Kiedy ją otrzymamy? Nie mam pojęcia - twierdzi Paszkiewicz. Jak nieoficjalnie wiadomo, podczas pierwszego przesłuchania Sławka R. biegły psycholog uznał, że chłopak kłamie, twierdząc, że nie był molestowany. Podejrzenie biegłego wzbudził wówczas m. in list Sławka adresowany do zwierzchnika księdza prałata i napisany elegancką polszczyzną, jaką chłopak z pewnością się nie posługuje. Tymczasem wczoraj dowiedzieliśmy się, że policja na wniosek prokuratora przeszukała plebanię księdza prałata. Według śledczych zabezpieczono kilka twardych dysków z komputerów oraz kasety wideo. Nieoficjalnie mówi się, że znalezione materiały nie obciążają księdza w tej sprawie. Nie potwierdza tego prokurator Paszkiewicz.

- Jak możemy mówić o ocenie zabezpieczonego materiału, jeśli to badanie ciągle trwa - powiedział "Dziennikowi".

Otrzymaliśmy informację, że przeszukane miało być również mieszkanie państwa R., ale się nie potwierdziła.

Czujemy się zaszczuci

Sprawa rzekomego molestowania siostrzeńca przez księdza bardzo nas dotknęła i bulwersuje - mówi jedna z cioć Sławomira R., mieszkająca w Sierakowicach. - Przy okazji gazety specjalizujące się w szukaniu sensacji robią nagonkę na całą rodzinę.

Niewielki parterowy domek w głębi podwórza na obrzeżach Sierakowic. Tu mieszka babcia Sławka i ciocia z rodziną. Zajmują się gospodarstwem i uprawą truskawek. Żyją skromnie. - Jakoś musimy sobie radzić - mówią. - Tylko że teraz żyjemy bardzo nerwowo i w dużym stresie. Przyjeżdżają do nas różni ludzie, nachodzą, robią zdjęcia z ukrycia, nie pytając o zgodę. Nachodzi też nas policja szukając Sławka, ale on tu od dłuższego czasu nie przyjeżdża. Bardzo mnie też boli opinia, jaką media wystawiły rodzinie Sławka. Nigdy nie była to rodzina patologiczna, fakt, że nie opływa w dostatki, żyje skromnie, może nawet biednie, ale zaradnie. To porządna rodzina. Mama Sławka bardzo dba o dom i dzieci. Jest bardzo pracowitą kobietą. By podreperować domowy budżet chwyta się każdej pracy. Zawsze ją za te jej umiejętności i upór podziwiam. Nie wierzę też, by mogła na księdza złożyć jakieś doniesienie, to bardzo katolicka i wierząca rodzina. Do Sierakowic też raz zawitał ten oskarżany ksiądz, by dowiedzieć się o zdrowie babci,
która w tym czasie chorowała. Przywiózł jej obrazki święte, życzył zdrowia i pojechał. To na pewno Sławek szepnął słówko, że babcia choruje, a taka wizyta dla starszego człowieka jest niezwykle miła.

Jak zapewnia ciocia, Sławek też nie jest złym chłopcem. - Raczej skryty, nie lubił opowiadać o sobie, swoich kolegach, o tym co robi, czy gdzie przebywa - mówi kobieta. - W szkole miał trochę problemów, nie był prymusem, ale jakoś sobie radził, jednak w pewnym momencie zaczął wagarować, nawet na kilka dni znikał z domu. Każdemu z rodziców zależy, by dziecko skończyło szkołę, tak i tam, gdy zaczęły się wagary, doszło do nieporozumień w domu. Podczas wagarów Sławek do Sierakowic jednak nie przyjeżdżał. Szukał schronienia gdzie indziej, bo wiedział, że babcia nie akceptowałaby takiego zachowania. A z babcią od maleńkiego dziecka miał bardzo dobry kontakt i był jej posłuszny. Tak jest do dzisiaj.

Sławek czasem przyjeżdżał do Sierakowic z młodszą siostrą i rodzicami. Cisza i spokój oraz towarzystwo dalszej rodziny i babci, to było to, co lubił w weekendy.

- Był wesoły i nic nie wskazywało, by miał jakiekolwiek kłopoty z samym sobą czy otoczeniem w którym przebywa - mówi ciocia.

Biegły ma twardy orzech do zgryzienia. Rozmowa z Krystyną Kmiecik-Baran, psychologiem społecznym

- Występowała pani dość często jako biegły psycholog. Oceniała pani również zachowania osób, które miały być rzekomo molestowane seksualnie. Jak wygląda takie przesłuchanie?

- Zadaniem biegłego psychologa jest ocenić, czy składający zeznania konfabuluje, czy też mówi prawdę. Podczas zeznań przed sądem biegły musi cały czas uważnie obserwować osobę przesłuchiwaną. Na podstawie jej zachowania można stwierdzić, czy mamy do czynienia z kimś prawdomównym, czy też odwrotnie.

- Przesłuchania dokonuje sędzia. Czy biegły może zadać swoje pytania osobie obserwowanej?

- W sądzie nie. Psycholog może odpowiadać jedynie na pytania sędziego, który może zapytać np. o wstępną opinię biegłego.

- Czy już podczas tego jedynego przesłuchania biegły jest w stanie stwierdzić, że dziecko kłamie, albo mówi prawdę?

- Teoretycznie tak, jednak należy wyraźnie zaznaczyć, że jest to wstępna opinia. Powinno się zrobić szereg innych badań. - Na przykład?

- Rozmowy z dzieckiem, rodzicami, a nawet babcią lub dziadkiem. Do tego należy dokładnie przeanalizować akta sprawy i zweryfikować samemu wszystkie okoliczności zdarzenia. Często wychodzi, że są one niespójne.

- Jak poznać, że dziecko kłamie?

- Miałam przykład 9-letniej dziewczynki molestowanej przez ojca. Dziecko twierdziło, że do niczego nie doszło. Kazałam jej narysować jak wyglądały jej relacje z tatą. Rysunki były bardzo drastyczne i pokazały, że jednak doszło do gwałtu. Był to niepodważalny dowód w sądzie.

Waldemar Ulanowski, Alicja Zielińska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)